czwartek, 22 lipca 2010

Heyka kolejne opowiadania!!!=) zajefajne

Spałam sobie smacznie i śniłam o moim koledze Felixie. W sumie to nie o koledze, tylko chłopaku, który się we mnie buja. We mnie! Gdybym nie spała zapewne prychnęłabym głośno. Jednak za chwilę będę miała taką okazję, ponieważ usłyszałam dźwięk budzika. Otworzyłam oczy przecierając je powoli. Zwlokłam się z łóżka podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej spodnie nie patrząc na nie, niestety nie mogłam znaleźć żadnej luźnej koszulki. No tak - mama. Znowu wynosiła "niepotrzebne" rzeczy i zostawiła tylko te, które mogłaby nosić Stella. Westchnęłam i pobiegłam do pokoju mojego brata Chrisa, który jeszcze spał. Tylko w takich chwilach go lubiłam. Podeszłam do jego szafy i wyciągnęłam zwykłą, luźną koszulkę. Uśmiechając się trzasnęłam drzwiami, a Chris spadł z łóżka. Śmiejąc się weszłam do łazienki odbyć poranną toaletę i maznąć rzęsy tuszem. Ubierając się spojrzałam na godzinę. 07.30. Szybko nałożyłam na siebie koszulkę i spoglądając w lustro zaczęłam rozczesywać moje skołtunione włosy.
- Chanel! Wyłaź! Ile chłopakowi może zająć siedzenie w kiblu?! - krzyknął.
- Zamknij się wieśniaku. Wyjdę jak będę chciała! - odkrzyknęłam z naciskiem na CHCIAŁA. Kiedy związałam włosy w kucyk wychodziłam powoli z łazienki. Chris oczywiście pchnął mnie w stronę mojego pokoju. Pokazałam mu grzecznie środkowy palec i uśmiechnęłam się. W pokoju spakowałam tylko książki do plecaka i wzięłam deskę. Zbiegając na dół napisałam do Caitlin "w parku za 2 minuty". Schowałam telefon do kieszeni. Z kuchni wzięłam jabłko i wyszłam z domu. Gryząc je wskoczyłam na deskę i pojechałam do parku. Zobaczyłam nadchodzącą Caitlin. - Elo! - wyszczerzyłam się.
- No siema. - uścisnęła mnie. Poszłyśmy razem do szkoły rozmawiając o różnych rzeczach. Przy schodach wzięłam deskę do ręki. W korytarzu szkoły spotkałam mojego wroga Justina. "Ekstra" - pomyślałam wzdychając. Przechodząc obok Biebera zostałam potrącona jego ramieniem. Uniosłam brwi do góry.
-Wszystkich innych też tak trącasz? - zapytałam odwracając się do niego.
- Niee, tylko takie suki jak Ty. - uśmiechnął się.
- Ohh. - uśmiechnęłam się słodko. - Cieszę się, że tak o mnie myślisz. Ale i tak dalej jesteś debilem. Niesamowicie głupim debilem.
- Odwołaj to. - zaczał iść w moją stronę.
- Oczekujesz przeprosin za to, że nazwałeś mnie suką? Do Stelli tak sobie możesz gadać szmatławcu. To ty wszystko zacząłeś! - prychnęłam. Nie chciało mi się z nim kłócić, ale chyba było to konieczne.
- Kiedy patrzę na ciuchy Stellę to przynajmniej mogę rozpoznać jej płeć.
- Serio? Myślałam, że to dzięki temu przycinanym 100 razy nochalu. - spojrzałam na niego kpiąco. Justin podniósł rękę i..
- Bieber! - krzyknęła z dala pani Summer. Bieber migiem opuścił rękę i szepnął do mnie:
- Masz szczęście, szmato. - spiorunował mnie wzrokiem.
- Hm, milusio. - było mi trochę przykro, że ma o mnie takie zdanie, ale pomyślałam, że nie warto przejmować się wrogami. Śmiejąc się podeszłam do swojej szafki, przy której stali Caitlin i Felix.
- Znowu kłótnia? - zapytała Caitlin. Pokiwałam głową wyciągając książki z szafki. - Chanel.. tak nie można. Nie męczy Cię już to? Walczycie od 2 lat. Może czas to skończyć?
- Może. - szepnęłam chcąc ugryźć ciastko.
- A ja to myślę, że ja i ty powinniśmy.. - mówił Felix, ale włożyłam mu moje ciastko do buzi, przez co nie mógł skończyć.
- A ja to myślę, że nie chcesz wiedzieć co myślę. - cmoknęłam ustami powietrze (lol xD) i poszłam pod salę. Zauważyłam, że stoi tam Stella ze swoimi koleżankami. Zaczekałam na Caitlin i razem tam podeszłyśmy.
- O, kogo tu widzę. - powiedziała Stella podchodząc do mnie. - cześć.. kolego. - dodała z naciskiem na kolego. Uniosłam brwi do góry.
- Ładne włosy. Kupiłaś czy pożyczyłaś? - uśmiechnęłam się. pogładziła swoje kołtuny patrząc na mnie. Cisza trwała kilka minut kiedy nagle.
- głupia jesteś, o! - krzyknęła i odwróciła się. Zaczęłam się śmiać, kiedy podszedł do mnie Max. - mój kumpel. Przybił mi żółwika.
- Siema. - powiedział z uśmiechem.
- Co tam? Nie poradziłeś sobie z chemią? - zawsze miał problemy z tym przedmiotem i przed lekcjami przepisywał ode mnie pracę domową.
- W sumie to chciałem po prostu pogadać. - powiedział zakłopotany. Wyjęłam zeszyt i podałam mu go.
- Spoko, przepisuj. - zaśmiałam się. Wziął zeszyt i pocałował mnie w policzek. Otworzyłam szeroko oczy. Wow. Latało za nim nie mniej dziewczyn, niż za Bieberem i właśnie niektóre patrzyły na mnie. Vanessa (koleżanka Stelli) właśnie podchodziła w moją stronę, kiedy zabrzmiał dzwonek. Wpadłam do klasy zajmując swoje miejsce. Lekcje były potwornie nudne, ale jakoś wytrzymałam do przerwy obiadowej. Usiadłam z Caitlin, Felixem, Maxem i Nicole. - Co macie po przerwie? - zapytałam popijając colę.
- Matma. - odpowiedzieli zgodnie Caitlin, Nicole i Max. Wszyscy się zaśmiali.
- a Wy? - zapytała Caitlin mnie i Felixa.
- Chemia. - westchnęłam.
- Angielski! - krzyknął Felix. Spojrzałam na niego kręcąc głową, byłam jednak zbyt leniwa żeby coś powiedzieć (xD). Kiedy skończyliśmy jeść, rozeszliśmy się na lekcje. Chemia była taka nuda, że prawie usnęłam. Położyłam głowę na biurku i zakryłam się bluzą.
- Chanel, Chanel! - ktoś trzasnał kijem w moje biurko.
- Au! Czego?! - krzyknęłam spoglądając na górę. Stała nade mną pani Summer. - ee.. tak prze pani? - wyszczerzyłam się.
- Do dyrektora śpiąca królewno. - szepnęła.
- Spoko. - powiedziałam. - ta lekcja i tak była nudna. - babka spiorunowała mnie wzrokiem. - chyba powinnam właśnie wyjść. - podbiegłam do drzwi. - no to elo! - zaśmiałam się, a zaraz po mnie cała klasa. Oprócz nauczycielki rzecz jasna. Wyszłam z klasy i wskoczyłam na deskę. Zapukałam do drzwi dyrektora. - Dzień dobry.
- Chanel? Czemu mnie to nie dziwi? - pokręcił głową. - Siadaj. - usiadłam naprzeciw jego. - Co tym razem?
- a wie pan. stęskniłam się. ten weekend tak się dłużył. - wyszczerzyłam się.
- znowu podpadłaś Summer?
- tak, znowu. - oparłam się i sojrzałam przez okno. Stał tam Bieber ze Stellą i widocznie się kłócili. Zaśmiałam się.
- Oj Chanel.. - cała godzina minęła dość nudno. Gapiłam się na ścianę, a dyrektor szperał w biurku. Nagle.. dzwonek! Zerwała się z miejsca.
- To nara.
- Słucham?
- Dowidzenia, proszę pana. - uśmiechnęłam się wychodząc. Wyjechałam na desce ze szkoły wpadając na kogoś. - oj, przepraszam! - spojrzałam na chłopaka, aa, to Bieber. - chociaż.. w sumie to nie.
- Spierdalaj Black! - wrzasnął.
- Ojej, chyba ktoś tu nie w humorze? Kogoś rzuciła Stella? - moje usta ułożyły się w kształt podkówki.
- Nie wkurwiaj mnie szmato. Zachowujesz się jak jakaś debilka. Ups, to znaczy debil. - usmiechnął się. Spojrzałam na swoj trampki i luźną koszulkę. Wkurzały mnie trochę te jego teksty, a nawet zrobiło mi się trochę przykro.
- Daruj sobie. - powiedziałam.
- Bo co? Popłaczesz się? - już chciałam się odszczeknąć kiedy nasze spojrzenia się spotkały. pierwszy raz popatrzyłam mu w oczy. Niesamowicie piękne oczy. Otrząsnęłam się. Co?! Podobają mi się oczy Biebera?! Musiałam szybko stamtąd odejść.
- Spieprzaj. - westchnęłam. nie chciałam powiedzieć nic grzecznego, bo byłoby to dziwne. Domysliłby się, że coś ze mną nie tak o_O - nie chcę się kłócić. - odwróciłam wzrok.
- Oh, naprawdę? Co się stało? Ta szmata nie chce mnie wyzywać? - wskazał na mnie palcem. Prychnęłam.
- nara, justin. - chyba pierwszy raz odezwałam się do niego po imieniu! Odwróciłam się i zaczęłam jechać w stronę Caitlin kiedy usłyszałam:
- No nara skarbie, odwiedź terapeutę! - krzyknął. Odwróciłam się.
- Ty kochanie nie musisz. Od razu pokój bez klamek. - Uśmiechnęłam sie słodko widząc, że Justin mi się przygląda. - Pustak. - powiedziałam do siebie i podjechałam do Caitlin.
- Dzisiaj zajęcia. Będą informować o tym calym obozie. - przypomniała mi Caitlin. Ah, tak. obóz taneczny. Ja, Caitlin i.. Bieber. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Ta, świetnie.. - pomyślałam i razem z Caitlin popędziłyśmy na zajęcia.
Nie szłyśmy długo. W sumie krócej niż 10 minut. Kiedy doszłyśmy Bieber właśnie wchodził do budynku. Poszłyśmy za nim i skierowałyśmy się do szatni. Usiadłam na ławce, a wraz ze mną Caitlin. Zmieniłyśmy grzecznie obuwie (xD) i chciałyśmy wyjść z sali kiedy:
- Patrz jak leziesz! - krzyknął potrącony przeze mnie Justin.
- Od kiedy jesteś taki delikatny?
- A Ty od kiedy nie używasz swoich ostrych tekstów? - uniosłam brwi do góry.
- Bieber, kochanie. Wypierdalaj stąd! - popchnęłam go w stronę sali, gdzie odbywały się zajęcia.
- No, kochani, rozgrzejcie się trochę i zaczynamy. Dzisiaj nauczę Was trochę nowych kroków. Później omówimy sprawę obozu. - rzekł instruktor włączając muzykę. Trzymałam się blisko Caitlin, jak najdalej od Biebera. Kończąc rozgrzewkę nasze spojrzenia się spotkały.
- Co się tak gapisz? Nudzi Ci się? - zapytałam.
- Sorry, ale jeszcze nigdy nie widziałem tak brzydkiej osoby jak Ty. - uśmiechnął się.
- a to ciekawe. Przecież ponad 7 miesięcy chodzisz ze Stellą. - Bieber już nic nie odpowiedział. Czyżby rzeczywiście Stella była tematem tabu? Prychnęłam widząc jak szybko odszedł i ustawił się jak zwykle w pierwszym rzędzie. Ja ustałam w ostatnim. Instruktor zaczął okazywać nowe kroki. Dla mnie nie były trudne. Rok temu na obozie uczyłam się podobnych. Niektóre osoby jeszcze nie mogły sobie z nimi poradzić, ale większość już się tego nauczyła.
- Siadajcie. - powiedział instruktor. Usiadłam blisko mojej przyjaciółki, niestety niedaleko siedział Bieber. - Pewnie zastanawiacie się po co uczę Was nowych kroków przed obozem, na którym nauczycie się więcej niż rzez cały rok tutaj. Otóż na pierwszych zajęciach w NY będziecie musieli pokazać "na co was stać", będziecie dobierani w pary...
- ekstra. - mruknęłam. instruktor spojrzał na mnie i kontynuował dalej.
- a na koniec czeka Was wielki występ z dobraną osobą. Musicie wymyślić co najmniej 2minutowy układ, aby zaprezentować go na początek. Życzę powodzenia. - z uśmiechem pożegnał nas wręczając kartki z informacjami na obóz. Przeczytałam o której i gdzie mamy autobus i chciałam wyjść z sali. - Chanel! Zaczekaj. - ustałam w miejscu.
- tak?
- mam nadzieję, że pokażesz na co Cię stać. Jesteś najlepsza, wierzę, że przygotujesz coś ekstra. Świetnie tańczysz. - powiedział do mnie, jejku.
- Dziękuję. Będę się starała. Do widzenia. - i wyszłam z sali z uśmiechem. Nagle.. BUM! Upadłam na ziemię z hukiem, potykając się o czyjąś nogę. Chyba nie muszę mówić o czyją. Podniosłam się szybko.
- Nie masz nic innego do roboty?! - krzyknęłam.
- Ale to było..
- W dupie mam to co masz do powiedzenia! Jesteś żałosny, mam Cię dość! - powiedziałam plując mu w mordę i odeszłam do szatni.
- Ale Chanel, to było niechcący! - krzyknął za mną. Doszłam do szatni i zauważyłam, że wszyscy już poszli. No, jedynie Martah jeszcze się ubierała. Chwyciłam mój plecak i deskę i wyszłam z budynku. Szłam szybko, żeby nie natknąć się na Biebera. - Chanel! - usłyszałam jego głos. Odwróciłam się.
- Czego? - podbiegł do mnie.
- Ja chciałem Ci .. chciałem powiedzieć..
- Spadaj. Mam dość Twoich wywodów na mój temat! - i już chciałam odejść kiedy Bieber chwycił mnie za rękę.
- Chcę pogadać. - popatrzył mi w oczy. Nie mam zamiaru z nim o niczym rozmawiać! Debilny typ. Nie zniosę już tych jego wyzwisk i innych głupich tekstów.
- Daruj se! - wyrwałam mu moją rękę i odjechałam na desce do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka zdejmując buty. Odstawiłam deskę do pokoju i zeszłam do salonu gdzie siedziała moja mama z telefonem w ręku. - Mamo! Wiesz co powiedział mi dzisiaj instruktor? - zaczęłam z uśmiechem.
- Chanel, cicho. Nie przeszkadzaj. - uniosłam brwi do góry. Strasznie się wkurzyłam, ciągle liczyły się tylko interesy i biznes!
- Znowu interesy? - pokiwała głową.
- Idź do pokoju, nie mam czasu. - powiedziała. W oczach zakręciły mi się łzy. Zawsze traktuje mnie jak powietrze, jakby mnie nie było.
- Oczywiście.. Bo Ty nigdy nie masz dla mnie czasu! Liczy się tylko praca! - krzyknełam z płaczem i pobiegłam na górę. Otarłam łzy i włączyłam sobie jakąś grę video. Ktoś zapukał do mojego pokoju. - tak, tak, właź. - powiedziałam, chociaż nawet nie chciałam z nią rozmawiać. Pewnie znowu mnie zostawia. "Obowiązki" wzywają. Moja rodzicielka weszła do pokoju. - Czego? - zapytałam nie odrywając wzroku od gry. Westchnęła.
- Córciu.. muszę wyjechać na delegację. Wrócę za..
- Czekaj, dokończę. "Córciu, wyjeżdżam, wracam za tydzień, radź sobie sama, pa". Coś jeszcze?
- Chanel. - zaczęła od nowa. - wiesz jak ważna jest dla mnie ta praca. To moja wielka szansa. - wyłączyłam grę.
- Szansa na co? Na to, żeby moje problemy się nie liczyły?! Żebyś przestała myśleć o tym co mnie uszczęśliwi a co smuci?! Od kiedy dostałaś tę jebaną pracę, w ogóle ze mną nie rozmawiasz! nie obchodzi Cię nawet jak mi minął dzień! Ciągle Cię nie ma! Ekstra, wyjedź, równie dobrze, możesz mnie o tym nie informować! Każdy dzień mija tak samo, Ciebie w nim nie ma! - krzyknęłam płacząc.
- Kochanie, ja..
- Wyjdź. - powiedziałam. Patrzyła na mnie. - tam są drzwi! - wskazałam na wyjście z mojego pokoju. Wyszła z mojego pokoju nic nie mówiąc. Kopnęłam z całej siły mój plecak i wyjrzałam przez okno. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a zaraz potem widziałam przez okno jak moja mam wsiada do samochodu. Wysłałam Caitlin smsa żeby za 5 minut była w skateparku. Wyszłam z domu i wsiadłam na mojego bmxa. Pojechałam tam gdzie umówiłam się z moją przyjaciółką. Siedziała już na ławce z deskorolką w ręku. - Siema. - powiedziałam.
- Hej - uśmiechnęła się. - Twoja mama wyjechała?
- Taaak. - pokiwałam głową.
- Mówiłaś jej, że jedziesz na obóz?
- Dla niej liczy się tylko praca. Nie chciała mnie wgl słuchać. - westchnęłam.
- Siema, co tam? - podszedł do nas Felix.
- Elo. - uśmiechnęłyśmy się. - Straszny zamuł. Co powiesz na mały wyścig? - uniosłam brwi do góry.
- Może być ciekawie. - powiedział. Wytłumaczyłam jakie triki trzeba będzie zrobić. - Caitlin, będziesz sędzią.
- Gotowy? - zapytałam wsiadając na rower.
- Jak nigdy. - wyszczerzył się.
- START! - krzykneła Caitlin. Ruszyłam pędem wyprzedzając mojego kolegę. Uwielbiałam jazdę na bmx. Była jedną z moich pasji. Ostatni trik przede mną. Już miałam go wykonać kiedy nagle.. Ktoś zajechał mi drogę. Ze strachem w oczach próbowałam zahamować. Niestety wpadłam z ogromną siła na tego kogoś. Zrobiłam fikołka do przodu przez kierownicę mojego roweru po czym upadłam z wielką siłą na ziemię. Zdążyłam tylko poczuć jak mocno boli mnie głowa, a potem była już tylko ciemność...
- Chanel! Chanel! - usłyszałam w końcu czyjś głos. Otworzyłam jedno oko, potem drugie i złapałam się za bolącą głowę. - Matko Święta, dziewczyno! Ale mi napędziłaś stracha! - mówiła Caitlin.
- To nie moja wina! Powiedz to.. powiedz.. kto mi zajechał drogę?! - spytałam. Nikt nic nie mówił, więc rozejrzałam się dookoła. Do ławki kulał Bieber opierając się na ramieniu Felixa. Spojrzałam pytająco na moją przyjaciółkę, która pokiwała głową.
- Możesz wstać? - zapytała Caitlin.
- Jasne. - pośpieszyłam się z odpowiedzią. Kiedy spróbowałam się podnieść poczułam ten ból przeszywający moją lewą nogę. - Kurwa mać, cholera. - zaklęłam spoglądając na nogę. Caitlin spojrzała za mną.
- Jezu! Co to?! - dotknęła mojej kości, która była w tym miejscu, w którym być nie powinna.
- Nie mam pojęcia, ale boli. Cholernie. - z oczu prawie płynęły mi łzy.
- Chyba jest złamana. - stwierdził ktoś stojąc nad nami. Świetnie, Bieber tu przylazł.
- A Ty tu czego?! Nie umiesz jeździć to odstaw rower i zapierdalaj na piechote łamago! - krzyknęłam wkurzona.
- Hej, wyluzuj, w końcu nic takiego się nie stało. - powiedział. Nic nie odpowiedziałam, ale gniew w moim umyśle zaczął szaleć. Zacisnęłam zęby i nic nie mówiłam.
- Muszę z tym iść do lekarza. - powiedziałam do Caitlin. Podniosłam się delikatnie, jęcząc z bólu (xD) i udałam się do szpitala. Zrobili mi prześwietlenie, nie chciałam żeby wyszło negatywnie, przecież niedługo mam obóz taneczny. Niestety, życie nie jest po mojej stronie.
- No tak, no tak. W gips, panno Black. - stwierdził lekarz. Otworzyłam szeroko oczy.
- Pan.. nie.. mówi.. serio.. - powiedziałam powoli.
- Niestety.
- Ja tak nie mogę! Za kilka tygodni mam obóz taneczny! Wyobraża pan sobie..
- To poważne złamanie, Black! - powiedział doktor.
- WRRR ! - byłam na maksa wściekła. Gdybym była w wieku tego palanta to przysięgam, że dałabym mu w ryj. Centralnie. - Gówno mnie to obchodzi! Nie zgadzam się na żaden gips! Ten obóz to moja wielka szansa!! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- To konieczne. - powiedział. - Widocznie musisz pożegnać się z obozem. - i wyszedł z sali.
- Debil. Pan jest debil! D E B I L ! - krzyknęłam. Weszła do mnie Caitlin i Justin. No nie, a on tu czego?! Wszystko ponownie się we mnie zagotowało. Coraz więcej łez spływało mi po policzkach. - Bieber!!! Kurwa, Ty pierdolony debilu!! Nienawidzę Cię, nienawidzę! - zakryłam twarz dłońmi.
- Chwila panienko. To nie moja wina! Mogłaś bardziej uważać! - jak on mógł?! Jak mógł tak mówić?! Zajechał mi chamsko drogę, przez niego nie pojadę na ten obóz! Czekałam na to od 3 lat, a teraz to. Zalewałam się łzami.
- Wyjdź stąd Justin. - powiedziała Caitlin. Bieber usiadł na krześle, nie miał zamiaru odchodzić. - Co się dzieje? Nici z..
- Tak! Nie pojadę, słyszysz?! Wsadzą mi tą głupią nogę w gips, jak mam tańczyć z gipsem na nodze?! - ocierałam łzy, ale zaraz nadchodziły nowe. Caitlin przytuliła mnie tylko.
- Przykro mi, kochanie.
- Mnie też jest przykro.. mnie też i to nawet nie wiesz jak bardzo. - Po założeniu gipsu chciałam wyjść z tego cholernego szpitala. Najpierw jednak chciałam trochę ochłonąć. Usiadłam na ławce przy szpitalu. Nagle ktoś usiadł obok mnie.
- Przepraszam. - powiedział Justin.
- Przeprosiny odrzucone. - powiedziałam z obojętną miną ocierając łzę.
- Ja nie chciałem! Chanel, proszę, wybacz. Przepraszam! - powiedział dotykając mojej ręki. Odsunęłam się od niego.
- Nie potrzebne mi Twoje przeprosiny. Wsadź je sobie.. nieważne gdzie. Nic mi z tego, że powiesz to jedno głupie słowo. - prychnęłam.
- W takim razie powiem Ci pięć. Ja.. naprawdę.. - wziął głęboki oddech. - bardzo Cię..
- Bieber. Daruj, nie cierpię Cię. - wychlipałam. Wstałam z ławki i pokuśtykałam do domu nie słuchając tego co mówi. Weszłam do domu, ale nie chciało mi się iść na górę do swojego pokoju. Położyłam się na kanapie w salonie i patrzyłam w sufit. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć. Nacisnęłam na klamkę i ujrzałam twarz mojego wroga. Uniosłam brwi do góry.
- Chcę pogadać. - powiedział patrząc na mnie.
- A ja nie. - chciałam zamknąć drzwi, ale mnie powstrzymał.
- Daj mi szansę! - krzyknął. Otworzyłam szerzej oczy.
- Słucham?
- Pozwól mi powiedzieć to, co chcę Ci powiedzieć od dawna.
- Spierdalaj. Nie chcę Twoich wyzwisk i debilnych tekstów. - powiedziałam. Westchnął.
- Za kogo Ty mnie masz?!?! - krzyknął trochę wkurzony.
- Za wroga. I to się nie zmieni. - zamknęłam mu drzwi przed nosem i zaczęłam płakać. Sama nie wiem z jakiego powodu. I coraz bardziej dziwiłam się sobie, dlaczego go nie wysłuchałam? Doszłam do wniosku, że po tym co zrobił mi Michael (Michael to mój były chłopak. Byłam z nim półtora roku. On ciągle mnie okłamywał i robił ze mnie idiotkę, ale byłam tak zakochana, że nie zauważyłam tego jak bardzo mnie rani. W końcu wszystko się rozwaliło. Przez kogo? Przez moją ulubienicę Stellę. Potem Michael wyjechał i nie widziałam go już dość długo.) po prostu boję się, że Justin mnie lubi. Lubi lubi (xD). A ja tego nie chcę. Wzdrygnęłam się na samą myśl o moim byłym. Nie chcę go nawet widzieć. Westchnęłam. Pomyślałam o obozie. Obozie, który był moją wielką szansą. Tak bardzo chciałam na niego pojechać! Ale niestety obóz był za 3 tygodnie. Gips miałam nosić 4. Jeden tydzień. Jeden debilny tydzień! Rzuciłam poduszką w telewizor. Położyłam się na łóżku chowając twarz w dłonie. Nie wiedziałam kiedy zasnęłam (..) Dni mijały mi zwyczajnie. Szkoła - dom. Szkoła - dom. I tak dalej i tak dalej ciągle chodziłam wkurzona na Biebera, którego omijałam szerokim łukiem..

19 dni później (prawie 3 tygodnie xD)
Leżałam spokojnie na łóżku rozmyślając o obozie. Za niedługo moja przyjaciółka odjedzie i zacznie się ta męczarnia. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Wstałam ubierając się trochę inaczej niż zwykle (:D) . Usłyszałam dźwięk telefonu, więc wyjęłam go z kieszeni.
- Hej. - usłyszałam Caitlin.
- No siema. Co jest? - zapytałam popijając herbatę.
- Normalnie.. nie uwierzysz!! Iiiiip. Chodź natychmiast do skateparku! - krzyknęła.
- Ehm, natychmiast nie wchodzi w grę. - zaśmiałam się.
- Masz tyle czasu ile zechcesz, ale jeśli chcesz usłyszeć coś co Cię zadowoli najbardziej hiper ekstra na świecie. - wzięła oddech. - to kaman.
- Okej, czekaj na mnie przy naszym murku. Joł. - powiedziałam wyłączając się. Chwyciłam kule i wyszłam z domu. Szłam jakieś 15 minut kiedy usłyszałam.
- Chanel! Chanel nareszcie! - Caitlin podbiegła do mnie ściskając mnie. - Mam dla Ciebie świetną wiadomość!
- Jeśli nie chodzi Ci o wcześniejsze zdjęcie mi gipsu, to wątpię, żebym się choćby uśmiechnęła. - westchnęłam.
- Jeeeny, ale z Ciebie pesymistka! - jęknęła.
- Dawaj, nie pierdol, szkoda czasu. - wyszczerzyłam się sztucznie na zachętę.
- Zbyt pesymistyczne nastawienie. - pokręciła głową.
- Po prostu wątpię, żeby coś mnie ucieszyło. - powiedziałam.
- A co jeśli powiem, że.. JEDZIESZ NA OBÓZ?!?! - krzyknęła z uśmiechem.
- Caitlin, rozmawiałyśmy o tym. Przecież wiesz, że gips zdej..
- Termin się przesunął! Wyjeżdżamy 3 dni po zdjęciu.. tego czegoś z Twojej nogi! - wyszczerzyła się do granic możliwości. Zatkało mnie. Kompletnie. Zaczęłam piszczeć.
- Tak, tak, tak!! I kto jest najlepszy?! Chanel, Chanel, to Chanel, ahaahaaha! - krzyczałam. Upuściłam kule i przytuliłam moją uradowaną przyjaciółkę.
- Mam też złą wiadomość.
- Kurczę, mogłaś tak od razu.
- Nie martw się, to nic takiego. Po prostu.. ta pinda też jedzie. - wskazała na Stellę. CO?! Wskazała na Stellę? Princesówna w skateparku?! Wow.
- To ona umie tańczyć? - uniosłam jedną brew do góry.
- Nie, ale jej matka tak. - westchnęła Caitlin. - Tak, tak. Jej matula będzie nas uczyć. - zaśmiałyśmy się obie - Justin o Ciebie pytał. - powiedziała znienacka.
- Aha, fajnie. - powiedziałam patrząc na chłopaka, który stał niedaleko nas ze Stellą i jej "bandą".
- Wydaje mi się.. - spojrzałam na nią po czym znowu przeniosłam wzrok na parkę. (Stella & Justin) - czy on Ci się czasem.. no nie wiem..
- oj wyduś to z siebie.
- lubisz go, on Ci się podoba. - powiedziała prosto z mostu.
- no wiesz.. pff.. - chciałam się zaśmiać, ale jakoś nie potrafiłam. Wcale nie lubię tego debila! Przynajmniej tak mi się wydaje. - ja go nie cierpię. - wbiłam wzrok w ziemię.
- Chanel.. - moja przyjaciółka pokręciła głową z uśmiechem.
- dobra, przyznam, że chłopak ma ładne oczy i latają za nim wszystkie laski, ale ja.. - Caitlin położyła mi rękę na ramieniu i uniosła brwi do góry. - dobra, okej. podoba mi się Bieber! No i co z tego?! - powiedziałam głośno i prychnęłam. - to zwykły cham, który traktuje mnie jak szmatę. - zauważyłam, że Caitlin się w kogoś wpatruje, ale nie zwracałam na to uwagi. - między mną a nim nigdy nic nie będzie, przyrzekam Ci to tu i teraz. On jest chyba najgorszym chłopakiem na świecie!
- a może wystarczy mnie poznać? - usłyszałam czyjś głos. To nie była Caitlin. Podążyłam za wzrokiem mojej przyjaciółki. Ze strachu i zdziwienia otworzyłam szeroko oczy, a za moimi plecami ujrzałam wpatrzonego we mnie Biebera..
Kurwa, ale wpadka.
- Pogadamy? - zapytał po dłuższej chwili. Odwróciłam się w jego stronę.
- To ja może zostawię Was samych. - powiedziała moja przyjaciółka i odeszła. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W końcu spuściłam głowę w dół i zakryłam ją dłońmi.
- I o czym tu gadać? - zapytałam kiedy usiadł obok mnie.
- To takie dziwne, że chcę pogadać z dziewczyną, której się podobam? - zaśmiał się cicho i.. kpiąco? Ale kiedy spojrzałam w dal zamknął się. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na niego kręcąc głową. No tak, teraz będzie mi dokuczał, bo usłyszał to. Co ja sobie wgl myślałam mówią "Podoba mi się Bieber"?! Westchnęłam. - Daj spokój. W sumie.. cieszę się, że to usłyszałem.
- No tak, przynajmniej będziesz miał z czego śmiać się ze swoimi cudownymi przyjaciółmi. - prychnęłam. Główny temat plotek - a słyszałeś, że Black buja się w Bieberze? - No leć. Rozgłoś to. Na co czekasz, aż palnę kolejne głupstwo? - uniósł brwi do góry.
- Przykro mi, że nie jestem taki za jakiego mnie masz. - westchnął patrząc w ziemię. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jeszcze niedawno zaczałby mnie wyzywać. Halo! Wojna! Jesteśmy wrogami!
- Bieber, znam Cię.
- Widać nie za dobrze.
- Wystarczająco żeby być pewną, że między nami nic nie będzie. - powiedziałam szybko i puknęłam się w głowę. Co ja wygaduję?! - pójdę już. - i pośpiesznie wstałam z ławki.
- Chanel, zaczekaj! - Justin podbiegł do mnie i ustał przede mną.
- Co? - zapytałam obojętnie.
- Dlaczego nie możemy po prostu pogadać? Dlaczego nie możemy pogadać i zakończyć tej nienawiści, którą mnie darzysz? - spytał. Co? Pogrzało go, walnął się w głowę, zgłupiał czy cokolwiek innego.
- Bo nie.
- Chanel. To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - milczałam. Co mam mu powiedzieć? Zaczynał mi się podobać, a to źle. Bardzo źle.
- Justin.. O co Ci chodzi?
- Chcę skończyć tę wojnę. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Dlaczego? - zapytałam prosto. Chwilę się zastanawiał.
- Bo mnie to męczy.
- Tsaa..
- A Ciebie nie? Nie, czekaj. Nie odpowiadaj mi. Odpowiedz sobie. Przecież Ty nie chcesz tej walki, nie chcesz mnie nienawidzić. - ciągle na mnie patrzył. Odwróciłam wzrok. Miał rację, ale przecież mu tego nie powiem.
- Nie mów mi czego chcę, a czego nie.
- My nie chcemy tej wojny. - powiedział spokojnie z naciskiem na słowo "MY". - Zastanów się, to nie ma sensu. Odpowiedz sama sobie na pytanie dlaczego? Nie chcę Cię wyzywać i obrażać. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała. - popatrzył mi głęboko w oczy, które ja otworzyłam szeroko. Bieber nie chce żebym.. chwila! Chłopie. Coś tu jest nie tak. - O nic więcej nie proszę. - i odwrócił się. Patrzyłam na niego w milczeniu kiedy odchodził. Przez resztę dni myślałam o tym wszystkim, ale nie powiedziałam Justinowi co o tym myślę..

* DZIEŃ WYJAZDU NA OBÓZ *
Jeeej! To dzisiaj! Wstając z łóżka cieszyłam się jak małe dziecko. Spakowane torby już od 2 dni leżały w salonie. Założyłam dresy i luźną koszulkę z wielkim bananem na twarzy. Kiedy odbyłam poranną toaletę i zjadłam śniadanie zadzwoniłam do Caitlin. Nie odebrała, ale słysząc dzwonek do drzwi poszłam otworzyć.. komuś.
- Niesamowite wyczucie czasu. - pochwaliłam moją przyjaciółkę, która stała przed moimi drzwiami.
- Gotowa?
- Jeszcze pytasz? - wzięłam torby i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Zrobiło mi się trochę przykro, że nie mogłam zrobić jednego. Nie mogłam uściskać mamy na pożegnanie i powiedzieć, że "będę tęsknić", bo ona miała mnie gdzieś. Wyjechała. Gdzie? Nie była łaskawa mi tego powiedzieć. Westchnęłam, ale nie chciałam żeby coś popsuło mi dzisiaj humor. Uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam do mojej przyjaciółki. Przytuliła mnie.
- Nie martw się. Będzie fajnie. - powiedziała.
- Wiem.. - spojrzałam na dom. - Ja.. Ty.. i Bieber.
- A co on ma do tego?
- A nic, nic. - powiedziałam szybko.
- No jasne. Nic, a nic. Tylko, że on Ci się podoba.
- Ehm.. Chodź bo się spóźnimy. - i pobiegłam w stronę autobusu. Moja przyjaciółka biegła za mną śmiejąc się. Wchodząc zauważyłam Stellę i jej koleżanczeki. Siedziały oczywiście blisko Biebera.
- Oo, patrzcie kto przyszedł. Obczajcie te ciuchy. - powiedziała Stella.
- Obczajcie pustaka. - powiedziałam z jej akcentem i usiadłam na swoim miejscu. Podróż była strasznie nudna. Głównie rozmawiałam z Caitlin i słuchałam muzyki.
- Uwaga! Wysiadamy! - powiedział ktoś do mikrofonu. Nareszcie. Cała zdrętwiała przeciągnęłam się i wstałam z miejsca. Już wyciągnęłam swoje bagaże. Chwyciłam moją torbę i zaczełam gonić Caitlin.
- Co tam? - zapytała.
- Ekstra. - mruknęłam. - Masz klucze do domku?
- Tak, tak. 13 jest nasza. - Domki były zajebiste (:D) Strasznie przytulne. - Chodź, zaraz mamy spotkanie organizacyjne. - nic ciekawego. Dowiedzieliśmy się tylko, że o 18 prezentujemy nasze tańce, a instruktor dobiera nas w pary. Pierwszy raz zobaczyłam solo Biebera i jest naprawdę niezły. Dziewczyny oczywiście zaczęły piszczeć i rzucać mu się na szyję gdy skończył. Śmiać mi się z nich chciało.
- Teraz.. - spojrzał na listę. - Chanel Black. - zaczął szukać mnie wzrokiem po sali. Wstałam szybko.
- Tutaj! - krzyknęłam. Zmierzył mnie wzrokiem, a raczej moje ciuchy.
- Zapraszam. - powiedział myśląc zapewne "to ona, czyli nic ciekawego". Z uśmieszkiem podałam mu płytę.
- Numer 8. - powiedziałam. Poczekałam, aż ślimazarnie włączy moją muzykę. No nie, wszyscy się na mnie gapią. Rozejrzałam się i zobaczyłam kto siedzi naprzeciwko mnie wgapiając się we mnie. Ekstraa, Bieber. Wywróciłam oczami przypominając sobie kroki. Nagle muzyka zaczęła grać. - Do dzieła. - szepnęłam do siebie i zaczęłam się ruszać. Kiedy skończyłam zobaczyłam szeroko otwarte oczy Biebera i instruktora stojącego z otwartą buzią, którą szybko zamknął, gdy usłyszał mój śmiech.
- Jesteś.. całkiem przeciętna. - powiedział obojętnie. - To było świetne! - krzyknął po chwili. - brawa dla Chanel. - i zaczął bić brawo. Justin uśmiechnął się i zaczął klaskać. - Teraz dobierzemy Was w pary według umiejętności. Tutaj nie mam wątpliwości. Black, tańczysz z nim. - przywołał Justina ruchem ręki i przysunął go do mnie.
- CO?! Bieber i ja?! - krzyknęłam.
- Coś Ci nie pasuje? Tam są drzwi. - uśmiechnął się.
- Wszystko wporzo. - zapewniłam ze sztucznym uśmiechem.
- To super. - zaczął dobierać innych w pary. - Umiecie tańczyć w parach? Zaraz się przekonamy. - włączył jakąś denną muzykę i mieliśmy do niej zatańczyć. Stałam jak posąg gapiąc się wściekle na Biebera.
- No daj mi tę cholerną rękę i kończmy ten teatrzyk!! - krzyknęłam. Złapaliśmy się za ręce. Kiedy on mnie dotknął poczułam się.. dziwnie. Ciekawe. Po tańcu wszyscy wyszli z sali. Bieber pocałował mnie w policzek i pognał do drzwi. - Chwila cwaniaku. - pobiegłam za nim. Na dworze zaczął lać deszcz. Nie długo szukałam jego domku. Weszłam nie pukając i krzyknęłam do Biebera leżącego spokojnie na łóżku. - Co tu się dzieje?! Wytłumacz mi to w tej chwili! O co Ci chodzi?! - usiadłam obok niego i spiorunowałam go wzrokiem.
- Hm?
- Co to miało znaczyć?! Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi!
- Wrzuć na luz, to nic takiego. Przecież wiesz, że Cię lubię, a to, że jestem głupi? - podniósł się i popatrzył mi w oczy. - to Twoja wina.
- Moja... wina?? - zapytał otwierając szeroko oczy.
- To Ty tak na mnie działasz. Wiesz jak bardzo Cię..
- DOŚĆ! - walnęłam go z całej siły poduszką, aż znowu się położył. Okładałam go lekko poduchą, a on się tylko śmiał. Moje wkurzenie po prostu mijało. Czułam się jak w przedszkolu. Jak z przyjacielem. Dobrym przyjacielem. Zaczęłam go łaskotać kiedy nagle pociągnął mnie za rękę. Nie wiadomo kiedy leżałam na nim, a nasze twarze były blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Ujął moją twarz w dłonie. Patrzyliśmy sobie krótką chwilę w oczy. Nie wiedziałam już co czuję. Czy nadal go nienawidzę? Bieber patrzył na mnie podejmując jakąś decyzję. Widać to było po jego minie. Nagle poczułam jego usta na swoich. Całował mnie namiętnie, wręcz brutalnie. Powinnam była to zakończyć, powinnam była, ale moje dłonie same czepiały się jego ramion. Palce same wplątywały się w jego włosy przyciskając go do siebie. Poczułam jego dłonie na moich plecach. Jedną rękę wplatał mi we włosy kiedy nagle coś sobie uświadomiłam. Co ja wyprawiam?!
- STOP! - krzyknęłam odrywając się i złażąc z niego.
- Chanel! - krzyczał kiedy wybiegałam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Deszcz ciągle lał. Ustałam w miejscu i po policzkach spłynęły mi łzy. Otarłam je wierzchem dłoni i pobiegłam do mojego domku. Otworzyłam drzwi i wbiegłam tam, kiedy:
- Jezu! Jak Ty wyglądasz?! - Caitlin spojrzała na mnie. - dziewczyno.. - pokręciła głową podchodząc do mnie. - coś Cię bierze?
- Tak, KURWICA!!!!! - krzyknęłam głośno i pobiegłam do łazienki..
Zatrzasnęłam drzwi w łazience i zaczęłam płakać. Nie wiem dlaczego. Czy dlatego, że było mi smutno? Czy to z nerwów? Nieważne. Byłam pewna jednego, tego, że jestem zakochana w Bieberze, nieodwołalnie. Ciężko wzdychając wyjrzałam przez okno. Otarłam ostatnie łzy i wyszłam z łazienki.
- Przepraszam. - powiedziałam do Caitlin.
- Za co?
- Za nic, za wszystko.
- Powiesz mi co się wydarzyło? - usiadłam obok niej i opowiedziałam jej o tym co zaszło między mną a Bieberem.
- Zaraz, zaraz. - zawołała Caitlin. - dlaczego masz mu to za złe? - zapytała zdziwiona.
- Nie jestem na to gotowa, nie chcę się zakochiwać. Po tym co zrobił Michael.. - złapałam twarz w dłonie i zaczęłam od nowa. - bo kiedy Justin jest przy mnie.. - nie wiedziałam co mówić dalej. Caitlin przytuliła mnie. - Ja nie chcę mieć chłopaka. Żałuję, że dopuściłam do tego pocałunku. Żałuję, że dałam mu nadzieję. Teraz jeśli będzie cierpiał to przeze mnie - wstałam i przetarłam oczy wzdychając.
- Ale on Cię kocha.. - powiedziała moja przyjaciółka.
- Ale ja jego nie mogę. - pokręciłam głową i wyszłam. Wskoczyłam na deskę i pojechałam do pobliskiego skateparku. Jeździłam i ćwiczyłam różne triki zastanawiając się co w tej chwili robi Justin. Nagle wpadłam na kogoś. - Uważałbyś trochę! - krzyknęłam, ale kiedy uniosłam głowę zamurowało mnie. Przede mną stał ktoś kogo kiedyś kochałam, teraz nienawidziłam. Ktoś kto bardzo mnie zranił i kogo pragnęłam zapomnieć. - Michael? - wyszeptałam.
- Zgadza się! - uśmiechnął się szeroko. Spojrzałam mu w oczy. Michael uściskał mnie.
- Tak dawno Cię nie było..
- Ale teraz wróciłem i znowu możemy być razem. - czy on żartował?
- Nie będziemy razem. - odsunęłam się od niego.
- Jak to nie? - wysyczał. - mnie się nie odmawia, kotku.
- Ależ właśnie to zrobiłam. - popchnął mnie z całej siły na ziemię i przybliżył się do mnie.
- Szmato, jeszcze będziesz moja. - zaśmiał się kpiąco i odszedł. Wsałam i doczłapałam do ławki. Zakryłam twarz dłońmi i westchnęłam. Boże, jak ja go nie cierpię..
- Hej. - usłyszałam czyjś cichy głos. To był Bieber, ekstra, jeszcze on na poprawę humoru.
- Cześć. - usiadł obok mnie nic nie mówiąc. - Justin, przepraszam. - powiedziałam po chwili milczenia. - Za to co wczoraj.. no wiesz.. powinnam..
- nie mam Ci tego za złe. - przerwał mi z uśmiechem.
- Ale ja sobie mam! - powiedziałam. - nie chcę Ci dawać nadziei na cokolwiek, bo my nigdy nie będziemy razem! - krzyknęłam zrozpaczonym głosem.
- T.. tak. Rozumiem.. - powiedział po dłuższej bardzo cicho chwili patrząc w dół. Nie rozumiał. Pokręciłam głową.
- To nie dlatego, że Cię nie lubię. - powiedziałam. - to dlatego.. - nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
- Hej kocie. - Michael zaczął mnie całować. Wyrwałam mu się. Justin patrzył na to z szeroko otwartymi oczami.
- Justin, to nie tak.. - chciałam mu wytłumaczyć. Chłopak wstał.
- Daj spokój. - szepnął i zaczął biec w przeciwną stronę.
- Justin! - krzyknęłam smutno. Odwróciłam się do Michaela i sprzedałam mu liścia. - nienawidzę Cię! - pobiegłam za Justinem. Nie miałam pojęcia gdzie go szukać. Zaczęło się ściemniać. Zwolniłam kroku, wkładając ręce do kieszeni. Spuściłam głowę nie wiedząc co z tym począć. Justin myśli, że on.. Kopnęłam jakiś kamień czując, że z policzka spływa mi łza. Poszłam powolnym krokiem dalej. Na ławce przytulała się jakaś para. Podeszłam bliżej. To.. Przetarłam oczy i otworzyłam je szeroko. Justin siedział z jakąś lasią. Poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w brzuch, chociaż sama nie wiem czemu. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Kiedy Justin to zobaczył wstał z ławki i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę domku. Popieprzone to wszystko. Otworzyłam drzwi i weszłam do domku. Caitlin już smacznie spała. Nic dziwnego, godzina 01.34. W ubraniu położyłam się do łóżka. Zasnęłam dość szybko, śniąc o Michaelu i Justinie. Budząc się spojrzałam na zegarek. Za niedługo zajęcia, jej, cieszmy się, bo idę do Biebera. Westchnęłam i przebrałam się. Rurki i obcisła tunika to coś innego niż zwykle. Zjadłam śniadanie i wyszłam. Wchodząc do sali zauważyłam, że już wszyscy są. Wbiegłam szybko i zaczęłam rozgrzewkę. Nie szło mi za dobrze, zwłaszcza, że nastepnie instruktor pokazywał nowe, trudne kroki, a ja wciąż czułam na sobie wzrok Justina.
- Teraz ustawcie się w pary. Tak jak wczoraj zadecydowałem. - podszedł do.. czegoś i włączył muzykę. Niechętnie polazłam do Biebera. - Panowie obejmują panie tak, a one zrobią taki ruch. - nie podobało mi się to. Czując na swojej talii ręce Justina czułam się dziwnie.
- Pogadamy? - zapytał Bieber nie przerywając tańca.
- Nie mamy o czym. - odszepnęłam śledząc ruchy instruktora.
- Ale ona nie była..
- Obrót! - krzyknął instruktor. Odwróciłam się do Biebera. Starałam się na niego nie patrzeć.
- Ona to..
- Nie obchodzi mnie to. - westchnęłam. - Ty masz swoje życie, ja swoje. I nie mam zamiaru mieszać się do Twojego. - tak bardzo chciałam się mieszać. Chciałam być dla niego kimś więcej, niż jestem, a mimo to odmawiałam sobie wyznania mu tego co czuję. Nakazywałam sobie mówić mu, że nie chcę. Wmawiałam sobie, że nie powinnam. - Nie chcę się mieszać w Twoje sprawy sercowe. - prychnęłam.
- A co jeśli ja chcę, żebyś Ty uczestniczyła w tych sprawach? - zapytał odważnie.
- To masz pecha. - powiedziałam po dłuższej chwili zasłaniając twarz włosami.
- Chanel..
- cicho! - nakazałam. Już się nie odezwał. Po skończonych zajęciach napiłam się wody i wybiegłam z sali.
- Chanel! - krzyknął Justin. Nawet się nie odwróciłam. Poszłam przed siebie. Nagle ktoś złapał mnie za rekę. - Chanel, czekaj. - poprosił Bieber. - Dlaczego taka jesteś? - odwróciłam się, patrząc w dal.
- Jaka? - spytałam.
- Taka cholernie wrażliwa.. albo taka cholernie obojętna. - patrzył na mnie. Po dłuższej chwili spojrzałam mu w oczy i odpowiedziałam prosto.
- Bo jestem CHOLERNIE inna od wszystkich dziewczyn, które znasz. - Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu.
- Chanel, ja muszę Ci powiedzieć, że.. ja.. ja Cię koch..
- Nie kończ! - krzyknęłam. - Nie mów, że mnie kochasz! Ty mnie nie możesz kochać! Powiesz mi to, a najgorsze jest to, że ja mogłabym powiedzieć Ci to samo. - otworzył szeroko oczy jakby nie mógł w to uwierzyć. - ale nie chcę. Bo do jasnej cholery. Nie jestem pieprzoną zabawką z napisem MADE IN CHINA! Też mam swoje uczucia. Nie jestem czymś co po chwili zabawy możesz rzucić w kąt mówiąc "znudziło mi się", Justin. Gdybyś zrobił to samo co.. Ale właściwie po co ja Ci to mówię!? - wykrzyczałam te słowa prawie płacząc. Już chciałam odejść kiedy usłyszałam odpowiedź:
- Bo..bo Ty mnie kochasz, Chanel. - powiedział pewnie Bieber. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Skąd ta pewność? - spytałam po chwili.
- Daj spokój. - zaśmiał się delikatnie. Rozważałam przez chwilę czy powiedzieć mu prawdę prosto w twarz, czy może dalej ukrywać to co czuję.
- Nie kocham Cię.
- Chanel, proszę. Dobrze wiesz, że kochasz. W tej chwili oszukujesz nie tylko mnie, ale też siebie. Dlaczego nie dasz mi szansy? Chociaż spróbuj. To, że jeden Cię zranił nie znaczy, że każdy taki jest. - popatrzył mi głęboko w oczy. - Spróbuj mnie poznać. Tylko spróbuj.
- Staram się. - powiedziałam oschle.
- Widać nie za dobrze. - powiedział odchodząc. Nie zatrzymałam go. Patrzyłam jak podchodzi do Felixa. (Felix mieszkał obecnie tam, gdzie mieliśmy obóz. Potem wraz z nami wróci do swojego starego domu), z którym ostatnio bardzo się zakumplował. Właściwie zostali przyjaciółmi. To dosyć dziwne, chociaż sama nie wiem czemu. Poszłam na spacer. Siedziałam na ławce i myślałam o Justinie. W sumie dziwna sprawa. Ciekawe jak to by było gdybyśmy byli razem. Chwila, chwila. STOP. Otrząsnęłam się. Było już dość ciemno, więc postanowiłam wracać. Wracałam przez lasek, więc trochę się bałam. Co chwila wydawało mi się, że ktoś idzie za mną. Słyszałam czyjś oddech. Odwróciłam się chociaż nic nie widziałam.
- Kto to?! - zapytałam przestraszona. Kilka osób śmiejąc się podeszło do mnie. Chciałam uciec, ale ktoś złapał mnie za ramię. - Puść! - krzyczałam. Zostałam popchnięta na drzewo. Uderzyłam mocno głową. Nagle ktoś zaczął majstrować przy moim rozporku. - Pomocy! - zawołałam próbując się wyrwać.
- Spokojnie lala. - usłyszałam czyjś głos, a zaraz potem znowu śmiech. Chciałam uciec, ale ktoś podciął mi nogę. Upadłam na ziemię. Ktoś usiadł na mnie i zwinnym ruchem rozerwał moją koszulkę. Biłam go gdzie popadnie. Nagle wymacałam jakiś gruby kij i uderzyłam nim tego kogoś. Wstałam szybko i zaczęłam biec. Nagle ktoś mnie znowu złapał. Już chciał mi włożyć rękę w spodnie, kiedy:
- Puść ją! - krzyknął jakiś znajomy głos. Zaraz potem usłyszałam plask i chrupnięcie. Znowu zostałam złapana, ale tym razem delikatnie za rękę i pociągnięta w stronę jakiegoś domu. Kiedy było już jasno zauważyłam, że uratował mnie.
- Felix. - przytuliłam go. - dziękuję, gdyby nie Ty. - chciało mi się płakać. Przytulił mnie.
- Ciicho. Już dobrze. - uśmiechnął się. - Od czego są przyjaciele?
- Mogę tu zostać? Nie chcę wracać. Poza tym, spójrz. - oboje spojrzeliśmy na moje ciuchy. - Caitlin od razu coś wyczai, a ja nie chcę jej martwić.
- Spoko, na górze po lewej jest pokój mojego ojca. Dam Ci jakąś jego koszulę. Moja będzie zbyt krótka. - zaśmiał się. (Pewnie zastanawiacie się czemu nie zaproponował mi koszuli swojej matki? Otóż, jego matka nie żyje.) Po chwili przyniósł mi czystą koszulę i ręcznik. - Na górze po prawej jest łazienka. Możesz się odświeżyć. - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - powiedziałam i weszłam na górę. Zamknęłam drzwi w łazience i wzięłam prysznic. Następnie ubrałam czystą koszulę od Felixa. Zeszłam na dół i usiadłam obok niego na kanapie. Oglądaliśmy telewizję i gadaliśmy o różnych rzeczach. - A jak tam sprawy sercowe? - zapytałam wyszczerzając się. - uśmiechnął się delikatnie, prawie niezauważalnie.
- Spoko.
- Jaaasne. - powiedziałam przeciągle.
- No, w sumie nie za dobrze, ale..
- Ale?
- Ale nie dziwę się temu. - patrzył na tv. Wyłączyłam jakiś głupi film, który leciał i spojrzałam na niego.
- Powiesz mi o co tu chodzi?
- Bo.. bo zakochałem się w Caitlin, ale.. sama wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi. I to bardzo dobrymi, więc..
- to WAS nie skreśla. - powiedziałam od razu.
- Obawiam się, że tak. Wyobraź sobie, że zaczynam z nią chodzić. I co? Oboje czulibyśmy się..
- Tego nie wiesz.. - patrzył na mnie. - I się nie dowiesz. - kontynuowałam. - jeśli nie spróbujesz.
- Sam nie wiem. - pokręcił głową. - Ona jest strasznie uprzedzona do kolesi, przecież sama dobrze wiesz. Na pewno opowiadała Ci o Jasonie.
- To, że jeden ją zranił, nie znaczy, że każdy taki jest. - zacytowałam Biebera coraz bardziej wierząc w to co mówił.
- I kto to mówi. - powiedział Felix patrząc na mnie z politowaniem.
- Spróbujesz? - zapytałam zmieniając temat.
- Dajesz rady, w które sama nie wierzysz. - czy on musiał być taki?
- Ale ona w to wierzy. A tu chodzi o nią, a nie o mnie. - powiedziałam. Nie odpowiedział. - Spróbujesz? - popatrzył na mnie i przybiliśmy zółwika. I to była odpowiedź :D. Włączyłam telewizor i znowu wgapialiśmy się ze znudzonymi minami w kolorowy ekran.
- Rozmawiałem z Justinem. - odezwał się nagle.
- Aha.
- Dlaczego nie..
- Wiesz, jestem zmęczona. Idę spać. Do jutra. - powiedziałam i poszłam na górę. Zasypiając myślałam "co by było gdyby". Zmęczona zasnęłam. Śnił mi się Justin. Siedzieliśmy na ławce i już zbliżaliśmy się do siebie kiedy..
- Wstawaj! Niedługo masz zajęcia. - krzyknął Felix. - Na szafce masz ubrania, przyniosłem z Waszego domku. Nie martw się, Caitlin nie widziała.
- No już, już, wstaję.. i Dziękuję. - odkrzyknęłam. Odświeżyłam się i schodziłam na dół w za dużej na mnie koszuli taty Felixa.
- Jak tam po wczorajszym?
- Dobrze. - powiedziałam stojąc na schodach. Nagle ktoś wszedł do domu Felixa, nie pukając. Nie zdążyłam się schować, a moim oczom ukazał się Bieber.
- Siema, Fe.. - chciał się przywitać kiedy nagle zobaczył mnie. Spojrzał na Felixa, a jego twarz zrobiła się nagle cała czerwona ze złości. - Co ona tu robi?!
- Justin, mogę to wytłumaczyć.
- Wszystko rozumiem kurwa! Nie jestem ślepy! Jak mogłeś mi to zrobić?! A miałem Cię za przyjaciela..
- Daj spokój, przecież to.. - chciał powiedzieć Felix.
- Masz mnie za debila?! - krzyknął Justin. - Kurwa, jak mogłeś?!
- Zostaw, to nie jego wina, ja..
- Zamknij się! Teraz przejrzałem na oczy, jesteś zwykłą szmatą! Zachowałaś się jak dziwka! Właśnie taka jesteś! I pomyśleć, że mi się podobałaś! - krzyknął do mnie. W oczach zebrały mi się łzy. Uciekłam do pokoju i przebrałam się, a Justin i Felix nadal krzyczeli coś do siebie. Z płaczem zeszłam na dół wciskając Felixowi koszulę jego taty.
- Dziękuję za pomoc. - pocałowałam go w policzek. Wybiegłam z jego domu. Jak on mógł pomyśleć, że.. Boże.. otarłam łzy i weszłam do mojego domku. Caitlin w nim nie było. Pewnie poszła na zajęcia. Wyszłam z domku i skierowałam się w stronę sali tańca. Wchodząc zahaczyłam o instruktora. - Dzień dobry. - przywitałam się. - Mam prośbę.
- Słucham? - zapytał.
- Czy mogę prosić o zmianę partnera?
- Nie wchodzi w grę. - powiedział szybko.
- Ale ja..
- Bieber, albo wracasz do domu. Koniec dyskusji.
- Dziękuję. - powiedziałam z sarkazmem i odeszłam. Powoli skierowałam się w stronę gdzie tańczyliśmy. Niektórzy już się rozgrzewali. Nie odzywając się do nikogo zaczęłam rozgrzewkę. Myślałam o tym co powiedział Bieber. Byłam wkurzona i smutna za razem. Westchnęłam. Teraz już na pewno nie dam NAM szansy. W oczach zebrały mi się łzy. Kiedy Justin wszedł do sali spojrzał na mnie. Podszedł i zapytał.
- Jesteś zła? - co za głupie pytanie . Jasne że byłam!
- Nie no co Ty. - powiedziałam ironicznie ocierając łzy.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
- To mogłeś zapytać! Nie sądziłam, że jesteś takim chamem, jeśli masz o mnie takie zdanie to nie mam zamiaru z Tobą gadać. I żadne 'przepraszam' czy puste 'kocham Cię' nic nie zmieni. - i wróciłam do rozgrzewki. - nara. - odwróciłam się na pięcie. Chciałam go ignorować, ale wiedziałam, że to będzie trudne. W końcu tańczymy razem.
- Usiądźcie. - powiedział instruktor. Usiadłam daleko od całej grupy. Caitlin spojrzała na mnie, pokręciłam przecząco głową. - Należy zacząć przygotowania do wielkiego finału. Osobiście uważam, że największe szanse mają Justin i Chanel. - Justin uśmiechnął się, ja patrzyłam przez okno, czując na sobie wzrok innych. - ale warto spróbować. Zrobiłem dla Was rozpiski zajęć. Każda para na godzinę dziennie ma przeznaczoną salę, aby ćwiczyć. Proszę. - rozdał kartki z kolorowymi napisami. Nawet na nią nie spojrzałam. Myślałam o zrezygnowaniu i pojechaniu do domu. To byłaby wielka strata, ale nie zniosę "zmiennych nastrojów" tej divy, Biebera. Po zajęciach podeszłam do instruktora.
- Przepraszam. Chciałam powiedzieć, że.. myślę nad rezygnacją z tego obozu i przygotowaniach do finału z Bieberem.
- Chanel.. Usiądź. - usiadłam. - Dlaczego chcesz zrezygnować? Widzę jak kochasz to co robisz, widać jak taniec przez Ciebie przemawia. Więc raczej powinnaś mieć jakiś powód. - spojrzał na mnie pytająco.
- Osobisty. Nie chcę się nim dzielić.
- Zrobisz co będziesz uważała za słuszne. - westchnął. - ale przemyśl to, proszę Cię. Masz naprawdę wielkie szanse. Na występie będa łowcy talentów. Uważam, że mogą cię obczaić. - powiedział z uśmiechem wychodząc z sali.
- Tak, przemyślę. - powiedziałam i wyszłam powoli z budynku. Na ławce czekali na mnie Caitlin i Felix. Pomachałam im ze sztucznym uśmiechem. Podeszli do mnie.
- Nie rezygnuj ze swoich marzeń. - powiedziała Caitlin przytulając mnie.
- Wytłumaczyłem Justinowi tamto zajście. Było mu strasznie głupio, i..
- nie wybaczę mu. - powiedziałam patrząc w dal.
- Nie nalegam. - powiedział. - ale Wy jesteście..
- Felix, proszę! Wyzywa mnie, potem mówi, że mnie kocha, potem znowu ma za dziwkę. Ja tego nie chcę. Dużo lasek na niego leci. Poradzi sobie.
- a czy Ty sobie poradzisz? Zależy Ci na nim, a nawet nie powiesz mu, że go lubisz. Czego Ty się boisz? - zapytał Felix.
- Po pierwsze, nic do niego nie czuję. - powiedziałam starając się oszukać samą siebie. - A po drugie. To jeśli Ty powiesz Caitlin to co powinieneś to wtedy pogadamy. - Caitlin spojrzała na mnie a potem na niego. Felix rzucił tylko ;
- muszę iść. - i odszedł. Usiadłam na ławce.
- Co ja mam robić? - zapytałam Caitlin.
- a co mówi Ci serce, a co podpowiada rozum? - zapytała Caitlin.
- Serce chce być blisko, a rozum karze zwątpić. - powiedziałam wzdychając.
- A co jest dla Ciebie ważniejsze?
- Serce. - odpowiedziałam prosto, chociaż ciągle je ignorowałam. - Bo serce wraz z Tobą się rodzi, a rozum z czasem odchodzi. - zaśmiałyśmy się obie tuląc do siebie.
- I co teraz zrobisz? - zapytała Caitlin z poważną już miną.
- Zrobię to, co powinnam.. c.d.n
- Sama nie wiem. - westchnęłam. - Pójdę się przejść. - powiedziałam i odeszłam od mojej przyjaciółki. Skierowałam się w stronę skateparku. Usiadłam na ławce zastanawiając się nad tańcem. Czy wyjechać i olać to wszystko? Czy zostać i znosić zmienne humory Biebera? No właśnie, Bieber. Ciągle go kocham. Mimo wszystkiego co mi powiedział, co zrobił. Ciągle jest dla mnie ważny. Tylko czy mogę mu o tym powiedzieć? Czy mogę się z nim pogodzić? Po policzku spłynęła mi łza.
- Dlaczego płaczesz? - usłyszałam czyjś głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam jakiegoś chłopaka.
- Znamy się? - zapytałam. Podał mi szybko rękę.
- Przepraszam. Nie, ale często Cię tu widzę i pomyślałem, że może w końcu zagadam. - uśmiechnął się. - Jestem Cole. - uścisnęłam jego dłoń.
- Chanel. - powiedziałam starając się uśmiechnąć. Chłopak usiadł obok mnie.
- Dlaczego płakałaś? - zapytał prosto. Wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego pytasz?
- Bo nienawidzę tego widoku. Nie cierpię kiedy dziewczyna płacze na moich oczach. - spodobała mi się jego szczerość.
- Przepraszam. - mruknęłam. Zaśmiał się.
- Przepraszasz za to, że płaczesz? - zapytał. Również się zaśmiałam.
- Taak, chyba tak. - spojrzałam na niego.
- Miałabyś może ochotę na spacer? Ze mną?
- Jasne, ale nie teraz, przepraszam. Dasz mi swój numer? - zapytałam. Chłopak wyciągnął telefon.
- Wpisz mi swój. - wzięłam jego telefon i wpisałam swoje 9 cyfr. Wyciągnęłam swój telefon i podałam mu go. Chłopak wpisał swój numer i oddał mi komórkę. - Dzięki. - uśmiechnął i schylił się. - Czy to Twoje? - zapytał podając mi kartkę. Wzięłam ją.
- Taak. - spojrzałam na nią i mój wzrok zatrzymał się na dzisiejszej dacie. Za 15 minut mam próbę z Bieberem! Ekstra. - Przepraszam, muszę lecieć. - pobiegłam w stronę budynku, w którym miałam ćwiczyć z Bieberem. W drodze związałam włosy w kucyk, aby mi nie przeszkadzały podczas tańca. Eh, godzina zajęć. Tylko ja i on. Supeer - pomyślałam. Wpadłam do sali. Justin już tam był i rozgrzewał się.
- Przyszłaś.. - powiedział. Był wyraźnie zdziwiony.
- Nie miałam wyjścia. - tak naprawdę po prostu chciałam być blisko niego. Zdjęłam bluzę. - Masz coś? - zapytałam.
- Trochę. A Ty coś wymyśliłaś? - podszedł do mnie chcąc mnie złapać za rękę. Odsunęłam się i stanęłam przed lustrem.
- Coś. Ale to nie to samo co Twoje denne kroczki z tych Twoich głupawych teledysków. - uśmiechnęłam się słodko.
- Sądzisz, że nie umiem tańczyć jak Ty? - uniósł brwi do góry.
- Przekonajmy się. - włączyłam muzykę i ponownie stanęłam tyłem do Biebera. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się poruszać. Justin patrzył na mnie z bananem na twarzy.
- Niezłe ruchy. - powiedział zmieniając muzykę. - A umiesz tak? - teraz sala należała do niego. Nawet podobało mi się jak on tańczył, umiał się nieźle ruszać. Zmieniłam muzykę i pokazałam mu co ja potrafię. To było jak walka na taniec. I podobało mi się to. Pokazywaliśmy w tym siebie i to co czujemy. Ruchy były bardzo energiczne. Mieściło się w nich wiele emocji. Ustałam w miejscu by chwilę odpocząć. Spojrzałam w lustro i zauważyłam jak podchodzi do mnie Bieber. Objął mnie od tyłu i szepnął na ucho - umiesz coś jeszcze? - odwróciłam się do niego. Nasze twarze były bardzo blisko siebie.
- umiem całkiem sporo. - uśmiechnęłam się obejmując go za szyję. Justin zsunął frotkę z moich włosów. Potrząsnęłam głową aby lepiej się ułożyły. Justin objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Znowu zaczęliśmy tańczyć, tym razem oboje. Muszę przyznać, że podobało mi się to bardziej niż solo. Justin przechylił mnie. Odchyliłam głowę do tyłu czując, że to wszystko może się udać. Ponownie powróciłam do tej bliskości, którą przerwaliśmy. Długo tańczyliśmy przekazując sobie nawzajem co czujemy. Kiedy muzyka się skończyła przysunęliśmy się do siebie. Justin położył ręce na mojej talii. Objęłam go ponownie za szyję. Stykaliśmy się czołami oboje oddychając trochę nierówno (bez skojarzeń xD)
Przymknęłam oczy. Gdy je otworzyłam Justin wpatrywał się głęboko w moje oczy. Bieber musnał moje usta. Delikatnie. Bardzo delikatnie.
- To było całkiem niezłe. Jutro o tej samej porze. - rzucił i odszedł. Odetchnęłam głęboko i napiłam się wody. Związałam ponownie włosy w kucyk i wyszłam z sali. Po drodze minęłam Justina, który rozmawiał z jakąś laską. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Słucham?
- Chanel? - usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
- Tak, to ja.
- Cześć, tu Cole. - uśmiechnęłam się.
- Cześć. Jeśli masz teraz trochę czasu możemy się spotkać.
- Właśnie chciałem Ci to zaproponować. Czytasz w myślach? - zapytał żartem.
- To tylko jedna z moich zalet. - zaśmiałam się. - Za 15 minut w skateparku?
- Jasne. - rozłączyłam się i pobiegłam do domku. Przeszukałam moją szafkę i zdecydowałam się na czarne rurki i tunikę w różowo szarą kratkę. Do tego zwykłe trampki. Ruszyłam w stronę skateparku. Na ławce siedział Cole z jakimś chłopakiem. Podeszłam bliżej i moim oczom ukazał się.. JUSTIN O.O Otworzyłam szeroko oczy i buzię, którą po chwili zamknęłam.
- Cz.. cześć. - przywitałam się.
- To ja już pójdę. - powiedział zdziwiony Justin patrząc na mnie.
- Nara. - Cole pożegnał się z Justinem, a ten odszedł patrząc w ziemię. Cole pocałował mnie w policzek. - Hej. To na co masz ochotę?
- A Ty?
- Na dużo rzeczy. - uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Pomyślałam o Justinie i wyrwałam ją. Spojrzał na mnie.
- Przepraszam, ale..
- Spoko. - uśmiechnął się chłopak. Pomimo tego świetnie spędziliśmy czas. Byliśmy na spacerze, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, potem poszliśmy do kawiarni. Wieczór był bardzo miły. Polubiłam Cola, a on chyba polubił mnie. Ale czy nie za bardzo? Kiedy ustaliśmy pod moim domkiem zbliżył się do mnie i pocałował mnie w policzek. - dziękuję za miły wieczór.. - powiedział.
- ja również. - już chciałam odejść kiedy..
- czekaj. - powiedział cicho chłopak i pocałował mnie czule w usta. Odwzajemniłam pocałunek chociaż sama nie wiem czemu. Czyżby chwila słabości? Cole objął mnie, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję. Jednak kiedy pomyślałam o Bieberze od razu wszystko przerwałam. Co ja robię?!
- Przepraszam. - powiedziałam. - Pójdę już.
- Chanel, ja.. - szybko weszłam do domku i rzuciłam się na łóżku. W nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o NICH. Dlaczego całowałam się z Colem? Przecież kocham Justina! Ehh, co ja robię.. Rano, a właściwie 0 12.30 pojechałam do skateparku na desce. Śmigałam na rampie kiedy nagle zobaczyłam Justina. Podjechał do mnie.
- Cześć.
- Siema. - uśmiechnął się. - jak tam wczorajsza randka?
- Zazdrosny? - uniosłam brwi do góry. Chłopak podrapał się po głowie zmieszany.
- N.. nie. Tylko.. - zaśmiałam się.
- spoko, spoko. Później mi wytłumaczysz. - chłopak wyszczerzył się.
- Wiesz, wczoraj, kiedy tańczyliśmy..
- Było fajnie. - powiedziałam.
- Tak.. Nawet bardzo. Przepraszam, że tak szybko odszedłem, ale..
- Ale? - uniosłam brwi do góry. Chłopak nie patrzył na mnie.
- Ale kiedy jesteś tak blisko, to zaczynam wariować i nie mogę Ci powiedzieć, że..
- Że?! - zapytałam zniecierpliwiona.
- że ja.. ja Cię.. - wpatrywałam się w niego w milczeniu, czekając, aż dokończy..
Cisza trwała kilka minut, ale dla mnie to było jak kilka godzin.
- No powiedz coś wreszcie! - krzyknęłam zniecierpliwiona. Bieber spojrzał na mnie, jego smutne oczy nagle stały się inne. Chłodne spojrzenie chłopaka zmierzyło mnie w jednej chwili.
- Szczerze mówiąc zaczynasz mi działać na nerwy. - powiedział patrząc mi w oczy.
- O co Ci..
- Powinnaś wiedzieć o co mi chodzi. Nie udawaj głupiej. Naprawdę nie wiesz co mnie boli? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. - Chanel do jasnej cholery! Przecież wiesz, że Cię kocham! - krzyknął innym tonem, niż wydawało mi się, że powinien.
- Dalej nie rozumiem, dlaczego "działam Ci na nerwy". - powiedziałam zdezorientowana.
- Boże. - chłopak złapał się za głowę. - Rozumiem, że jesteś zakochana, ale jak mogłaś naopowiadać mu tyle bzdur na mój temat?! - co? o co mu chodzi?! - trzymaj, może to Ci coś podpowie. - podał mi jakąś fotografię i szybko odjechał.
- Justin! - krzyknęłam, ale nie zatrzymał się. Spojrzałam na zdjęcie, już wiedziałam co go zabolało. Na otrzymanej fotografii całowałam się z Colem. Usiadłam na ławce trzymając się za głowę. Co on mógł nagadać Justinowi? A ten uwierzył. Uwierzył i cierpi. Przeze mnie. Zaczęłam płakać. Bieber ma mnie teraz za podłą lafiryndę, która lubi się puszczać z każdym kogo zna. Czułam się jak dziwka. Łzy spływały po moich policzkach.
- Co Ty tu robisz? - zapytał ktoś. Uniosłam głowę.
- Nie widzisz?! Ryczę! - krzyknęłam do Cola. - idź stąd.
- Myślisz, że jeśli zakryjesz się włosami i usiądziesz tutaj to nikt się nie dowie, że płaczesz? Ja to wiem!
- Tylko dlatego, że Ci powiedziałam! - niezdarnie próbowałam przestać szlochać.
- Nie chcę żebyś płakała. - powiedział.
- Bo co? Bo musiałbyś mnie pocieszać? - prychnęłam.
- Bo wiem, że płaczesz przeze mnie. - spojrzałam na niego.
- Ale płaczę dla siebie! To mój ból i moje łzy, więc jeśli byłeś na tyle bezczelny, aby stać się ich powodem, to daruj sobie i spierdalaj! - krzyknęłam płacząc. Mimo tego, że kazałam mu odejść to ja odeszłam. Nagle coś wypadło mi z kieszeni. Spojrzałam na kartkę. Próba! Próba z Bieberem, może tam mu wszystko wytłumaczę? Pobiegłam się przebrać. Kiedy podeszłam do szafy ujrzałam obok niej jakieś drzwi. Dziwne, dlaczego wcześniej ich nie widziałam? Otworzyłam je. Stało tam pianino, gitara i mikrofon. Wzięłam z rogu krzesełko i chwyciłam gitarę. Zaczęłam śpiewać piosenkę Taylor Swift - White horse. - That I'm not a princess, this ain't a fairytale.. - śpiewałam. Kiedy skończyłam usłyszałam dźwięk telefonu. Odczytałam smsa od nieznanego numeru. "niezły głos". Migiem odwróciłam się do tyłu. - Ktoś tu jest? - krzyknęłam. Nikt się nie odezwał. Odłożyłam gitarę i pobiegłam do sali, gdzie miałam próbę z Bieberem. Jego jeszcze nie było, a może nie przyjdzie? Westchnęłam i włączyłam muzykę. Przymknęłam oczy i zaczęłam tańczyć. Nie otwierałam ich i tak było mi lepiej. Wtedy wszystko lepiej czułam, mogłam sobie wyobrazić lepsze chwile. Uśmiechnęłam się lekko kiedy poczułam, że ktoś mnie objął od tyłu. Jego dotyk był taki.. delikatny. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Za mną stał oczywiście Bieber. Nic nie mówiłam. On także.
- Nie mogłaś na mnie zaczekać? - zapytał.
- Justin.. Ja go nie kocham. - zmieniłam temat.
- Całowałaś go. - powiedział nie zdejmując dłoni z mojej talii.
- Tak, ale.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Na to nie mam wytłumaczenia.
- Spokojnie, nie będę Ci robił wyrzutów z tego powodu. Nie mam takiego prawa. - obrócił mnie tak, że stałam przodem do niego.
- Masz duże prawo. Większe, niż myślisz. - powiedziałam patrząc na niego.
- Nie prawda. Nie jesteś moją własnością, nie mogę Ci zakazywać kochać kogoś. Możesz kochać Cola, Michaela, kogo zechcesz. - mówił - ale osobiście uważam, że do mnie pasujesz najlepiej. - uśmiechnął się szeroko.
- Justin, ja.. - jego ręce zjechały po moich plecach i zatrzymały się na moich biodrach.
- Zamknij się. - powiedział cicho zbliżając swoją twarz do mojej. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Najpierw tylko delikatnie musnął moje wargi. Potem jeszcze raz, aż w końcu nie pozwoliłam mu rozdzielić naszych ust. Połączyliśmy się w czułym pocałunku, który przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Wplotłam mu rękę we włosy. Justin przycisnął mnie mocniej do siebie. Z każdą chwilą czułam, że coraz bardziej go kocham. Kiedy czułam jego wargi na swoich świat wariował. Stawał się bardziej kolorowy, nie ociekał już zwykłością. Mój oddech stopniowo tracił zdrowy rytm. Nagle poczułam, że zostałam przyparta do lustra. Uderzyłam o nie plecami, ale nie przerywałam całowania. Bieber położył dłonie na moich policzkach. Objęłam mocniej jego szyję. W ustach poczułam gorący oddech Justina.
- Mhm! - usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Migiem oderwałam się od Biebera i ujrzałam.. intruktora tańca. O kurwa, wpadka. O.O - Przepraszam bardzo, co Wy tutaj robicie?!
- Mamy próbę. - powiedział Bieber.
- A co ćwiczycie?
- Ehm, całowanie?? - ah, ten Justin xD
- Czy ja Wam aby nie przeszkodziłem?! - krzyknął instruktor.
- Szczerze mówiąc, to nawet bardzo. - powiedział mój miły kolega XD. Instruktor miał dosyć użerania się z Bieberem, jego wzrok zatrzymał się na mnie. Spłonęłam rumieńcem.
- Widzę, zmieniona decyzja, panno Black? - uśmiechnął się.
- T.. ttak. - powiedziałam patrząc na moje buty.
- Oj, Chanel. Oj, Justin. Ćwiczcie. Ale takie mizianki to na wielki finał. - puścił do mnie oko i wyszedł. Bieber odwrócił się do mnie.
- Boże, dziewczyno, chcesz mnie wpędzić do grobu? - zapytał ze śmiechem.
- Na razie tylko kopię dół. - wytknęłam język i poszłam włączyć inną muzykę. Po skończonej próbie wyszłam z sali i ujrzałam całującą się parę. Otworzyłam szeroko oczy rozpoznając twarz..
.. Stelli i mojego byłego - Michaela. Otworzyłam szeroko oczy. Wow, akcja nieźle się toczy. Zaśmiałam się pod nosem czując na sobie spojrzenie Michaela.
- Cześć. - rzuciłam i poszłam dalej.
- Nie rozumiem. Miała być zazdrosna! - krzyknął mój były myśląc zapewne że go nie słyszę. Uśmiechnęłam się szeroko myśląc o Justinie. Jutro wielki występ. Chyba powinniśmy trochę poćwiczyć. Instruktor kładzie w nas wielkie nadzieje, ale dlaczego w nas? No trudno, trzeba się postarać.
- Elo. - powiedziałam do Caitlin.
- Cześć. - przytuliła mnie.
- Co tam? Powinnyśmy spędzić w końcu ze sobą trochę czasu. Przez te tańce oddalamy się od siebie. - westchnęłam.
- Nie martw się, kochana. - uśmiechnęła się. - wiesz, rozmawiałam z Felixem i..
- i ?!?! - krzyknęłam zniecierpliwiona. Czyżby chłopczyna się przełamał?
- Powiedział "ja Cię bardzo..", ale nie dokończył. Powiedział, że musi iść. - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- On Cię lubi Caitlin. Lubi, lubii. - powiedziałam.
- Yyy.. No ten..
- Daj spokój, widzę jak na niego patrzysz. - uniosłam brwi do góry.
- No bo w sumie to on jest.. całkiem spoko, no nie? - Cait popatrzyła w Ziemię zapewne rumieniąc się.
- Doskonale do siebie pasujecie! - zapewniłam. - o wilku mowa. - zobaczyłam Felixa idącego w naszą stronę. - Cześć! - krzyknęłam.
- Siema. - uśmiechał się chłopak.
- To ja już pójdę, zostawię Was samych. - rzuciłam im obu krótkie spojrzenie i pobiegłam do domku. Spodobał mi się tamten kącik, w którym stałą gitara i cała reszta. Rozejrzałam się i weszłam tam. Zaczęłam grać jakąś melodię, taką, która po prostu przychodziła mi do głowy. Po chwili zaczęłam śpiewać. - did you forget,
that I was even alive? Did you forget, everything we ever had? Did you forget, did you forget, about me?... - śpiewałam. Patrzyłam w okno myśląc o Michaelu i Justinie. Zastanawiałam się jakie uczucia zawładnęły mną gdy całowałam Justina, a jakie gdy widziałam mojego byłego z inną? Nie kocham go, nie kocham go. - przekonywałam się, ale to było małe kłamstwo. Rzeczywiście nie czułam do niego tego, co kiedyś, ale mimo to.. Dziwnie się czułam. Czy coś jest ze mną nie tak? Mając przy sobie ideał, który wiem, że mnie kocha, myślę o jakimś debilu, który potrafił TYLKO ranić. Nawet nie umiał okazywać mi swoich uczuć. Zaśmiałam się lekko czując, że w kieszeni wibruje mi komórka. Sms od numeru, którego nie znam. "a może zaśpiewasz dla mnie?" Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. Dziwne, znowu ktoś mnie słyszał? Ale nikogo nie widać. Postanowiłam zaśpiewać jeszcze raz. Sms. "dlaczego się tak chowasz? pokaż swój talent światu."
- kim jesteś? - odpisałam. "nie znasz mnie, Chanel", - więc skąd Ty mnie znasz i skąd wiesz jak śpiewam? - napisałam. "jestem bliżej, niż myślisz." Przestraszyłam się. Rozejrzałam się dookoła i wybiegłam z pokoik, w którym śpiewałam. Szłam powoli przez pokój, aż w końcu potknęłam się i wyłożyłam na środku pokoju.
- No kurwa. - zaklęłam. Wstałam i wyszłam z domku zastanawiając się kim jest osoba, która do mnie pisze. Wpadłam na kogoś i z hukiem poleciałam na ziemię. - nie no, znowu?! - zasyczałam.
- Patrz jak chodzisz. - zaśmiał się ktoś. Uniosłam wzrok i zobaczyłam śmiejącego się Justina.
- No tak, boki zrywać. - uśmiechnęłam się krzywo chwytając jego dłoń. Bieber pomógł mi wstać. Zaczęłam iść w przeciwną stronę, ale on mnie objął i nie dał odejść.
- Co Ty, fochasz się? - zapytał ze śmiechem.
- tak, puść. - niezdarnie próbowałam się wyrwać. W końcu dałam sobie spokój i tak mnie nie puści. Justin przybliżył wargi do mojego policzka.
- Wybacz, ale gdybyś tylko zobaczyła swoją minę. - zaśmiał się lekko. Nie odpowiedziałam, jego dotyk - zarówno jego usta jak i dłonie obejmujące moją talię rozpraszały mnie. - No już, nie gniewaj się. - czułam, że uśmiecha się dotykając ustami mojego policzka. Jego wargi zjechały trochę niżej i zatrzymały się przy kąciku moich ust.
- Ttak, jasne, spoko. - wydukałam. Zauważyłam, że Michael się nam przygląda. - No nie. - jęknęłam.
- o co chodzi? - zapytał Justin odwracając mnie tak, abym stała przodem do niego.
- Tam stoi mój były. - powiedziałam.
- Może Cię śledzi. - Justin zaśmiał się patrząc w jego stronę.
- Raczej moją "miłosną" karierę. - popatrzyłam na niego.
- brzmi ciekawie. - Justin wyszczerzył się do mnie.
- Nie dla mnie. - westchnęłam. - może zrobimy jeszcze jedna próbę? generalną? Jutro wielki występ. - wywróciłam oczami. Justin pogłaskał mnie po policzku i poszliśmy do sali, w której ćwiczyliśmy. Próba nie trwała długo. Wszystko mieliśmy dopracowane. Rozeszliśmy się i poszliśmy do naszych domków. Zasnęłam bardzo szybko, w sumie nie dziwię się, byłam bardzo zmęczona.
DZIEŃ WIELKIEGO WYSTĘPU, POMOCY : O
Wstałam o 10.00. O 13.00 był występ. Zrobiłam sobie loki i makijaż. Jakiś ciemny, ale kij z tym. Ubrałam się - oczywiście nie w dresy i luźną koszulkę. xD Wyszłam o godz. 12.00 i udałam się do budynku, gdzie już schodzili się goście, a wśród nich łowcy talentów i inne takie typy.
- Bu! - krzyknął ktoś, aż podskoczyłam.
- Jezu, Justin, kretynie! - wysapałam xD
- też Cię kocham. - uśmiechnął się szeroko i cmoknął mnie w usta. - jesteśmy ostatni.
- Tym lepiej, przećwiczymy jeszcze? - zapytałam.
- Jasne. - i poszliśmy do sali, w której mogliśmy zacząć ćwiczenia. Kiedy nadszedł ten moment w tańcu, w którym jesteśmy najbliżej siebie Justin próbował mnie pocałować.
- Skup się. - nakazałam.
- To nie fair. - ułożył usta w podkówkę.
- Na grzecznych zawsze czeka nagroda. - uniosłam brwi do góry. Justin posłusznie zaczął tańczyć. Po próbie podszedł do mnie i zapytał.
- Co wygrałem? - rozczochrałam mu włosy.
- Pasuje Ci? - wyszczerzyłam się. Justin przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek.
- A Ci? - również się wyszczerzył.
- Jak najbardziej. - zaśmiałam się. - Chodź, zaraz my. - pociągnęłam go za rekę.
- A teraz przed Wami niesamowity Justin Bieber! - krzyknął ktoś, ale chyba zapomniał, że Just nie tańczy sam. - i jego partnerka Chanel Black. - dodał ciszej jakby to nikogo nie obchodziło. Zaśmiałam się tylko i weszliśmy na scenę.
- Postaraj się. - powiedziałam cicho.
- Dla Ciebie wszystko. - usmiechnął się i zaczęliśmy tańczyć. Szło nam świetnie. Nie pomyliliśmy nawet najtrudniejszych kroków. Myślałam tylko o tym, jak bardzo kocham Justina. Taniec łączył nas i pokazywał co czujemy bez żadnych słów. Oczywiście było pewne, że wszyscy patrzyli na gwiazdę Biebera, a nie na jakąś nieznaną Black, ale nie przeszkadzało mi to. Muzyka skończyła się, nasz dynamiczny taniec również. Patrzyliśmy na siebie, wszyscy bili brawo, fanki Justina piszczały, ale my słyszeliśmy tylko siebie.
- Świetnie Ci poszło
- Tobie również. - powiedział cicho. Justin pocałował mnie czule, chociaż wiedział, że wszystkie spojrzenia skierowane są na nas. Zakichane fanki zaczęły robić głośne "uuu", padały też wyzwiska w moją stronę, ale nie obchodziło mnie to. Objęłam Justina za szyję, a on położył ręce na moich biodrach. Nie obchodziło nas to, że gapi się na nas tłum ludzi i zapewne - paparazzi. Kiedy skończyliśmy się całować znowu zaczęto bić brawa. Zaśmialiśmy się, ukłoniliśmy i zeszliśmy ze sceny. Następnie czekaliśmy pół godziny na ogłoszenie wyników. Facet gadał jakies pierdoły a potem przeszedł do rzeczy. Ścisnęłam Justina za rękę.
- Trzecie miejsce należy do.. - zajrzał w kartkę. - Samanthy i Chrisa! - tamci odebrali nagrodę i gratulacje, blabla. - Durgie miejsce zajęli.. Caitlin i Cody! - zaczęłam bić brawo gdy moja przyjaciółka weszła na scenę. - Pierwsze i najważniejsze miejsce należy do niesamowitych, niepowtarzalnych i oczywiście najbardziej utalentowanych.. JUSTINA I CHANEL! - zaczęłam piszczeć. Rzuciłam się Justinowi na szyję. Bieber uśmiechał się szeroko. Na scenie odebraliśmy gratulacje i cali szczęśliwi pognaliśmy do mojego domku.
- Nie sądziłam, że nam się uda. - powiedziałam uradowana.
- A ja tak, dla mnie zawsze jesteś najlepsza. - Bieber z uśmiechem przytulił mnie. - Mogę Ci coś powiedzieć?
- Jasne.
- Kocham Cię. Cholernie Cię kocham! - powiedział i wyszczerzył się do mnie całując w kącik ust.
- A ja, mogę Ci coś powiedzieć? .. - zapytałam z udawanym żalem.
- Oczywiście..
- Ja też Cię kocham! - rzuciłam się na niego i razem wylądowaliśmy na moim łóżku. Justin zaczął się śmiać, więc ja też.
- Musiałaś mnie tak straszyć? Już myślałem, że chesz..
- Zamknij się. - zacytowałam go, kiedyś gdy chciał coś zrobić, powiedział do mnie to samo. Dotknęłam dłonią jego policzka i przybliżyłam się do niego. Patrzyłam mu tylko w oczy. Bieber pogłaskał mnie dłonią po rozgrzanym policzku uśmiechając się do mnie. Również się uśmiechnęłam. Miałam przed sobą mój ideał. Mój jedyny, niepowtarzalny Bieber. Zbliżyłam się do niego i teraz stykalismy się nosami.
- Błagam Cię, dziewczyno! - zamruczał cicho.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Pocałuj mnie. - powiedział, a jego wyraz twarzy stał się bardziej poważny. Przybliżyłam moje usta do jego ust. Lekko musnęłam jego dolną wargę. Justin zamkną oczy, więc i ja to zrobiłam. Wplotłam moje dłonie w jego włosy. Boże, jego włosy.. One są takie zajebiste (xD). Justin jedną rękę zatopił w moich włosach, a drugą jeździł po moich plecach. Kiedy go całowałam nie liczyło się nic innego. Cały świat przestawał istnieć, liczył się tylko on. Tylko jego ciepłe wargi muskające moje. Delikatny pocałunek przeradzał się w bardziej czuły. Przekazywaliśmy sobie co czujemy w sposób, który obojgu nam odpowiadał - bez słów. Niestety to co najlepsze szybko się kończy. Nie mówię tu o pocałunku, ale od niedawna kłócę się z własnymi myślami. Czy wszystko się zniszczy? Czy los da nam trochę czasu na bycie ze sobą, a potem wszystko się rozsypie? Znowu będę cierpieć i uronię morze łez? Justin mnie znienawidzi? Stracę do niego zaufanie? Scenariuszy było wiele, bardzo wiele. Odgoniłam od siebie złe myśli i skupiłam się na całowaniu Biebera. Nagle on wszystko przerwał i zaczął się wpatrywać głęboko w moje ślepia (XD). - Masz takie cudne oczy. - powiedział rozmarzony. Ja mam cudne? Chyba nie wie co mówi. Te moje gały to nic w porównaniu do jego nieziemsko boskich tęczówek. Bo niczyje oczy nie są takie jak jego - takie przeszywająco kakaowe.
- Twoje są nieziemskie. - powiedziałam z uśmiechem.
- W Twoich kryją się wszystkie uczucia.
- W Twoich kocha się tysiąąąące nastolatek. - wyszczerzyłam się.
- A Twoje są..
- Tylko Twoje. - zapewniłam. - czuwają dla Ciebie, błyszczą dla Ciebie i patrzą na cały ten nudny świat tylko dla Ciebie. - powiedziałam i pocałowałam go czule. Zmieniliśmy pozycję (xD) i teraz leżeliśmy bokiem do siebie. Uwielbiałam patrzeć się na Justina, tak siedzieć i marzyć o jego oczach, o jego wargach, o nim. Justin dotknał mojego policzka. Przeszyły mnie przyjemne dreszcze. Patrzyłam się na niego i patrzyłam. To było jak uzależnienie, nie mogłam przestać.
- Chciałabyś być tą jedyną, sławnej divy - Biebera? - zapytał szczerząc się.
- Nie. - odpowiedziałam. Justin patrzył na mnie. - Chciałabym być dziewczyną jedynego, niepowtarzalnego, nie zapatrzonego w siebie Justina. - uśmiechnęłam się przytulając Biebera. Z policzka spłynęła mi łza. Leżeliśmy przytuleni kiedy nagle Justin zauważył, że płaczę.
- Co jest? Jesteś jakaś dziwna.. - powiedział patrząc na mnie.
- Dziwna? Nie, Justin. Szczęśliwa. - szepnęłam i cmoknęłam go w usta. Patrzyłam się na niego przez długi czas.
- Dobra, jestem przyzwyczajony, że się na mnie gapią, ale dziewczyno, to już przesada! - zaśmiał się. Wypięłam język i walnęłam go poduszką. - Au! - zawołał. - Hej, nie byłem gotowy! - wziął poduszkę, ale zanim mnie walnął wstałam i rzuciłam na niego swoją. Migiem pociągnał mnie za rękę i teraz ja leżałam, a on klękał nade mną, walił mnie po głowie poduszką i łaskotał mnie. Zaczęłam się śmiać. Nie wiem z czego, ze szczęścia? Tak, byłam szczęśliwa. Poczułam, że przyłożył mi poduszkę do twarzy. Prawie nie mogłam oddychać w dodatku jakieś pierze z poduszki właziło mi do ust.
- Proszę, zdejmij to ze mnie! Zrobię wszystko co zechcesz! - krzyknęłam zza poduszki. Migiem ją zdjął, siedział na mnie, a jego twarz była bliżej niż myślałam, popatrzył na mnie.
- Wszystko, mówisz? - poruszył brwiami.
- Hmm, może. - próbowałam wstać, ale mnie przytrzymał.
- Lubisz mnie? - zapytał.
- Oczywiście debilu. - zaśmiałam się i klepnęłam go w ramię.
- a jak bardzo? - przybliżał się do mnie.
- Bardzo, bardzo.. bardzo. - powiedziałam ze śmiechem, mogłam to ciągnąć w nieskończoność. - a teraz mnie puść!
- Nie, nie. potrzebuję dowodów! - powiedział z poważną miną, ale widać było, że zaraz nie wytrzyma i zacznie się śmiać. Spojrzał na mnie.
- Skoro nalegasz.. - powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie za szyję. Zamknęłam oczy, kiedy on jeszcze na mnie patrzył. Musnęłam jego dolną wargę, potem jego całe usta i odsunęłam go od siebie. - no, już, puszczaj. - zaśmiałam się.
- Oj, czekaj. Za chwilę, maleńką chwilkę. - szepnął i uśmiechnął się. Przybliżył swoją twarz do mojej, położył się na mnie po czym pocałował mnie. Pocałunek był czuły. Stawał się coraz bardziej namiętny i "drapieżny". Jego ręce spoczywały na moich biodrach, moje obejmowały jego szyję. Przerwał na chwilę po to aby zmienić pozycję (XD) leżeliśmy teraz na bokach, przodem do siebie. Wplotłam mu palce jednej ręki we włosy, on swoją ręką gładził moje plecy. Całowaliśmy się dłużej niż zwykle, brakowało mi oddechu, ale nie miałam nic przeciwko dalszej "grze". Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym całowałam go bardziej poważnie, chciałam mu przekazać swoją miłość, swoje uczucia, zaufanie. Justin świetnie całował, kochałam jego usta! (lol xD) Przerwaliśmy pocałunek i patrzyliśmy sobie w oczy. Głaskałam go po policzku, on przyciskał mnie lekko do siebie.
- Kocham Cię.. - powiedziałam prawie szeptem. - Jeszcze nigdy, przy nikim się tak nie czułam. - rzekłam szczerze, a chłopakowi zapaliły się oczy.
- Tak samo ja.. Jesteś dla mnie najważniejsza, Chanel, jesteś tą jedyną. - oczy mi się zaszkliły.
- Kocham Cię, Justin. - powtórzyłam bezgłośnie, a z oka popłynęła mi powoli łza. uśmiechnęłam się lekko, Justin otarł mi łzę z policzka. Wtuliłam się głową w jego pierś. Justin przytulił mnie czule i tak zasnęłam w jego ramionach. Bezpieczna, szczęśliwa, zakochana. Obudził mnie dźwięk smsa..
Niechętnie odczytałam treść smsa. "Słodko, gołąbeczki, ale uważaj Skarbie, bo Twój kochany Ci nie ufa." Otworzyłam szerzej oczy.
- Co się stało? - zapytał Justin. Podałam mu telefon.
- Nie wiem kto to. Ciągle do mnie pisze. Kiedy byłam w tym domku sama i śpiewałam, on mnie słyszał. Nie wiem jakim cudem. Napisał, że go nie znam, ale on mnie zna, bo wie jak mam na imię. Troche zaczynam się niepokoić. - skrzywiłam się. Justin tylko pocałował mnie w czoło. Od razu było mi lepiej. Przytuliłam się do chłopaka. - jak się spało? - zapytałam.
- Nie zmrużyłem oka. - powiedział z uśmiechem.
- Dlaczego? - podniosłam się zaniepokojona. Chłopak usiadł opierając się plecami o tył łóżka i położył sobie moją głowę na kolanach. Splotłam nasze dłonie i bawiłam się nimi.
- Bo ja wiem. - wzruszył ramionami. - Wolałem patrzeć na Ciebie, tak słodko spałaś. - powiedział - No i słuchałem co mówiłaś.. - zaśmiał się cicho.
- Gadałam przez sen?! - byłam zdziwiona, nigdy mi się to nie zdarza. Poczułam się jak osoba z napadem downa (o__O)
- Tak.. - pogłaskał mnie po policzku.
- No nie.. - jęknęłam. - co takiego wygadywałam? - skrzywiłam się, ostatnio często się krzywię (lol). Justin popatrzył na mnie z czułością.
- Powiedziałaś, że mnie kochasz..
- Żadna nowość, mogę powiedzieć nawet teraz. - zarumieniłam się.
- W sumie to zawsze miło usłyszeć. - uśmiechał się lekko.
- Kocham Cię. - powiedziałam. Usmiechnął się szeroko. Patrzylismy na siebie.
- Nie no, zaraz nie wytrzymam. - jęknął Justin.
- O co chodzi? - zapytałam zdziwiona. Justin przybliżył się do mnie i zaczął całować. I wcale nie miałam nic przeciwko temu. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, ale zaraz zawładnęło mną dziwne uczucie. Niby szczęście, niby wszystko super i w ogóle, ale coś czułam, że wszystko może się zmienić. ODEJDŹ - pomyślałam o złej myśli. Kiedy skończylismy się całować spojrzałam w jego tęczówki. - Boże.. musisz mieć takie piękne oczy? - dotknęłam ręką jego policzka.
- Jakbym ich nie miał to byś mnie nie kochała. - wypiął język.
- No wiesz.. - żachnęłam się. - chociaż w sumie, tylko one są w Tobie tak pociągające. No i jeszcze to. - dotknęłam jego fryzury wyszczerzając się. Chłopak potrząsnął włosami z uśmiechem, a ja cicho westchnęłam - że też ideały istnieją. Kto by pomyślał. Przytuliłam się do Biebera i nic nie mówiąc odpłynełam w krainę marzeń :D
Tego samego dnia, była impreza u Felixa. Miałam tam spotkać się ponownie z Justinem, niestety Felix zaprosił Michaela i Stellę. Eh, mój były i jego była, no ekstra.. Ubrałam jeansy rurki, tunikę z cekinami na ramiączka, zrobiłam sobie lekkie loki i wyszłam z domu. Złapał mnie tam Justin.
- Ślicznie wyglądasz. - cmoknął mnie w policzek.
- Ta, jasne, to zwykły top i dżinsy - powiedziałam - ale dzięki. - uśmiechnęłam się. Objął mnie i poszliśmy do Felixa. Kiedy weszliśmy do domu wszyscy już tańczyli. Usiadłam z Justinem na sofie. Pocałował mnie i powiedział prosto;
- Kocham Cię. - zaśmiałam się delikatnie.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnął się do mnie i już znowu miał mnie pocałować, kiedy podeszła do nas Stellunia.
- Just, zatańczysz? - Bieber spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Jasne. - powiedział Justin, a Stella wzięła go za rękę i poszli na parkiet. Jednak zanim to zrobili Justin nachylił się i cmoknął mnie w policzek. - Kocham. - powiedział cicho. Uśmiechnęłam się. Wstałam i podeszłam do okna. Na szkle widziałam odbicie byłej Justina. Wrr, ale się klei. Skrzywiłam się, ale widząc jak Bieber lekko ją odpycha usmiech powrócił na twarz. Zapatrzyłam się w to co za oknem. Było już ciemno. Wiatr lekko wiał wykrzywiając trochę drzewa. Nagle ktoś objął mnie od tyłu, myślałam że to Justin, ale był to Michael. Próbowałam mu się wyrwać.
- Znowu się spotykamy skarbie. - powiedział i zaśmiał się.
- Zwariowałeś?! Puszczaj mnie idioto! - krzyknęłam. Nagle zaczął mnie całować. Odpychałam go od siebie, ale nadal czułam jego usta na swoich, był po prostu silniejszy, położyłam mu ręce na policzkach i próbowałam odciągnąć jego twarz. Kiedy już przestał. - Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęłam, puścił mnie. - Jesteś nienormalny! - powiedziałam. Ten tylko śmiał się i po chwili wiedziałam z czego. Spojrzałam za mojego byłego i zobaczyłam że stoi tam Justin. Spojrzałam na niego. - Justin, to nie tak jak..
- Daj spokój, kogo chcesz oszukać? Zdradziłaś.. okłamałaś mnie.. - prychnął - a ja Ci zaufałem, debil ze mnie, no nie? Jednak go kochasz. - westchnął. - kurwa, ale byłem głupi.. - oczy mu się zaszkliły. Nie chcę żeby cierpiał! Do oczu napłyneły mi łzy, kiedy odchodził..
- Justin, pozwól mi wytłumaczyć! - krzyknęłam. Spojrzał na mnie i pobiegł po schodach na górę. Zaczęłam płakać. - I co, jesteś zadowolony?! - wykrzyczałam do Michaela.
- Jasne, że tak, wszystko poszło według planu. - powiedział śmiejąc się.
- Ty świnio. - wyszeptałam i walnęłam go w twarz. Odeszłam szybko i usiadłam na kanapie. Podwinęłam nogi i ryczałam.
- Co jest? - to był Felix. Spojrzałam na niego i opowiedziałam mu wszystko. Ledwo szeptałam, bo ciągle chlipałam.. - Kurwa, ostro. Więc teraz wszystko w jego rękach..
- Gdzie go mogę znaleźć? - zapytałam złamanym głosem
- Pewnie w tym pokoju na górze. Ostatni po lewej. Życzę szczęścia. - powiedział i uśmiechnął się.
- Dzięki. - powiedziałam z płaczem i poszłam na górę. Zastanawiałam się jak wytłumaczyć Justinowi to zajście. Nie długo szukałam pokoju. Kiedy go otworzyłam.. nie mogłam uwierzyć. Przetarłam moje trochę wilgotne oczy. Stella leżała na Justinie i całowali się. On obejmował ją czule. - O boże.. - wyszeptałam. Jak on mógł?! To wszystko z zemsty?! Nie mogłam w to uwierzyć! W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały..
* oczami Justina *

Patrzyłem na nią bez słowa. Może teraz zrozumie jak się poczułem. Wiedziałem jak się zachowuje gdy kłamie, a jak gdy jest na maksa szczera. Posłałem jej cwany uśmieszek. I co teraz?
- Justin.. ? - "zapytała" zdziwiona załamanym głosem. - Dlaczego.. Jak.. Co.. - chyba nie wiedziała co powiedzieć. Jej oczy wyglądały jak by były ze szkła. Zbierały się w nich łzy.
- O co Ci chodzi? - udawałem, że nie rozumiem. Pocałowałem znowu Stellę, która tylko uśmiechała się. Chanel w tym czasie przymknęła oczy i zakryła twarz dłonią, po chwili jej dłoń zawędrowała z powrotem do kieszeni spodni.
- Ja.. Jak mogłeś? Ja Ci zaufałam. - mówiła. - Myślałam, że jesteś szczery.. że to co wtedy mówiłeś.. - miała wciąż zamknięte oczy.
- Chwila, ja nie jestem szczery?! A Ty? Ty możesz całować się z jakimś kolesiem, a ja nie mogę pocałować innej?! - zapytałem ostro posyłając jej groźne spojrzenie.
- Ja go nie pocałowałam, Justin! Nie zrobiłabym Ci tego! To on podszedł i pocałował mnie.. Ja chciałam to przerwać! On.. on był w zmowie z.. - spojrzała na Stellą, która dalej się uśmiechała, chciałem zobaczyć wyraz twarzy Chanel. - Justin, to wszystko nie tak! Ja kocham Ciebie, przecież wiesz, wtedy w nocy.. byłam szczera, a Ty.. to wszystko z zemsty?! - była w szoku, patrzyła w dal.
- Myślisz, że Ci uwierzę? Wszystko widziałem, jak go przytulałaś i w ogóle. A teraz bezczelnie kłamiesz.. - spojrzałem na nią z groźną miną.
- Justin, ja nie kłamię. - powiedziała cicho. - wiesz, jaka jestem.. - powiedziała kręcąc głową. Chyba płakała, bo nie chciała na mnie spojrzeć, a zawsze ukrywała łzy.
- Teraz już wiem. - powiedziałem prosto. - a Stella mnie ostrzegała. - powiedziałem zimnym głosem samą prawdę.
- Justin ja.. wiem, że mi nie uwierzysz, ale ja tylko.. ja chciałam być szczęśliwa, z Tobą.. Tak z TOBĄ! bo Cię kocham i myślałam, że Ty mnie też.. że jestem tą jedyną, tak jak mówiłeś, a Ty.. Myślałam, że mnie kochasz. - powiedziała tylko. Już chciałem jej prychnąć prosto w twarz i powiedzieć, że jest nieszczera, kłamliwa i różne inne rzeczy, ale kiedy na mnie spojrzała, jakoś nie mogłem. Jej oczy były przepełnione bólem, po policzkach spływały gorzkie łzy, łzy przeze mnie, nie mogłem tego pojąć. Przecież to ona.. nie rozumiem! Patrzyła na mnie swoimi niesamowitymi oczami, w których teraz ukrywał się żal, cierpienie i smutek. - widzisz to? - zapytała, wskazując na łzy. - to dlatego nie chciałam z Tobą być. Bałam się miłości i tego, że ktoś kogo kocham mnie zrani. Ty mnie kochałeś i.. pff, co ja gadam. Pewnie wgl. nic do mnie nie czułeś - wywróciła oczami, z których wypłynęły łzy i wyszła z pokoju posyłając mi smutne spojrzenie.
- To o zmowie? to prawda? - zapytałem Stelli. Prychnęła tylko i zeszła ze mnie poprawiając sukienkę.
- Jasne, że tak. Zrobiłabym wszystko żeby widzieć jak ta debilka cierpi. - zaśmiała się.
- Ty idiotko.. - powiedziałem wkurzony. Więc Chanel była szczera! Kochała mnie, kochała naprawdę! Przecież ja ją też kocham ale.. wszystko zjebałem! Dlaczego jej nie uwierzyłem, czemu nie pozwoliłem wytłumaczyć?! Teraz już nic nie będzie dobrze!

* oczami Chanel *

Wybiegłam z domu Felixa płacząc. Było już ciemno. Skierowałam się do parku.. Zadzwoniłam do Caitlin.
- Caitlin, mam Ci coś ważnego do powiedzenia. - wychlipałam.
- Czemu płaczesz? - zapytała.
- Przyjdź do parku, wszystko Ci opowiem. - powiedziałam.
- Dobra, zaraz będę. - usiadłam na ławce. Czekałam na Caitlin, która przyszła migiem.
- Boże, Chanel! - przytuliła mnie. - Co jest?
- Musimy się.. pożegnać. - i zaczęłam ryczeć. Tak, miałam zamiar wyjechać z tego obozu. I to nie do miejsca, w którym mieszkałam. Tam nie mogę się udać.
- Jak to, dlaczego? - była zdziwiona. - to przez Justina, tak? - tuliła mnie i otarła mi łzy.
- T..tak. Słuchaj.. - opowiedziałam o tamtej nocy, Caitlin uśmiechała się. - a teraz najgorsze.. no i wtedy pocałował mnie.. Wszystkiemu przyglądał się Justin i źle to przyjął, odpychałam się i w ogóle, ale to nic nie dało. Justin myślał, że kocham Michaela! - wychlipiałam - i potem.. on.. on całował się ze Stellą, leżeli razem na łóżku i.. - Caitlin otworzyła szeroko oczy. - Wygarnął mi wszystko.. - opowiadałam dalej, Caitlin gładziła mnie po plecach i włosach. Była tu, i to było najważniejsze. Zawsze w takich chwilach mogłam na nią liczyć. Przyjaciółka życia.. Kiedy skończyłam opowiadać przymknęła ze złości oczy.
- Kurwa.. Jak on mógł?! - krzyknęła - co za cham.. - wysyczała.
- Caitlin.. trudno, nie to jest teraz najważniejsze, chociaż tak mnie to boli.. Kocham Justina, kocham go jak cholera. - łzy leciały ciurkiem. - ale Ciebie też kocham i kiedy pomyślę, że przez niego.. muszę Cię zostawić.
- musisz? - zapytała niedowierzając.
- nie mogę tutaj być, skoro on też tu jest.. Nie zniosę tego spojrzenia i.. Poza tym nie umiałabym nawet na niego spojrzeć, to boli. - powiedziałam. - Caitlin, przepraszam, że Cię tu ściągałam.. Przepraszam za wszystko, naprawdę.. Chciałabym móc z tym normalnie tutaj żyć, ale.. to coś innego niż zwykle zranienie. - płakałam coraz bardziej, przytuliła mnie.
- Cii.. rozumiem, nie musisz nic mówić. - głaskała mnie po skołtunionych włosach. To szczęście, mieć ją tutaj, przy sobie. Nie potrzebne były słowa, wiedziała, że nie chcę o tym gadać i po prostu była ze mną, sprawiając mi tym radość, niestety ból był silniejszy..
- Pójdę już, muszę się spakować.. wyjeżdżam jeszcze dziś.. Raczej jeszcze się spotkamy, ale jeśli nie, masz mój numer telefonu. Pisz i dzwoń. - poprosiłam patrząc w bok.
- Jasne, Chanel. - wstałyśmy obie i popatrzyłyśmy na siebie ze smutkiem w oczach. Znowu zaczęłam płakać, musiałam ją zranić.. dlaczego to wszystko musiało być tak trudne? - Zawsze będę Cię kochać, nie ważne gdzie będziesz, będę pamiętać jaka byłaś i jesteś i będę szczęśliwa, że Cię ciągle miałam przy sobie, że tu byłaś i mnie wspierałaś. Wróć szybko, kochanie..
- Caitlin.. Dziękuję Ci za wszystko.. i przepraszam, Kocham Cię. Nigdy nie miałam takiej przyjaciółki. - wychlipiałam. Pocałowałam ją w policzek. - Na mnie już czas, poza tym zaraz koniec imprezy, Justin będzie tędy szedł, nie chcę się z nim spotkać. Caitlin.. - spojrzałam na nią. - Postaram się wrócić i wszystko poukładać bez niego, ale obiecaj mu, że już mnie nie zobaczy..
- Rozumiem Cię.. Okej, powiem mu to.. do widzenia. - powiedziała ze łzami w oczach puszczając moją rękę.
- Do widzenia Kochanie.. - odeszłam z bólem kierując się w stronę domku. Dlaczego to musi się dziać? "Proszę, niech to będzie sen, niech to będzie sen. - prosiłam" - O kurwa. - westchnęłam, bo to pierdolona rzeczywistość..

* oczami Caitlin *

jak on mógł jej to zrobić?! Nigdy mu tego nie daruję! Obleśny debil. Czekałam na niego w parku. Minęło kilkanaście minut i moim oczom ukazała się jego twarz.
- Caitlin? Co Ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Nienawidzę Cię. - wysyczałam.
- Co?
- Nienawidzę Cię! - krzyknęłam głośno - jesteś podły! jak mogłeś jej to zrobić?! Koniecznie chciałeś żeby odeszła?! Chciałeś jej łez, cierpienia i bólu?! Gratuluję i mam dla Ciebie zajebiście wesołą wiadomość. - uśmiechnęłam się z sarkazmem. - już nigdy nie będziesz musiał na nią patrzeć! Będzie tak, jakbyście się nie poznali! Nie zobaczysz jej więcej! - krzyknęłam.
- CO?! JAK TO?! Co tu się dzieje?! Słuchaj, to wszystko nie tak! - Justin usiadł na ławce i opowiedział mi swoją wersję. Że potem wszystko wiedział, szukał jej i inne bzdety, ciężko było w to uwierzyć. - muszę ją przeprosić! - złapał się za głowę.
- Justin, za późno! Teraz możesz co najwyżej pomigdalić się z tą swoją szmaciarską Stellą! Chanel obiecała, że już jej nie zobaczysz.
- co z nią?! gdzie ona jest?! - Justin wstał migiem z ławki.
- Pewnie w drodze w jakieś miejsce, wyjechała stąd, albo zaraz wyjedzie..
- Nie mogę uwierzyć, że tak ją potraktowałem. - Justin tupnął nogą ze zdenerwowaniem.
- Ja też. - westchnęłam ciężko. - myślałam, że ją kochasz i że to będzie coś pięknego. Ale zmieniłeś moje sny.. i jej też - w koszmar. Justin jak mogłeś być takim debilem?! Bożee, jak można tak kogoś ranić?! - wrzasnęłam i odeszłam w stronę domku ze łzmi w oczach zostawiając Justina. Ten usiadł na ławce i schował twarz w dłonie.. Wszystko się posypało.

* oczami Chanel *

W domku spakowałam się i usiadłam na łóżku spoglądając na ścianę. Kiedy był tu Justin wszystko było takie piękne! Teraz ociekało smutkiem i zwykłością. To musi być ostatnia łza tutaj. Skapnęła na mój pamiętnik, w samo serce na zdjęciu Justina.. Złapałam torbę i zamówiłam taksówkę. Kiedy już przyjechała poprosiłam, aby zawiozła mnie do najbliższego hotelu w Nowym Jorku. Pojechałam żałując, że nie mogę tu zostać, ale niestety. Teraz to niemożliwe.. Przez łzy prawie nic nie wiedziałam. Jechałam długo, bardzo długo, ale najważniejsze jest to, że jestem daleko od NIEGO, od miłości mojego życia. Kiedy weszłam do jakiegoś hotelu i "wykupiłam" pokój (haha xD), rozpakowałam się i poszłam spać. Byłam zmęczona, śniło mi się, że ktoś mnie goni, to był Justin.. przeprosił mnie, chciałam go dotknąć, poczuć.. ale nagle zniknął. Obudziłam się i zakryłam twarz dłońmi. Jasna cholera.. Wzięłam do ręki telefon, smsy od Justina. "Wracaj!" "Chanel, przepraszam!" "Proszę, wróć, kocham Cię....." "bez Ciebie nic nie ma sensu!" i inne takie. Nie odpisałam, włączyłam jego zdjęcie na telefonie i patrzyłam na nie. Łzę która spłynęła szybko otarłam. Justin też dzwonił, 21 razy. Muszę o nim zapomnieć, zapomnieć jak najszybciej, ale nie dawałam rady. Ciągle widziałam jego twarz, płakałam i chodziłam przybita i zamyślona. Nie włączałam tv, komputera, telefon został odłożony na górną półkę. W zwyczaju miałam siadać na fotelu, z podwiniętymi nogami i gapić się na ścianę bijąc się z myślami. Tak dłużej być nie mogło, musiałam się pozbyć trochę smutku.. co mam robić? nie wiem, już powoli zapominałam jaki on jest, jak to jest go dotknąć. Codziennie o nim śniłam, ale kończyło się zawsze tak samo, kiedy do niego podchodziłam znikał.. Mijały tygodnie, a ja nadal nie mogłam zapomnieć. Justin był w każdej cząstce mnie. W każdej chwili towarzyszyły mi wspomnienia na temat tej osoby. Bieber, Bieber, Bieber wróć! Justin kocham Cię! Bez Ciebie nic nie ma sensu! - krzyczały moje myśli.
- On nie wróci. To Ty odeszłaś, Chanel, Ty debilko. - mówiłam do siebie. Postanowiłam zadzwonić do mojej dawnej przyjaciółki - Anny. Ona wiedziała o wszystkim. Informowałam ją na bieżąco. Do Caitlin nie mogłam zadzwonić, ani odebrać jej telefonu. To by za bardzo bolało, chociaż wiem, że w końcu nie wytrzymam. Rozmawiałam z Anną o Justinie.. Dla niej to było takie proste, bo nie wiedziała jak się czuję.
- Myślisz, że tak łatwo się odkochać? - spytałam cicho. - Że wystarczy kogoś innego poznać, rzucić się na drugiego? Naiwna jesteś, wiesz..? Przecież to nie przejdzie tak łatwo! - łkałam.
- A może Ty nie chcesz, żeby przechodziła, co? Przyznaj się, Ty po prostu chcesz go nadal kochać, no nie? Nadal Ci na nim zależy, Chanel. Cholernie zależy, prawda?
- To nie tak. - szepnęłam chcąc się oszukać.
- Och, daj spokój! Nie oszukuj się. - ona jakby czytała mi w myślach. Usiadłam w fotelu i podwinęłam nogi ciągle rycząc. - Przecież wiesz, że on ma Cię gdzieś! Nic go już z Tobą nie łączy, nic! On ma Cię gdzieś, Chanel.
- Nie.. - ledwo próbowałam protestować.
- Chanel! Skończ to, zanim całkiem się rozkleisz! - krzyknęła. Całkiem? Skończyć? Za późno, naiwniaczko! - Nie łudz się, że on kiedyś zadzwoni, czy wyśle wiadomość z powiedzeniem, że tęskni. - prychnęła ciągnąc swoją mowę - On celowo tego nie zrobi! Celowo o Tobie zapomni, Chanel! Przejrzyj w końcu na oczy!
- Anna, wiesz, że to trudne. - płakałam. - nigdy się nie dowiesz jak się czuję! On jest dla mnie najważniejszy w życiu. - łkałam.
- Tym bardziej jest to tak cholernie trudne, ale do jasnej cholery, musisz być silna...
- wiem... i będe.. - rozłączyłam się nie wierząc w to co powiedziałam. Będę silna? Haha! Chanel, Ty głupia, naiwna, debilna idiotko! Załamiesz się! - krzyczały moje myśli.
Nie załam.. Oh, co ja gadam?! Oczywiście, że nie wyrobię i się załamię. To już prawie koniec mnie. Mojego życia - tak właśnie czułam. Moje serce odchodziło, a raczej już odeszło. Ono jest ciągle obok niego, ale on się nim nie opiekuje. - Zapomniał, Chanel! Zapomniał! - krzyknęłam do siebie zalewając się łzami..

Mijały miesiące.. Łaziłam bez celu po mieście i biłam się z myślami. Tak mi mijało życie. Pierwszy raz wzięłam do ręki telefon. Nieodebrane połączenia:
178 - Justin.
146 - Caitlin.
Do tego 120 smsów. Wszystkie o smutnych treściach, mówiące o tęsknocie. Było mi tak strasznie żal tego pieprzonego życia. Trzymałam telefon w ręce idąc przez ulicę. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Cieszyłam się, że zadzwonił teraz, odebrałam.
- Boże, Chanel.. Cześć. - usłyszałam załamany, spokojny głos Caitlin.- Nic Ci nie jest? Dlaczego nie odbierałaś? Nie odpisujesz na wiadomości. Proszę odezwij się w tej chwili, bo..
- Żyję. - powiedziałam cicho prawie płacząc. Musiałam coś zrobić żeby nie było jej smutno. Podniosłam trochę głos - Tu jest.. super, zapomniałam o ... - głos uwiązł mi w gardle.
- Chanel.. - westchnęła smutno.
- Dobra, tu jest okropnie! Żałuję, że wyjechałam! Ciągle ryczę. Nie mam na nic siły, Caitlin! Błagam, pomóż mi. - załkałam. - Nie umiem bez niego żyć. - szepnęłam - Ciągle o nim myślę, płaczę.. Załamuję się, wszystko mi go przypomina, ciągle go kocham tęsknię za nim i.. za Tobą. - powiedziałam załamana.
- Tak nie może być, Chanel! Musisz się z tego wyleczyć, wiesz o tym! Boże, nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakuje. Już tyle miesięcy.. - słychać było jej łzy.
- Caitlin, a czy on.. czy on o mnie pamięta? - zapytałam cicho.
- Nawet nie wiesz jak to przeżywa.. On prosił abym Ci nie mówiła, ale.. ja muszę. On wyjechał do..
- Cait, muszę kończyć, przepraszam. - wyłączyłam się, bo zauważyłam, że w centrum handlowym jest straszne zbiegowisko, same laski. Otaczały kogoś. Podeszłam bliżej i otworzyłam szeroko buzię, stał tam.. Justin.. Nie mogłam w to uwierzyć, telefon wypadł mi z ręki, stałam i patrzyłam się tam, a łzy spływały po policzkach. Tak dawno go nie widziałam! To był on, mój Justin, ten sam, którego kochałam, którego całowałam, stał tam, niedaleko mnie, bliżej innych.. Wyciągnęłam dłoń, ale nie dotknęłam go, byłam za daleko. Zamknęłam oczy i szybko je otworzyłam, więc to nie był sen, on dalej tam stał.. Nagle nasze spojrzenia się spotkały, jego oczy pełne strachu i bólu patrzyły w moje, w których zebrały się łzy. A jeśli przyjechał, by mnie zranić? Nie mogę z nim porozmawiać, po tym wszystkim.. Chyba bym nie dała rady, miałam już się odwrócić, kiedy chłopak poprosił szeptem.
- POMÓŻ.. - podeszłam trochę bliżej. Dziewczyny strasznie krzyczały.
- Justin jesteś super!
- Oh, proszę daj mi autograf!
- Jesteś boski, bądź moim chłopakiem!
- WYJDŹ ZA MNIE! - i inne głupstwa. Wiedział co ich bardziej zaciekawi, chciałam pomóc Justinowi, choć sama nie wiem czemu..
- Dziewczyny! Dziewczyny! Na rogu otwierają nowy butik! Same drogie i markowe rzeczy! - krzyknęłam, a one po prostu wybiegły ze szkoły. Lalowate barbie. Westchnęłam. Stałam i patrzyłam na Justina.. Minęła minuta, może 2, a on powiedział :
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - odwróciłam się szybko i pobiegłam, nie mogę na niego patrzyć, jeszcze nic nie sprawiało mi takiego bólu. No może, poza tym widokiem i łzami na imprezie.
- Chanel! - zawołała Justin, ale nie biegł za mną, chyba nie wiedział co miał powiedzieć dalej. Przystałam. Co mam zrobić? Kiedy pomyślę, że zaraz spojrzę w jego oczy i przypomnę sobie wszystkie chwile spędzone z nim.. Nie, nie chcę tego. Zacisnęłam usta i pobiegłam. Nie mogłam się w ogóle skupić, więc poszłam do parku, siedziały tam jakieś dziewczyny z chłopakami. Nie mogłam znieść widoku całujących się par więc odeszłam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam kompletnie zagubiona.. W domu szybko zasnęłam, jednak nic mi się nie śniło. Kiedy się obudziłam nie miałam wgl co robić. Ubrałam się i wyszłam na spacer, pogoda była pochmurna. Spojrzałam w niebo. Czarne chmury przypominały o moim humorze. Zmrużyłam lekko oczy zauważając promyk słońca. Wyglądało to jak by chmury były tysiącem problemów, a słońce moją jedyną szansą. Moim ulubionym miejscem na myślenie było "moje" miejsce. Nikt tam nie przychodził, zawsze byłam sama. Nie byłam tam od dawna miesięcy, weszłam przez "przejście" między drzewami i moim oczom ukazała się moja kryjówka, wciąż ta sama, jakby zasypana problemami. Było tam jeziorko z czerwonymi rybami, a dookoła kwiaty i drzewa. Uwielbiałam tu przychodzić, takie spokojne i ciche miejsce. Ukucnęłam na brzegu rzeczki i wzięłam w rękę patyk, narysowałam na piachu przekreślone serce z inicjałami moimi i Justina.. Wyrzuciłam patyk w krzaki. Zmieniłam pozycję na siedzącą, po czym po prostu położyłam się na trawie. Przymknęłam oczy. Chciałabym żeby Justin był tutaj ze mną, a z drugiej strony nie chciałam go więcej widzieć. Kochałam go, chociaż bardzo mnie ranił, kochałam pomimo zdrady. Czy była to prawdziwa miłość? Dla mnie on był calym życiem, wszystkim. Kiedy spojrzałam na chmury, czułam, że tam był, kiedy spojrzałam na drzewa widziałam jego twarz, wiatr przypominał jego dotyk, Justin był również tak delikatny kiedy gładził mnie ręką po policzku. Dotknęłam swojego policzka i przejechałam po nim ręką rozmarzona. Otworzyłam oczy po czym znowu je zamknęłam.
- Kocham Cię. - szepnęłam jakby do nikogo, ale miałam wrażenie, że każdy to słyszy. Jednak chociaż słyszeliby to wszyscy, to by nie miało znaczenia, chciałam aby to ON to usłyszał. Żeby świat zawirował, kiedy poczuję jego usta na swoich. Moje największe marzenie, to usłyszenie od niego tych dwóch słów i poczucie smaku jego delikatnych warg. Tak bardzo chciałabym wszystko naprawić i powiedzieć mu ile dla mnie znaczy, lecz czy on chciał to usłyszeć? Moje serce było dosłownie złamane. Jedna połówka była tam gdzie on, druga w moim ciele, ale co znaczy ciało bez duszy? Ona też została przy nim. Usiadłam patrząc na wodę. Nie wiem co mnie naszło, wiem, że byłam sama i połączyłam mój smutek ze słowami śpiewając: Nie łam mi serca, czy wrócą tamte dni, nie łam mi serca, czy jeszcze powiesz mi, że to wszystko co łączyło nas, to coś więcej niż stracony czas. Kiedy jesteś wtedy znika strach, widzę Cb. ciągle w moich snach, gdy całujesz świat się zatrzymuje, tylko Ciebie naprawdę potrzebuję. Wspólnych planów tyle było w nas, dziś na brzegu, sama wpatrzona w piach, pewnie powiesz mi, że jestem słaba, lecz ja bez Ciebie nie daję rady.. - przeciągnęłam ostatnie słowo, spojrzałam przed siebie, wszystko było takie zwykłe, szare, zabrano mi cały świat..
- ja też nie daję rady - usłyszałam. myślałam, że jestem jakaś pokręcona i słyszę czyjeś głosy. - Chanel.. - wstałam powoli odwracając się.
- Ju.. justin? - zapytałam nie wierząc, że on tam jest. wyciągnęłam rękę, ale zaraz ją cofnęłam. bałam się trochę tego dotyku, poza tym nie wiedziałam co on czuje..
- Masz piekny głos. - odezwał się. - i cała jesteś piękna. - patrzyłam na niego. - ta piosenka, to do mnie? - patrzył na mnie. Pokiwałam powoli głową. - nie rozumiem jak mogłem zjebać coś takiego.. jak mogłem zranić taką wspaniałą osobę jak Ty.. Przepraszam. - powiedział szczerze ze smutkiem w oczach. Świat nabrał trochę barw, jednak nie do końca. - tęsknię za Tobą, wróć. - powiedział cicho, spojrzałam w jego oczy, które.. były wilgotne. Otworzyłam szeroko oczy, więc Justin chciał żebym z nim była, tęsknił za mną, pamiętał!
- Ja też tęsknię. - chciałam szepnąć, lecz tylko ruszyłam ustami.. nie zbliżyłam się do niego, staliśmy daleko od siebie, ale ja czułam , że jesteśmy blisko.. Zaczął padać deszcz, a my staliśmy i staliśmy patrząc sobie w oczy. Czas się nie liczył , chociaż minęła już prawie godzina, a może dwie? Nie wiem, to się nie liczyło. Liczył się on, że stał tam przemoczony i patrzący w moje oczy. Kochałam go, kochałam bardziej niż kogokolwiek na świecie. Zaczęłam płakać, chociaż miałam nadzieję, że on tego nie zauważy, deszcz mieszał się z moimi łzami. Byłam szczęśliwa. Nie miałam pełnego powodu do tego, ale czułam, że może być lepiej. Nie zniosłabym dalej tego muru, który nas dzielił, Justin wyciągną do mnie rękę. Podeszłam do niego powoli i chwyciłam jego dłoń. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy razem. Justin chyba też nie mógł uwierzyć. Dotknął mojego policzka. Zadrżałam.
- Kocham Cię. - powiedział. - Zawsze Cię kochałem i zawsze będę. - Staliśmy krok od siebie. On z dłonią na moim policzku, ja z dłonią na jego ręce, która mnie dotykała. - Nie ważne co się stanie, Chanel. Zawsze będziesz najważniejsza, zawsze na pierwszym miejscu. Chcę żebyś o tym pamiętała. Jeśli mnie oszukasz, porzucisz, zdradzisz i tak Cię będę kochał. Kiedy wyjechałaś.. Każda minuta bez Ciebie to było 100% cierpienie, czułem się jak.. - przerwał na chwilę żeby odetchnąć. Ja tylko na niego patrzyłam, a na moich ustach powoli malował się uśmiech, oczy miałam zapewne przepełnione radością. - czułem się jakby zabrano mi duszę i serce. Dopiero przy Tobie.. czuję, że znowu je mam. Chanel, naprawdę przepraszam za tamto, nie rozumiem jak mogłem być takim debilem.. To było.. wiem, że to było głupie i, że nie miałem do Ciebie zaufania, ale to raczej Ty nie powinnaś go do mnie mieć. I nawet przez chwilę, kiedy całowałem Stellę nie czułem się tak jak przy Tobie. Boże. - zamknął oczy. - jestem kompletnym idiotą, błagam Cię, wybacz mi to, że nie potrafię być lepszy, chcę żebyś była moją jedyną, chcę być lepszy, chcę żebyś mnie kochała. Chcę być Twoim ideałem, żebyś mogła mi szczerze powiedzieć, że mnie kochasz. O niczym innym nie marzę. - Patrzyłam na niego, patrzyłam i nie mogłam uwierzyć, zalała mnie fala ogromnej radości. Byłam taka szczęśliwa. - jeśli chcesz żebym odszedł zrobię to. Zrobię wszystko byś była szczęśliwa..
nie bójcie się, będzie trochę dobrego, ale to nie znaczy, że wszystko :< ;>
dobra, przynudzam. ; - 3
+ jedna osoba zadała pytanie ile mam lat, a więc lat mam 12. *-;

Przytuliłam się do niego. Objął mnie w pasie i przytulił mocno. Odsunęłam się lekko.
- Nie chcę ideału, chcę Ciebie.. - powiedziałam szeptem, a potem jak najciszej wypowiedziałam te słowa. - Justin.. Kocham Cię. Nie potrafię dłużej żyć bez Ciebie.. Nie odchodź.. - powiedziałam smutno, a łzy z moich policzków spłynęły mieszając się z deszczem.
- Nie chcę żebyś przeze mnie płakała. - Otarł mi łzy z policzków. - Chanel.. mogę.. Cię pocałować? - zapytał niepewnie.
- O niczym innym teraz nie marzę. - zbliżyłam swoje wargi do jego ust i połączyliśmy się w czułym pocałunku. Całowaliśmy się długo, bardzo długo, ale żadne z nas nie miało zamiaru przestać. Moje ręce były oplątane wokół jego szyji, on obejmował moją talię. Nie zwracaliśmy uwagi na nic, bo liczyliśmy się tylko my i to.. że się kochamy. Chciałam żeby wiedział ile dla mnie znaczy i jak bardzo go kocham, chciałam być już zawsze blisko niego. Wplątałam palce w jego mokre włosy. Poczułam jak Justin gładzi mnie po plecach. Kiedy przestaliśmy się całować popatrzyłam mu w oczy, a on szepnął mi do ucha
- Kocham Cię . - i pocałował mnie w policzek.
- Ja Ciebie też Justin.. - wypowiedziałam te słowa powoli i bardzo szczerze, po czym wtuliłam się w jego bluzę, nareszcie byliśmy razem i wszystko było tak jak powinno być. Razem wróciliśmy do mojego hotelu, a następnie na obóz, który dzisiaj się kończył. Tak, tak, trwał BARDZO długo. (haha xD)
***
Wszystko nagle się zmieniło, byłam taka szczęśliwa! Znowu byłam blisko Caitlin i.. oczywiście blisko Justina. Jak dowiedziałam się po przyjeździe, Michael znowu chce być ze mną, a Stella dalej walczy o serce Justina. Felix w końcu poprosił o chodzenie Caitlin. Najlepsze w tym wszystkim było to, że zbliżały się wakacje.
- Jakieś plany? - wyszczerzyłam się do Caitlin.
- I to wielkie! Słuchaj zarezerwowałam nam bilety i jutro jedziemy do..
- chwila! Zarezerwowałaś bez naszej wiedzy?
- Noo.. - powiedziała Caitlin spuszczając wzrok i uśmiechając się. - spodoba Wam się!
- Kocham Cię! - zaśmiałam się i przytuliłam przyjaciółkę.
- EHEM - usłyszeliśmy chrząknięcie Justina i Felixa.
- Ja też tu jestem. - powiedział Justin.
- I ja. -wyszczerzył się Felix podchodząc do Caitlin.
- Tak, tak. I dlatego jedziemy wszyscy razem. - cmoknęłam Justina w usta.
***
Jednak po przyjściu na autobus niemiło się zdziwiliśmy, na miejscach siedzieli bowiem Stella i Michael. Już chciałam się odruchowo wycofać, kiedy spojrzałam na Justina i nasze splecione dłonie. Chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym usiedliśmy przed Caitlin i Felixem. Oczywiście zajęci sobą, nawet nas nie zauważyli, ale nie mieliśmy im tego za złe. Sami myśleliśmy teraz tylko o sobie. Siedzieliśmy przytuleni spoglądając sobie w oczy. Oboje byliśmy prze szczęśliwi.
- Tak bardzo cieszę się, że znowu jesteśmy razem. - powiedziałam splatając nasze dłonie.
- Ja też.. Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział po czym pogładził mnie po włosach i pocałował w czoło.
- Boisz się .. ? - zapytałam mając nadzieję, że domyśli się o co mi chodzi.
- Czego? - eh, nie domyślił się.
- Że znowu nas rozdzielą.. - wskazałam na mojego byłego i Stellę. Przyglądał się im przez chwilę po czym spojrzał na mnie.
- Ufasz mi? - zapytał znienacka.
- Przecież wiesz, że tak. - spojrzałam mu w oczy. - a Ty.. Ty mi ufasz? - zapytałam.
- Przecież wiesz, że tak. - zacytował mnie. - więc nie bój się, wszystko będzie dobrze. Zapomnij o nich. - położyłam dłoń na jego policzku.
- Chciałabym, ale.. ciągle mam przed oczami.. - spojrzałam w bok z wilgotnymi oczami - Ciebie i Stellę u Felixa.. - Przymknęłam oczy. Justin nic nie mówił, chyba wiedział jak bardzo mnie zranił. Westchnął cicho i przyciągnął moją głowę do jego piersi. Wtuliłam się w niego.
- Nigdy mi tego nie zapomnisz.. - stwierdził. - nie mogę uwierzyć, że byłem takim palantem.. - spojrzałam na jego twarz. Miał zaciśnięte usta i zamknięte oczy. - nigdy sobie tego nie wybaczę. - westchnął. Ścisnęłam mocniej jego rękę.
- Przepraszam.. Przepraszam, że o tym wspomniałam. - pogłaskałam go po policzku. - A tak w ogóle to Cię kocham i nie zapomnij o tym. - uśmiechnęłam się lekko gdy otworzył oczy.
- Nigdy nie zapomnę. - cmoknął mnie w usta. Chciałam przedłużyć pocałunek, ale przerwała nam Cait.
- No, gołąbeczki, wysiadamy.
- Co? - zapytałam. Rzeczywiście autobus się zatrzymał, byliśmy na miejscu. - Ah, tak. - zaśmiałam się i trzymając Justina za rękę wyszliśmy po swoje rzeczy. Kiedy je wzięliśmy odebraliśmy klucze do pokoju. Pokoje były pojedyncze, ale łóżka w nich ogromne. Rzuciłam się na to w moim pokoju i spojrzałam przez okno. Spędziłam trochę czasu z Justinem i w końcu postanowiłam wyjść na spacer. Szłam przez las, w końcu wyszłam na "zewnątrz", ustałam w miejscu i patrzyłam w dal. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki, przestraszyłam się i.. nie bez powodu. Kilkanaście metrów przede mną stał Michael.
- Witaj, cóż za spotkanie. - podchodził do mnie.
- Czego chcesz? - wysyczałam. Zaczął się śmiać.
- Przecież to oczywiste, że Ciebie. - Patrzył na mnie z dość dziwną miną.
- Co ? - kiedy do mnie podchodził zaczęłam się cofać. - Co Ty chcesz.. - spojrzałam za siebie. Byłam bardzo blisko wody. Zaczęłam uciekać w drugą stronę, jednak Michael zaczął mnie gonić. Wiedziałam, że zaraz mnie złapie, był bardzo szybki. W oczach zebrały mi się łzy. Uciekałam ile sił w nogach, jednak on był coraz bliżej mnie, na moje szczęście potknął się i przewrócił. Biegłam w stronę domku, chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju. Kiedy dobiegłam zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku, świetnie się zapowiadało, nie ma co..
Postanowiłam spotkać się z Justinem, przy nim zawsze byłam szczęśliwa. zapukałam do jego drzwi.
- Kto tam? - zapytał.
- Otwórz. - poprosiłam.
- Wejdź, jest otwarte. - powiedział patrząc na drzwi. Kiedy zaczęły się otwierać spojrzał przez okno.
- Szukałem Cię, gdzie byłaś 15 minut temu? - zapytał kiedy usiadłam obok jego na łóżku.
- Ja.. ja byłam.. się przejść. - odpowiedziałam przełykając ślinę.
- Coś się stało? Jesteś taka.. przestraszona. - powiedział. Nie odpowiedziałam tylko patrzyłam na niego. - Nie chcesz mi o tym opowiedzieć? - pokiwałam głową i przewróciłam sie na plecy. Justin poszedł w moje ślady.
- Podoba Ci się tu? - zapytałam patrząc w sufit.
- Tak, nawet bardzo, a Tobie? - zapytał,
- Jasne.. piękne widoki. Szczególnie z tego okna.. - kiedy odwróciłam się w jego stronę, zobaczyłam, że na mnie patrzy.
- Mogą być, ale nic nie przyćmi Twojej urody.. - powiedział po czym złapał mnie za rękę. Spletliśmy nasze palce. Zaśmiałam się cicho.
- Taa, nie ma to jak "być pięknym inaczej" - wypięłam język.
- Mogłabyś być nawet najbrzydszą dziewczyną świata, ale i tak bym Cię kochał, bo po prostu tak masz, że jesteś cudna. - położył dłoń na moim policzku.
- Akurat. - uniosłam brwi do góry.
- Wiesz ile lasek chciałoby to usłyszeć z moich ust? Uwierz mi, jesteś prawdziwą szczęściarą. - zaśmiał się i uśmiechnął się łobuzersko po czym przybliżył moją twarz do swojej i pocałował namiętnie. Kiedy się ode mnie odsunął stwierdziłam z delikatnym uśmiechem.
- Tak, zdecydowanie jestem szczęściarą. - uścisnełam lekko jego dłoń. Leżeliśmy tak patrząc sobie w oczy.
- Zostaniesz tu na noc, prawda? - zapytał...
- Jeśli chcesz.. - powiedziałam niepewnie.
- a ty nie chcesz? - zapytał.
- jasne, że chcę.. - powiedziałam z uśmiechem. Poszłam przebrać się w pidżamę, kiedy wróciłam Justin stał pod oknem w bokserkach i koszulce. Położyłam się na jego łóżku.
- masz zgodę właściciela? - zapytał z groźną miną.
- myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. - wytknęłam język.
- tak, też tak myślę.. - wyszczerzył się i z uśmiechem podszedł do łóżka i również się w nim położył. Leżeliśmy przytuleni, aż w końcu zasnęłam. Śnił mi się Michael, biegł za mną przez las, aż mnie dorwał i .. zgwałcił mnie. Obudziłam się zalana potem z krzykiem. Obejrzałam się dookoła. - Justin?! - szukałam go wzrokiem, ale było zbyt ciemno bym mogła go zauważyć.
- tutaj jestem. - poczułam, że ktoś ściska moją dłoń, położyłam się głową na poduszce i patrzyłam na Justina. - co się stało? - zapytał przestraszony. - zły sen?
- tak.. - powiedziałam cicho i przytuliłam się do niego. - przepraszam, że krzyczałam. Głupio się czuję. - objął mnie czule.
- nie szkodzi. chce Ci się spać? - zapytał. nie chciałam żeby znowu mi się to przyśniło.
- ani trochę, a Tobie? pewnie Cię obudziłam. - zaśmiał się.
- coś Ty, tylko na Ciebie patrzyłem. Nie ma słodszego widoku niż Ty, kiedy śpisz. - dotknęłam jego ust i wyczułam, że się uśmiecha.
- ta, dzięki. - pocałowałam go lekko w usta, Justin przedłużył pocałunek, ale nie miałam nic przeciwko. Objęłam go za szyję i zadrżałam czując, że nie obejmuje już moich pleców, a jego dłonie zjeżdżają niżej. Nagle jego ręce znalazły się pod moimi dresowymi spodniami. Czyżby miało tutaj zajść "coś więcej?". Włożyłam mu rękę pod koszulkę masując jego klatkę piersiową. Justin całując mnie wczołgał się pode mnie i tak oto leżałam na nim. Zaczęłam lekko podwijać jego koszulkę do góry, aby zaraz całkiem się jej pozbyć, niestety pocałunek trochę mi to utrudniał. Justin przerwał i zdjął swoją koszulkę, po czym znowu zaczął mnie całować. Teraz to on leżał na mnie. Całując mnie wsunął lekko dłoń pod moją bluzkę dotykając moich piersi. Bieber pozbył się górnej częśći mojej garderoby. Nie wiedziałam, czy byłam na to gotowa, zastanawiałam się jak Justin zareaguje na to wszystko. Chyba oboje nie wiedzieliśmy co robimy i nie byliśmy gotowi na dalsze ruchy, chciałam jednak spróbować czegoś nowego. Nagle Justin raptownie wszystko przerwał.
- Boże, co my robimy?! - zszedł ze mnie i usiadł trochę dalej łapiąc się za głowę. Założyłam na siebie koszulkę. - To nie może się tak skończyć. - westchnął patrząc na mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale zalała mnie fala smutku. Dlaczego? Nie rozumiałam tego, ale po chwili domyśliłam się co czuję. Odrzucenie i to tak silne jakiego jeszcze nie czułam. W oczach zebrały mi się łzy, wiem, że potem pewnie żałowałabym tego co mogło się stać, ale jakoś było mi przykro. Patrzyłam przez okno, milczenie trwało już dosyć długo. Czułam, że Justin patrzył na mnie. Łza miała mi spłynąć po policzku, ale szybko ją otarłam, miałam wrażenie, że Justin tego nie widział, jednak - Boże.. zrobiło Ci się przykro, tak? - spytał szybko. Spojrzałam na niego z wymuszonym uśmiechem.
- Nie, skądże. - chwycił mnie za ręce, siedzieliśmy teraz przodem do siebie. Justin nic nie mówił, ale w końcu szepnął:
- Nie miej mi tego za złe. - poprosił.
- ... nie mam Ci tego za złe. - powiedziałam czując, że zaraz pęknę i rozwyję się na maksa. (xD) Było mi trochę przykro. Rozumiałam, że nie mogliśmy do tego dopuścić, ale jedna cząstka mnie chciała tego i to bardzo. Muszę się uzbroić w cierpliwość. Patrzyłam w ziemię.
- Chanel.. - powiedział cicho. nie spojrzałam na niego. Złapał mnie za brodę i spojrzał mi w oczy.. Zauważyłam, że w jego oczach pojawił się smutek. - w porządku?
- tak, jasne. - odpowiedziałam szybko. - chyba powinnam już iść. - wstałam z łóżka. Justin wbił wzrok w ziemię.
- Jest Ci przykro.. - stwierdził smutno. Popatrzyłam na niego próbując się uśmiechnąć. Wyszłam z jego pokoju i poszłam do siebie. Nie zasnęłam. Czekałam do rana żeby wyjść na spacer, znowu. Miałam nadzieję, że nie natknę się na Michaela. Szłam bardzo powoli, znowu przez ten głupi las by dojść do rzeki. Usiadłam na brzegu po czym znowu wstałam. Patrzyłam w dal myśląc o zajściu w nocy. Miałam nadzieję, że Justin o nim nie wspomni. Westchnęłam kopiąc kamyk. Nagle ktoś mnie objął. Odwróciłam się ze strachem w oczach. Michael?!?!?!... Teraz mi się nie uda, jestem przegrana.
- Wiedziałaś, że tu będę. To jeszcze nie koniec kotku. - po czym polizał moje usta. Odwracałam głowę, ale on ciągle mnie całował nie ważne gdzie. Zaczęłam płakać kiedy zaczął mnie obmacywać i dobierać się do mnie. - Wróć do mnie. - zamruczał mi do ucha.
- Zwariowałeś, nie wrócę do Cb! Puść mnie, błagam! - krzyczałam i wołałam o pomoc próbując się wyrwać. Michael zdjął mi bluzę i popchnął mnie na Ziemię, próbowałam wstać ale usiadł na mnie i zaczął rozpinać mój rozporek. - POMOCY! POMOCY, BŁAGAM, NIECH MI KTOŚ POMOŻE!
- Nikt Cię nie usłyszy, nie bój się, nie będzie bolało. - uśmiechnął się słodko mój były. Wiedziałam co zaraz miało się stać, waliłam go bo brzuchu i po twarzy, ale był po prostu silniejszy, nie miałam szans. Płakałam i wołałam, żeby ktoś mi pomógł. Michael miał mi ściągnąć spodnie, kiedy usłyszałam czyjś głos.
- Puść ją! - krzyknął Justin, Michael spojrzał na niego. - W tej chwili, już! - szedł w naszą stronę.
- Masz szczęście szmato. - wysyczał Michael i zszedł ze mnie zwracając się do Justina. - I po co Ci to? Wiesz, że za niedługo do mnie wróci. - prychnął , zapięłam rozporek i założyłam bluzę z płaczem. Stałam w miejscu chcąc usłyszeć co na to odpowie Justin.
- Może i wróci, ale dopóki jest moja nie masz prawa się do niej zbliżyć szmatławcu. Zjeżdżaj stąd! - krzyknął. Michael odchodząc powiedział:
- Oj, szkoda mi Cie trochę chłopaku.. - i odszedł. Justin patrzył na mnie.
- Justin, ja nic nie.. Przysięgam, że tego nie chc..
- Wiem. - przerwał mi podchodząc do mnie. - Nic Ci nie jest?
- Nie.. dziękuję, gdyby nie Ty.. - zaczęłam znowu płakać. Justin przytulił mnie i razem poszliśmy do domku. Przez głowę przebiegły mi myśli, że jeszcze wszystko może się zjebać. Łzy znowu popłynęły po moich policzkach. Wyrwałam się Justinowi i usiadłam na ławce próbując zahamować płacz. Chłopak usiadł koło mnie i objął ramieniem. Odgarnął na bok moje włosy i spojrzał na mnie. Otworzył szeroko oczy. Musiałam wyglądać naprawdę marnie. - Nie patrz na to, proszę. - wychlipiałam.
- Nie zostawię Cię. - powiedział tylko i pocałował mnie w policzek. Wtuliłam się w niego. Justin próbował ocierać moje łzy, ale one nadal spływały po moich policzkach. Co się ze mną dzieje? - pytałam sama siebie..
- Dlaczego płaczesz? - zapytał nagle.
- Bo.. bo.. nie wiem. - chlipnęłam.
- To nie płacz, proszę. - pocałował mnie we włosy i pogładził po plecach.
- Justin, kocham Cię. Pamiętaj o tym. Zawsze o tym pamiętaj, błagam. - popatrzyłam mu w oczy.
- Wiem o tym. - zapewnił. - dlaczego mi to mówisz? - popatrzył na mnie uważnie.
- Bo mam wrażenie, że coś się zepsuje. - otarłam łzy. - nie wiem dlaczego, ale.. ale prześladują mnie takie myśli.
- Będzie dobrze, skarbie.. - przytulił mnie mocniej głaszcząc po włosach. Od "tamtej nocy" jest taki delikatny gdy mnie dotyka. Nie wiem dlaczego. Westchnęłam cicho. Wysiliłam się na jakiś uśmiech.
- Może pójdziemy dzisiaj na plażę? - zapytałam chcąc odciągnąć go od mojego smutku.
- Miałem sam to zaproponować. - wyszczerzył się Bieber. Uśmiechnęłam się blado i pokierowaliśmy się do pokoi. Zabraliśmy rzeczy i wyruszyliśmy (xd) W końcu spotkałam się z Caitlin i Felixem. Poszliśmy na podwójną "randkę" na plażę. (byliśmy nad morzem XD) Ja i Justin, Caitlin i Felix. Było świetnie, w drodze pośmialiśmy się, pogadaliśmy. Aż miło mi było patrzeć na szczęście przyjaciółki, widać było, że Felix jest dla niej bardzo ważny. Byliśmy w pewnym sensie paczką, każdy każdego znał i wiedział o nim większość rzeczy, taka przyjaźń się nie zdarza. Przezwyciężyliśmy wszystko i było tak dobrze. Pomyślałam sobie, że takich przyjaciół nigdy nie zapomnę i zawsze będą dla mnie najważniejsi. Gdy dotarliśmy na plażę rozłożyliśmy nasze rzeczy i rozebraliśmy się. (lol345 bez skojarzeń) Chłopaki poszli popływać, a ja i Cait usiadłyśmy razem na ciepłym piasku.
- I jak Ci idzie z Felixem? - zapytałam przyjaciółkę. Migiem uśmiechnęła się.
- Super, on jest po prostu idealny. - rozmarzyła się przyjaciółka i zaczęła swój monolog. Długo opowiadała o swoim szczęściu. Nie miałam jej tego za złe. - (...) przepraszam, tak się rozgadałam. A jak tam z Justinem? - wyszczerzyła się szturchając mnie w ramię.
- Ee.. no spoko. - uśmiechnęłam się lekko.
- Ej, co się dzieje? - spojrzała na mnie uważnie. - pokłóciliście się?
- Nie, skąd, tylko.. - położyłam się zamykając oczy. - czuję nadchodzące rozstanie. - westchnęłam mówiąc te słowa bardzo cicho.
- Jak to? - zapytała Caitlin. - rozstanie?
- Wiem, dziwne, ale jakoś nachodzą mnie takie myśli. - mruknęłam.
- Chanel. - zachichotała Cait. Otworzyłam oczy.
- Hm?
- Chyba lasie podrywają Ci chłopaka. - odwróciłam się, a tam Justin otoczony przez stado fanek, które próbują uwiesić się mu na szyi, czy nawet całować. Dobrze, że ma tam chociaż Felixa, który trochę je odgarnia (xD).
- Już ja im pokażę. - warknęłam ze śmiechem i poszłam w tamtą stronę. - Sory, dziewczyny, on jest zajęty. - zaśmiałam się.
- Co, chyba Cię pogięło?!
- Spadaj stąd laluniu. - warczały na mnie. Przepchałam się z trudem przez tłum lasek.
- Mówię wypierdalaj! On jest mój! - krzyknął jakiś piskliwy głosik. Spojrzałam na Biebera, który popatrzył na jakąś laskę.
- Mogłabyś "laluniu" nie odzywać się w ten sposób do mojej dziewczyny? - uśmiechnął się w stronę tamtej laski i objął mnie w talii. Tamta spaliła buraka i odeszła.
- Robisz to specjalnie, to nie jest Twoja dziewczyna, to nie możliwe! - piszczała jedna laska. Objęłam Justina za szyję i pocałowałam namiętnie. Ten przycisnął mnie do siebie i nie odrywałam się od niego dopóki nie przestałam słyszeć tych wszystkich dziewczyn. W końcu odsunęłam się od Justina.
- Jesteś mój, obiecaj, że nie zapomnisz. - wyszczerzyłam się. Chłopak uśmiechnął się ciepło.
- A Ty obiecaj, że mnie nie opuścisz. - popatrzył mi w oczy.
- Obiecuję. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. "Czuję nadchodzace rozstanie" - mam nadzieję, że to się nie spełni.. Wróciliśmy do Cait i Felixa, którzy właśnie zaczęli się całować. Nie wypadało tak się gapić. Spojrzałam gdzieś w bok. Ani ja, ani Justin nie poruszyliśmy naszego "drażliwego" tematu tamtej nocy. Westchnęłam i poczułam dotyk czyjejś dłoni na swojej. Spojrzałam na Justina, a on patrzył na mnie.
- Powiedz mi.. Jak wielki masz do mnie żal z powodu.. - nie dokończył.
- Nie mam do..
- Chanel, widzę, że to Cię boli.. - westchnął. Nie chciałam mu mówić o swoich smutkach, chciałam żeby był szczęśliwy.
- Nie przejmuj się, przejdzie mi. - powiedziałam. Patrzył tylko na mnie, cmoknęłam go w usta. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i postanowiliśmy wracać kierując się do swoich domków. Było dosyć ciemno, kiedy szłam przez uliczkę do swojego pokoju. Nagle usłyszałam czyjś głos, dochodził zza pewnego murku.
- Nie bój się, Stello, już niedługo on będzie Twój. Dzisiaj wszystko się uda. - to był głos Michaela. Przestałam oddychać aby słyszeć więcej szeptu. Stella i Michael? Niedobrze, musieli coś knuć.
- No oby, ile mam czekać, aż ta szmata zejdzie mi z drogi? Załatw to. - wysyczała.
- Jasne, kochaniutka, niedługo scena będzie Twoja, tak samo jak Justin. A Chanel.. wróci do mnie. - przybili sobie piątkę. Słychać było "plask" dłoni. Byłam przestraszona. Mają plany co do mnie. Muszę powiedzieć Justinowi. Zaczęłam biec z płaczem w stronę domku gdzie był Bieber.
Już byłam blisko, miałam zapukać do drzwi kiedy nagle usłyszałam czyjś oddech. Spojrzałam w tył. Nagle dostałam czymś w głowę. Zapamiętałam tylko te brązowe oczy kiedy upadałam.
- Kim Ty jes.. - po chwili straciłam przytomność..
Nie wiem co się ze mną działo przez ten czas. Było mi błogo i smutno.Cierpiałam i śmiałam się. Przed oczami miałam obrazy, ale miałam wrażenie, że ciągle śpię. Pamiętam, że brakowało mi pewnej osoby. Jej głosu, dotyku i wielu innych rzeczy. Bolała mnie myśl, że coś się może zepsuć. Po bardzo długim czasie usłyszałam czyjś głos.
-Co jej jest? Kiedy się obudzi. Chanel, Chanel! Słyszysz mnie? - pytał jakiś chłopak. Otworzyłam lekko powieki, ta twarz.. ten głos, kogoś mi bardzo przypominały, ale nie wiedziałam kogo. Kiedy spojrzałam w oczy"nieznajomego" przypomniałam sobie uderzenie. Odsunęłam się odruchowo i zaraz potem złapałam za bolącą głowę. Twarz chłopaka pojaśniała. -Obudziłaś się. Panie doktorze! - zawołała patrząc na mnie z uśmiechem.O co tu chodzi?! Kto to jest?!
- Kim Ty jesteś? Co ja tu robię?! - zapytałam bezradnie. Chłopak dotknął mojego policzka, zadrżałam. - Co ty robisz? - byłam bardzo zdziwiona. Nagle na salę wszedł doktor i jakiś mężczyzna w mundurze. Odsunęli ode mnie chłopaka,ale ten ciągle był blisko. Patrzyłam tylko na niego. - co ja tu robię?- zapytałam. Usłyszałam głos lekarza.
- Oberwałaś dosyć mocno w głowę. Ile tu palców? - pokazał kciuka.
- nie jestem idiotką, przecież widzę, że jeden! - krzyknęłam. - O co tu chodzi? - chciałam wstać.
-Leż, Chanel. Musisz odpowiedzieć na kilka pytań. - spojrzałam na drugiego mężczyznę, a potem na tego młodzieńca, te oczy.. Skądś je znałam. - Powiedz mi wszystko co pamiętasz.
- Ja.. było ciemno, odwróciłam się.. dostałam czymś w głowę, au.. - zajęczałam bezradnie.
- czy pamiętasz kto Cię uderzył?
-nie.. ja.. ja pamiętam te.. - patrzyłam na lekarza, potem w okno.Wszystko było dziwne.. - ten brąz.. te.. te brązowe oczy. - myślałam, że zaraz zacznę płakać. Spojrzałam na nieznajomego chłopaka, a policjant powiódł za moim spojrzeniem.
- Boże toTy? - zapytał. - wyprowadzić go. Szybko! - Lekarz szarpnął go za rękę.
- Jasne, że nie! - krzyknął. - Chanel! Przecież to.. - i już go nie było.
-Czy pamiętasz coś jeszcze? - pokręciłam smutno głową. - Czy zgadzasz się na odwiedziny pewnego chłopaka? Mówił, że bardzo dobrze się znacie.
- Dobrze. - powiedziałam. Na salę wszedł jakiś chłopak. Mignęła mi przed oczami jego twarz. Nieznajomy usiadł obok mnie.
- Chanel. - przytulił mnie. - Tak bardzo cieszę się, że Cię widzę.
- Kim jesteś? - zapytałam zdziwiona.
- Nie pamiętasz mnie? - zapytał smutno.. - To ja, Michael. Jestem Twoim chłopakiem..
- Moim.. chłopakiem? - byłam nadal zdziwiona, chłopak wyciągną nasze wspólne zdjęcie. - skąd je masz?!
-zrobiliśmy je sobie niedawno.. zanim tu wylądowałaś. Naprawdę mnie nie pamiętasz? - widać było, że był smutny. Jak mogłam go zapomnieć, przecież to jego kocham! Jasne,że to on!
- Michael! - chciałam go przytulić. - jasne, że pamiętam! Kiedy stąd wychodzę?
-Wiedziałem, cieszę się, że znowu możemy być razem. Wiesz, kiedy stąd wyjdziesz możesz natknąć się na fałszywych ludzi, ale nie bój się, będę przy Tobie. - Cieszyłam się, że jest tu obok mnie. W końcu kochałam go.. Chyba. ale tamten chłopak.. też wydawał mi się znajomy. - dziś możesz już wyjść, poczekam na Ciebie..
Kiedy wyszliśmy razem z budynku szpitala, poszliśmy do jakichś domków. Michael wszystko mi pokazał, bo dla mnie wszystko było obce. Chłopak poszedł coś zalatwić, a ja wyszłam na spacer. Szłam uliczką przyglądając się wszystkiemu, chciałam sobie coś jeszcze przypomnieć, ale nic nie pamietałam. Westchnęłam smutno. Zauważyłam jakąś dziewczynę biegnącą w moim kierunku.
- Chanel! już jesteś! - przytuliła mnie.
- O co Ci chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Jak to?! To ja, Cait. Twoja..
- znamy się? - przyjrzałam się jej, ale nic nie pamiętałam.
- Jasne, że.. - nagle podszedł do nas Michael i przytulił mnie. - co Ty robisz, Chanel?! przecież go niena..
- to mój chłopak. - powiedziałam ostro. - a ty..
- to Caitlin, zawsze próbowała nas rozdzielić.. - powiedział Michael wzdychając ciężko.
- ah, tak.. - powiedziałam przyglądając się jemu i jej.
- CO?! Ty kretynie! - krzyknęła dziewczyna.
- chodźmy stąd. - powiedział Michael szybko i poszliśmy. - lepiej na nią uważaj, od zawsze Cię nie lubiła.
- dobrze, przepraszam.
-nie szkodzi, kochanie. - pocałował mnie. Poszliśmy dalej, a Michael znowu odszedł i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Nagle zauważyłam chłopaka ze szpitala. Miał ucieszoną minę i podszedł do mnie, chciał mnie pocałować więc objął mnie.
- co Ty, puść mnie! - krzyknęłam. Chłopak był zdziwiony.
- Co? Co Ci jest? przecież.. - chciał dotknął mojej ręki, kiedy spojrzałam w jego oczy przypomniało mi się o bólu głowy.
- nie dotykaj mnie! Boże, to Ty mi to zrobiłeś.. - w oczach miałam łzy.
- Co? Chanel, ja Cię.. przecież.. jestem Twoim chłopakiem! nie.. - chciał powiedzieć, ale przerwałam.
- Michael to mój chłopak! Idź stąd, boję się Ciebie! - płakałam.
-Co?! Nienawidzisz go, Chanel! - chłopa złapał mnie za rękę - Przecież MY jesteśmy razem! Jak to, nie pamiętasz mnie?- odsunęłam się odruchowo i pokręciłam przecząco głową.
- O co Ci chodzi? Nie oszukuj mnie. - znowu spojrzałam w jego oczy. - znowu chcesz żebym wylądowała w szpitalu?! Nie znam Cię i .. i .. nie zrobisz mi już nic złego! Michael mi wszystko powiedział Ty i ta dziewczyna,nienawidzę Was! Ciebie i tej.. Caitlin? - krzyknęłam. - i jeszcze tego drugiego chłopaka. Wiem, że od zawsze mnie nienawidzicie! - złapałam się za głowę próbując otrzeć spływające łzy.
- Chanel.. Caitlin i ja.. Ty.. - chłopakowi zaszkliły się oczy. - Obiecałaś.. Obiecałaś, że nie odejdziesz, że mnie nie opuścisz. - chłopak patrzył na mnie z żalem i bólem w oczach. - Ty mnie przecież kochasz.. - szepnął.
- Kocham Michaela. Odejdź. - pobiegłam do mojego chłopaka, ale nagle spojrzałam w tył. Jakaś dziewczyna pocałowała nieznajomego. Wydawało mi się, że nienawidzę tego chłopaka, ale nagle.. coś błysnęło mi przed oczami. Pocałunek, ale.. nie z Michaelem. Pocałunek z tym chłopakiem, który twierdzi, że go kocham. Którego "nienawidzę".. Coś zabolało mnie w sercu. Dziwne. Chyba naprawdę boli mnie głowa. Caitlin i on to moi wrogowie, Michael to mój przyjaciel, kocham go - to mi się zakodowało w głowie przez kilka następnych dni. Dowiedziałam się w końcu, że chłopak, którego rzekomo kocham to Justin. Kilka razy chciał ze mną porozmawiać, ale po tym co opowiadał mi Michael, wiedziałam że Justin i Cait chcieli nas rozdzielić i kiedyś ciągle mnie ranili.
- Cześć. - mruknął mi do ucha Michael.
- Witaj kocie. - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go lekko w usta.
- Pójdziemy dziś na plażę? - zaproponował mój chłopak.
- z Tobą wszędzie. - i poszłam się spakować. - ręcznik, szczotka do włosów, krem do opalania, woda do picia (bo w morzu za słona, buhaha xD) - wyliczałam. Ubrałam strój kąpielowy, a na to zwykły t-shirt i krótkie spodenki. Wsunęłam nogi w japonki i zawołałam do Michaela, że jestem gotowa. Ten wyszedł z pokoju i chwycił moją rękę. Wyszliśmy razem z domku.
- Cieszę się, że jesteśmy razem. - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem mój chłopak.
- Tak, ja też.. - odpowiedziałam, ale jakby.. z nutką niepokoju i niepewności. Spojrzałam przed siebie i kiedy ujrzałam jakąś całującą się parę przez oczy przebiegł mi pewnie obraz.

* Para leżała na łóżku tuląc się do siebie..
- Kocham Cię. - powiedziała brunetka, której twarz przypominała moją. - Jeszcze nigdy, przy nikim się tak nie czułam. - rzekła. Jej słowa brzmiały niesamowicie szczerze, a chłopakowi zapaliły się oczy.
- Tak samo ja.. Jesteś dla mnie najważniejsza. - młodzieniec poprawił swoją grzywkę i ujrzałam jego twarz. Cholernie przypominał.. Nie, nie! To był Justin. Ten, którego.. nienawidzę? - Chanel, jesteś tą jedyną. - pogłaskał dziewczynę po policzu. To.. to niemożliwe, to byłam ja..
- Kocham Cię, Justin. - "powtórzyłam" .. *

- Chanel, Chanel! Wszystko w porządku? - pytał Michael.
- Tak.. Ja.. ja zamyśliłam się. - westchnęłam. Myślami wciąż byłam przy tamtej myśli. (xD) W końcu doszliśmy do plaży. Zdjęłam japonki i dalej, po piasku poszłam boso. Piasek był niesamowicie ciepły. Szłam uśmiechnięta trzymając za rękę mojego chłopaka, kiedy nagle ujrzałam moich wrogów. Felix, Caitlin i Justin.
- Chodź. - Michael pociągnął mnie za rękę w ich stronę i przeszedł ze mną tak żeby oni to zauważyli. Następnie zaczął rozkładać nasze rzeczy bardzo blisko znienawidzonych przez nas osób. Kąpaliśmy się, opalaliśmy, aż w końcu zmęczeni - ja i mój chłopak - opadliśmy na piasek. Michael powiedział, że pójdzie do "sklepu" (takiego na plaży xdd), a ja mam na niego zaczekać. Popatrzyłam w stronę grupki przyjaciół, którzy zacięcie o czymś dyskutowali. Nagle ich spojrzenia zatrzymały się na mnie. Popatrzyłam na Felixa, Caitlin i Justina. W oczach tych ludzi krył się ból i cierpienie. Zauważyłam, że dziewczyna przytuliła się do chłopaków i zaczęła płakać. Ci głaskali ją czule po głowie. Justin spojrzał w moje oczy. Nie wiem dlaczego, ale zapragnęłam znaleźć się obok nich i zapytać co stało się tej dziewczynie. Tylko dlaczego? Sama nie wiem. Wrócił Michael, spędziliśmy jeszcze trochę czasu razem, kiedy z plaży znikali już ludzie. - idziemy już, kochanie? - zapytał mój chłopak.
- Wiesz.. ja jeszcze tu zostanę. pa. - pocałowałam go w policzek i dałam moje rzeczy. Chłopak odszedł, a ja podeszłam do brzegu. Popatrzyłam na zachodzące słońce i nie wiadomo skad w moich oczach pojawiły się łzy. Większość z nich zaczęła ściekać już po moich policzkach. Już nie wiedziałam w co mam wierzyć, co robić. Odczuwałam ogromną pustkę, tęsknotę. Ale dlaczego?! Przecież miałam wszystko! - Boże.. błagam, daj mi jakąś wskazówkę. Powiedz, czy robię wszystko dobrze. Czy wszystko dzieje się tak jak powinno. - prosiłam cicho.
- Nie płacz. - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
- Bo co? - chlipnęłam spoglądając na niego. No nie.. Justin!
- Bo nienawidzę tego widoku. Nigdy go nie lubiłem. Nie cierpiałem całego świata widząc, że Ty cierpisz. - powiedział podchodząc do mnie. Chłopak chciał dotknąć mojego policzka. Spojrzałam mu w oczy i nagle zaczęła boleć mnie głowa. Przypomniałam sobie chwilę, w której ktoś mnie uderzył. Gdy wszystko się zepsuło. Jednak teraz nie przestraszyłam się ich tak bardzo jak kiedyś. Ze łzami w oczach podeszłam bliżej chłopaka i nieśmiało przybliżyłam rękę do jego twarzy. Chłopak pokiwał głową jakby pozwalał mi na coś, co chciałam zrobić. Przejechałam opuszkiem palca po jego czole, dochodząc do rozgrzanego policzka, a następnie zatrzymując się przy kąciku jego ust. Chłopak rozwarł wargi i poczułam na ręce jego gorący oddech. Mój palec zabłądził na jego dolnej wardze, potem przejechał po górnej. Uczucie, które mną zawładnęło wydawało mi się znajome.
- Chanel, błagam, przypomnij sobie coś. - wyszeptał chłopak. - Nie umiem bez Ciebie żyć..
- Przecież nic nas nie łączy. - wyszeptałam bezradnie przejeżdżając ręką po jego szyi. Zaraz potem odsunęłam się od niego. Co ja wyprawiam?! On mnie nienawidzi! Chciał mnie zabić!
- Łączy. - zapewnił chłopak. - błagam, zrób coś, bo zależy mi na Tobie. - wyszeptał.
- Nie kochasz mnie. Chciałeś mnie zabić. - jęknęłam płacząc.
- Nie prawda, Chanel. Ja Ciebie kocham. - chłopak otarł moje łzy.
- Ale ja Ciebie..
- Kochasz. - chłopak zbliżył do mnie swoją twarz i popatrzył mi głęboko w oczy.
- to byłeś Ty.. - wyszeptałam i łzy pociekły mi po policzkach. Chciałam uciec wzrokiem, ale nie dałam rady. - te oczy..
- to te oczy, które kochasz. - szepnął. - a przynajmniej kochałaś. - zobaczyłam, że w oczach Justina pojawiają się łzy..
- Kocham Michaela, nienawidzę Cię. - powiedziałam prawie pewna.
- Nie kochasz go, Chanel! - wrzasnął Justin. Odskoczyłam od niego. Ten złapał mnie mocno za nadgarstki. Z oczu chłopaka wypłynęło kilka łez. On płacze? Byłam na maksa zdziwiona. Taki widok był dla mnie nowością. łzy chłopaka? Z mojego powodu? Wpatrywałam się w niego w milczeniu. Widać było jak Justin się zdenerwował. Zamknął oczy i po chwili spiorunował mnie spojrzeniem. Niechętnie otarł kilka gorzkich łez i krzyknął - To idiota! Kretyn! Oszukał Cię! Rozumiesz?! Okłamał, a Ty mu uwierzyłaś! i nie wiem dlaczego do jasnej cholery, Chanel! On Cię nie kocha! To zwykły dupek! Byłaś ze mną, kochałaś mnie! I kochasz nadal! Zrozum to w końcu do cholery, zrozum! Dlaczego nie chcesz tego pojąć?! - krzyknął patrząc na mnie.
- Nie umiem! Nie wiem o co Ci chodzi, ale nie rozumiem też, co chcesz zdziałać swoimi kłamstwami! Kocham Michaela! Odczep się! Żyj swoim życiem! - wrzasnęłam rozryczana. Chłopakowi znowu pociekło kilka łez. W jego oczach był ból i cierpienie. Justin zakrył twarz dłońmi.
- Kocham Cię, Chanel! Tak cholernie Cię kocham! - powiedział - czy Ty jesteś teraz szczęśliwa, z nim..? - zapytał. Pokiwałam głową. Chłopak pokręcił swoją i spojrzał mi w oczy. - dobrze.. tylko tego chcę, Twojego szczęścia. Nawet jeśli ja mam cierpieć.. - westchnął - ale nigdy nie zapomnę tych chwil spędzonych razem. - szepnął i odszedł. To wszystko wydawało mi się dziwne, ale przecież to niemożliwe. Powoli skierowałam się w stronę domku, w którym zastałam uśmiechniętego Michaela (michael ma 17 lat, a Chanel 16 ;pp).
- hej. - pocałowałam go. - to co dziś robimy? - zapytałam i usiałam na łóżku z uśmiechem na twarzy.
- No nie wiem.. może to? - posadził mnie sobie na kolanach i zaczął całować. Nie miałam nic przeciwko. No.. może trochę myślami byłam przy Justinie. Tylko dlaczego? Odcięłam się od tych głupich myśli, czując, że Michael ściąga ze mnie koszulkę. Kiedy zaczęłam rozpinać jego koszulę przed oczami pojawił się obraz. Tamten chłopak, który delikatnie wkładał rękę pod moje ubranie, gdy leżeliśmy razem na łóżku. Co?! Tego już było za wiele. łzy prawie popłynęły po moich policzkach, dobrze, że miałam zamknięte oczy. Michael pociągnął mnie i zrzucił z siebie resztę ubrania. Ja zrobiłam to samo. Mój chłopak jeździł ręką po moich plecach. Wplotłam dłoń w jego włosy. Chyba nie muszę mówić, co było dalej. Tak, tak. Przespałam się z nim. Zrobiłam to, z chłopakiem, którego kocham. Kiedy obudziłam się rano przed oczami miałam Justina i jakieś dziwne uczucie w głowie. Czułam się jakbym kogoś zdradziła. - jak się spało? - zapytał rozbawiony Michael.
- Cudownie. - uśmiechnęłam się niepewnie i pocałowałam go. Potem wstałam szybko ziewając i poszukałam moich ubrań..

* oczami justina *

Szłem powoli brzegiem jakiejś rzeki ( ładna była, haha, taka mokra XD ) bijąc się z myślami. W oczach ponownie miałem łzy. Dlaczego ona myśli, że coś jej zrobiłem? Przecież ją kocham, a ona mnie.. Nie mogłem uwierzyć w to wszystko. Wspominałem chwile kiedy było tak wspaniale.. bo mieliśmy siebie. Teraz moje życie straciło sens i wszystko inne. Felix i Caitlin codziennie próbowali mnie pocieszać, ale wiem, że im też było bardzo ciężko. Nie raz widziałem jak Caitlin płacze, jak ogląda zdjęcia i załamuje się, ale ona przynajmniej miała Felixa. Chłopaka swoich marzeń, którego kochała i jej nie opuści. A Chanel mnie nie pamięta, chociaż tak za nią tęsknię. Strasznie mi jej brakuje. Nagle zobaczyłem Michaela idącego w moją stronę z uśmiechem.
- Cześć kolego. - powiedział do mnie. - jak się spało? - wszystko się we mnie zagotowało.
- Co Ty jej zrobiłeś?! Kretynie, co jej nagadałeś?! - krzyknąłem.
- No cóż, wierzy, że jest moją dziewczyną i nienawidzi Cię, a ta dzisiejsza noc. - zamknął oczy.
- Ja ją odzyskam! Wiesz, że ona kocha mnie! - byłem na maksa wściekły kiedy patrzyłem na ten jego uśmieszek.
- Nie bronię, wszystkie chwyty dozwolone, ale ona wierzy, że Cię nienawidzi. Jesteś żałosny. - zaśmiał się.
- To Ty jesteś żałosny, jak możesz ją tak okłamywać?!
- Normalnie. - prychnął - i dziwię się, że jej wcześniej nie przeleciałeś. Jest świetna w łóżku, jak taka.. typowa dziwka. - tego było za wiele. Z całej siły walnąłem mu z pięści w twarz. Z nosa i wargi poleciała mu krew, a on dalej się śmiał.
- Nie waż się tak o niej mówić, kumasz?! - wrzasnąłem szarpiąc kołnierz jego koszuli. - Za kogo ją masz?! Za przedmiot który możesz traktować jak jakiegoś śmiecia?! Jesteś żałosnym idiotą! - krzyknąłem mu w twarz i znowu go walnąłem. Ten tylko otarł krew i spojrzał na mnie.
- Ale przynajmniej mnie kocha. - powiedział. - Justuś (dżastuś xD), nie walcz, nie masz o co.. dzisiaj znowu mi wskoczy do łóżka..
- znowu?! ciekawe czy zrobiła to chociaż raz. - nie chciałem uwierzyć w to, że .. że mnie "zdradziła". Przecież to.. to niemożliwe.
- haha.. proszę, zatrzymaj to na pamiątkę. - Michael wetknął mi w rękę zdjęcie i odszedł bez słowa. Na zdjęciu on i ona.. Połączeni w pocałunku.. Kurwa! Kopnąłem jakiś duży kamień, potem drugi. Podarłem zdjęcie i wrzuciłem do rzeki. Tak dłużej nie mogę. Pobiegłem w stronę domku i zacząłem pakować swoje rzeczy wściekły na cały świat. Włożyłem koszulkę, drugą, inne rzeczy i rozejrzałem się po pokoju. Chwyciłem mój telefon. Na tapecie było zdjęcie Chanel. Rzuciłem moim telefon w ścianę. Ten rozpadł się od razu. Po chwili dotarło do mnie jaki jestem żałosny. Wrzuciłem coś do mojej torby i opadłem na łóżko. Zakryłem twarz dłońmi i usiłowałem nie krzyczeć. Boże, jak wszystko mogło się tak potoczyć?! Nie mogę tak dłużej. Nie, najpierw muszę się przewietrzyć i odświeżyć moje myśli. Spotkałem Felixa.
- Siema, co jest? - zapytał.
- Pytasz co jest?! - wrzasnąłem do niego wściekły. - trudno się domyślić, prawda?! Do jasnej.. Kurwa! wszystko się rozsypało! Rozumiesz?! Wszystko! Nic nie ma sensu! Ona już.. Ona mnie nie pamięta! Ani żadnego z nas!Wszystko przepadło. - zakryłem twarz dłońmi i opadłem na ławkę.
- Niemożliwe, wiesz, że ona Cię kocha! Musisz walczyć. - powiedział Felix i usiadł obok mnie.
- Nie dam rady, Felix. Oni są razem, szczęśliwi.. Ona mu we wszystko wierzy, dała mu się omotać, a mnie.. mnie nienawidzi. Walka tu nic nie da.. - powiedziałem załamany i spojrzałem w niebo.
- Justin, próbuj! Przecież Ty ją kochasz! - powiedział Felix.
- ale ona kocha jego! Nic nie zmienię. Skoro ona jest z nim szczęśliwa.. nie mogę jej tego odbierać. Muszę stąd odejść. - spojrzałem na niego. - nie umiem na to patrzeć. - powiedziałem cicho.
- Justin! Nie możesz się poddać! Ona jest miłością Twojego życia! Kurwa, chłopie! Tak po prostu zrezygnujesz z największego szczęścia, jakie Cię spotkało?!
- Muszę.. to jedyne wyjście - zapomnieć. - przekonywałem się. - Chociaż zawsze będę pamiętał chwile spędzone z nią. Przepraszam, stary. - powiedziałem i wstałem z ławki. Spojrzałem w niebo. Wszędzie widziałem JĄ, moją Chanel. Boże.. Nie, nie mogę tak. Muszę spróbować, ostatni raz, ostatni!
Michaela nie było w domku. Siedziałam na łóżku bijąc się z myślami jak to naprawdę było. Czy Michael mnie okłamywał? Nie, to niemożliwe, on mnie kochał. I ja jego też kocham. Zaczęłam pomachiwać nogami patrząc w podłogę. Nagle kopnęła w coś pod łóżkiem.
- Au. - zajęczałam. Ukucnęłam obok łóżka i wyciągnęłam spod niego wielki karton. Spojrzałam na niego. Był podpisany "rzeczy chanel". co? Byłam trochę zdziwiona, powoli otworzyłam pudełko. Pierwsza rzecz - pamiętnik. Otworzyłam go, był mój. Pisało tam jak bardzo nienawidzę Michaela, na następnej stronie było zdjęcie .. Justina obrysowane serduszkami. - Co? - powiedziałam do siebie. Nic nie rozumiałam.. Odłożyłam pamiętnik na podłogę. Wyjęłam kartkę z napisem "Zdjęcia", pod kartką było mnóstwo fotografii na których byłam ja i .. tamta dziewczyna. Byłyśmy na nich razem, uśmiechnięte, przytulone, szczęśliwe.. Skąd to się tu wzięło?! Przed oczami mignęły mi obrazy moje i Caitlin, a potem Justina. Odrzuciłam zdjęcie z dziewczyną na bok. Pod nim było.. - O kurwa.. - zaklęłam cicho wyjmując dużą fotografię, która przedstawiała mnie przytuloną do Justina, drugie zdjęcie pocałunek.. Odwróciłam je na drugą stronę, podpis : z nim <3 kocham Cię Justin.. ; ****. To dlatego przy Michaelu nie czułam się dość bezpiecznie, to dlatego przy pocałunku z nim przypominał mi się Justin! Przejechałam palcem po fotografii, a w oczach zbierały mi się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć, czyli.. to on był moim chłopakiem, nie Michael.. Otworzyłam szybko pamiętnik. "Nienawidzę go, nienawidzę! Jest okropny, po tym wszystkim chce bym była jego dziewczyną. Michael to wielki kretyn, nie cierpię jego twarzy i uśmiechu. Wiem tylko, że to J. jest dla mnie tym jedynym ..." Wszystko co mówił chłopak i Cait było prawdą. Boże, jak to możliwe? Przecież Michael to moja miłość. a przynajmniej tak myślałam, a tymczasem on po prostu mnie wykorzystał. Ta noc.. spędzona z nim, chociaż kocham Justina. A Michael.. Michael mnie okłamał, a ja głupia mu uwierzyłam, jak mogłam?! Muszę stąd wyjść i to teraz, ale kiedy wstałam zobaczyłam, że ktoś stoi w drzwiach.
- Co Ty robisz? - Michael był wyraźnie wkurzony. Patrzyłam na niego idąc w jego stronę.
- Okłamałeś mnie.. - szepnęłam.
- Widzę, że już wiesz wszystko. - i zaczął się śmiać.
- co cię tak bawi?! przez Ciebie zostawiłam przyjaciół, chłopaka.. - z oczu ciekły mi łzy.
- Po prostu jesteś naiwna. - prychnął głaskając mnie po policzku. Patrzyłam na drzwi, chciałam szybko wyjść jednak on mnie przytrzymał. - dokąd Ci się śpieszy kotku? Stąd nie ma wyjścia..
- Puść mnie! - naplułam mu w twarz. Popatrzył na mnie i popchnął na ziemię po czym kopnął w brzuch. - Au! - krzyknęłam z bólu. Zbliżył się do mnie. Kolejne wspomnienie. Ten brąz oczu i stracenie przyto.. Nie, to niemożliwe.. Spojrzałam w oczy Michaelowi. - To byłeś Ty.. - szepnęłam. - To byłeś Ty! - kolejne łzy. Michael tylko się śmiał nagle wyciągną scyzoryk. - Ty kretynie, mogłam umrzeć! - krzyknęłam.
- spokojnie, wiedziałem gdzie trafić. - zaśmiał się gorzko. - ale skoro ja Cię nie mogę mieć, to nikt Cię nie będzie miał. - wysyczał.
- Pomocy ! - krzyknęłam czołgając się do tyłu. - Ratunku ! - Ktoś wbiegł do pokoju. To był Justin. Spojrzał na rozwalone fotografie po czym spojrzał na Michaela.
- Właśnie tak bardzo ją kochasz, tak?! - krzyknął. - Zostaw ją! - i podbiegł do nas. Michael w tym czasie wstał. Sięgnęłam po nóż leżący pod łóżkiem. Michael pchnął Justina na ścianę, po czym ten przewrócił się, Michael podszedł do mnie.
- Ty dziwko .. - i dźgnął mnie w brzuch scyzorykiem, ból był naprawdę ogromy. Zaczęłam płakać. Złapałam się za brzuch i oddychałam głęboko. Wiłam się na podłodze z bólu, który zadał mi "mój chłopak".. Justin patrzył z przerażeniem na moje łzy.
- Chanel, boże! - krzyknął. - nic Ci.. - Michael poszedł w jego stronę. Rzuciłam Justinowi nóż. Ale gdy ten poczołgał się do niego Michael chciał dźgnąć go w serce scyzorykiem. Na szczęście Justin odsunął się i dostał tak jak ja w brzuch. Jednak musiało go trafić w trochę inne miejsce. Polało się mnóstwo krwi, więcej niż w moim przypadku. Wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam jak Justin cierpi. Nie mogłam nic zrobić, czułam się jak ostatnia szmata. To wszystko moja wina, wszystko! Złapałam za nóż mocno wkurzona Justin leżał pod ścianą z ręką na brzuchu widziałam, że bardzo mu ciężko. Płakałam coraz bardziej.
- Nienawidzę Cię! - krzyknęłam do Michaela i wbiłam mu w brzuch nóż. Michael przewrócił się. Podbiegłam do Justina. - Justin, Justin błagam wytrzymaj! Proszę Cię! - krzyczałam do niego. Chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam ją lekko płacząc.
- Chanel, uważaj! Schyl się! - usłyszałam czyjś głos i schyliłam się szybko. Michael upadł obok mnie. Felix podbiegł do niego i wyrwał mu scyzoryk. Zadzwonił po policję po czym stał przy Michaelu aby ten się nie podniósł. - Na co czekasz?! - krzyknął zdenerwowany patrząc na Justina. - Dzwoń po pogotowie. Szybko! - powiedział do mnie Felix. Wyjęłam telefon i drżącymi dłońmi chciałam wybrać numer. Jednak płacz mi w tym przeszkadzał, Felix wziął telefon do ręki i zadzwonił na pogotowie. Nie mogłam patrzeć jak Justin cierpi, widać było, że jego stan się pogarsza, a jeśli.. pomyślałam o najgorszym. Nie, on mnie nie może opuścić! Tak cierpiał, gdy to ja go zostawiłam. Teraz wiem jak czuje się osoba, która czuje, że miłość jej życia ją opuszcza. Płakałam coraz bardziej. Przyłożyłam Justinowi rękę do zimnego policzka.
- Justin, proszę! Proszę, nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie. Nie! - krzyczałam. Spojrzał na mnie słabym wzrokiem i chciał się uśmiechnąć. Podniósł ledwo rękę i dotknął mojego policzka.
- kocham Cię.. - szepnął tak cicho, że nikt oprócz mnie by tego nie usłyszał. Świat zawirował. Miało być już dobrze, miało.. ale nie jest. Nie odpowiedziałam, kiedy zamknął oczy. Tylko płakałam i płakałam.
- Nie.. Nie, nie! - krzyczałam chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Felix patrzył na mnie. Wiedziałam, ze muszę wyglądać jak ostatnia kretynka, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Miłość mojego życia odchodzi. - Nie, Justin! Just, błagam! Nie możesz odejść, nie teraz! Nie, kiedy najbardziej Cię potrzebuję, kiedy rozumiem błędy. Justin błagam! - krzyknęłam ostatni raz zapłakana. Łzy ciekły ciągle po moich policzkach, a jeśli to już koniec? Jeśli to koniec tej "wspaniałej" historii? ..
Karetka zabrała Justina i Michaela. Policja badała teren. Pojechałam do szpitala, musiałam wszystkich przeprosić, wszystko naprawić. Chociaż nie wiedziałam czy mi się uda. Trochę już uspokojona, bez łez na policzkach siedziałam pod salą, ujrzałam Cait i Felixa, szli za ręcę, w końcu ustali. Znowu zaczęłam płakać. Caitlin też. Podeszłam do niej.
- Caitlin.. - chciałam ją przeprosić, ale nie mogłam nic więcej powiedzieć. Ona to zrozumiała i przytuliła mnie tylko. Kiedy się od niej odsunęłam spojrzałam na Felixa. - Felix.. - przytuliłam ich oboje. - Przepraszam.. przepraszam, ze jestem taką idiotką i, że wszystko schrzaniłam, tak bardzo chciałabym cofnąć czas.. Ale błagam, nie zostawiajcie mnie, proszę. Wybaczcie. - wychlipiałam.
- Cii... - powiedzieli oboje. Cait gładziła mnie po włosach.
- Wybaczcie mi, błagam. Tylko tego teraz pragnę. - powiedziałam.
- Jasne, że Ci wybaczamy. - uśmiechnęli się.
- Naprawdę przepraszam, kochani. Wiem, że zachowywałam się jak ostatnia kretynka, ale ja.. ja nie chciałam Was zranić! Uwierzcie. Nadal jesteście dla mnie tak samo ważni jak kiedyś. Nie wyobrażam sobie życia bez Was. I jeśli pomyślę, że mogłabym Was teraz stracić.. że olejecie mnie tak jak ja wtedy Was.. - usiadłam na krześle i ryczałam. Nie wiedziałam co dalej mówić
- Nie zostawimy Cię! ale.. co z nim? - zapytała Caitlin patrząc przez okienko na to jak Justin rozmawia z lekarzem. Patrzyłam na okno w końcu osunęłam się z płaczem po ścianie.
- To wszystko moja wina, moja.. jak mogłam do tego dopuścić?! Justin przeze mnie wylądował w szpitalu, cierpiał! Jestem najgorszą idiotką na świecie. - zakryłam twarz dłońmi..
- Przestań, to nie Twoja wina.. - mówi Cait.
- Daj spokój.. nie broń mnie. - poprosiłam.
- Można wejść. - powiedział lekarz. Caitlin i Felix spojrzeli na mnie.
- Idźcie sami..
- Zostaniesz tutaj? - pokiwałam głową z płaczem. Kiedy weszli do sali otarłam łzy i podeszłam do okienka. Justin był uśmiechnięty i rozmawiał z przyjaciółmi. Chyba czuł się już lepiej. Uśmiech na jego twarzy sprawił, że lekki uśmiech zawitał na mojej. Zastanawiałam się co mam mu powiedzieć, gdy tam wejdę. Usiadłam na krześle. Gdyby nie te chwile z Michaelem teraz myślałabym o tym jak bardzo kocham Justina, ale takie myśli nie chciały przeze mnie przejść.. Zastanawiam się czemu. - Wejdziesz do niego? - spytała Caitlin.
- Tak. - powiedziałam.
- zostawić Cię samą? - spytała cicho.
- tak.. - szepnęłam i przytuliłam ją.
- trzymaj się. - przytuliła mnie. Ustałam przy drzwiach do Justina. Zauważyłam idącego lekarza. - przepraszam.. jak on się czuje? Co z nim? - zapytałam cicho.
- Chłopak stracił bardzo dużo krwi, nie czuje się za dobrze. Nie może się przemęczać i lepiej, żeby się teraz nie denerwował, ponieważ jego stan może się znowu pogorszyć. - powiedział sztywno lekarz i odszedł. Po kilku minutach otworzyłam drzwi i otarłam wszystkie łzy, a przynajmniej tak mi się wydawało. Szłam powoli do krzesła obok jego łóżka. Justin patrzył na mnie. Usiadłam obok niego i otworzyłam usta nie wiedząc co powiedzieć. Patrzyłam mu tylko w oczy. W oczy, które tak zraniłam, które spoglądały na mnie niedawno z bólem i cierpieniem, w którzych kryło się tyle łez z mojego powodu. Oczy, które kochałam i które bez powodu zostały zapomniane. Nie mogłam tego znieść. W końcu wydukałam tylko :
- Ja.. przepraszam.
- za co mnie przepraszasz? - zapytał cicho Justin.
- Boże, Justin. jak możesz jeszcze o to pytać? - szepnęłam załamana. - za.. za wszystko. za to, że Ci nie wierzyłam, że przeze mnie tu wylądowałeś, że cierpiałeś, że.. że jestem taką idiotką, a najbardziej za to, że mnie poznałeś, że weszłam w Twoje życie. Bo to było najgorszym błędem, którego zapewne mi nie wybaczysz.. - nie miałam odwagi patrzeć na niego więc patrzyłam w okno.
- nie przepraszaj za to, że mnie poznałaś. Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu .. i ja też Cię chcę przeprosić.. - powiedział.
- za co? - byłam zdziwiona. - ty mnie?
- za wszystko, po prostu. - powiedział.
- to moja wina, gdyby nie ja, to nic by się nie zdarzyło.. - westchnęłam.
- Chanel, nie obwiniaj się. Zapomnij o tym co było. Kocham Cię i znowu możemy być razem. - powiedział. Nie, nie możemy. Jak miałam mu to powiedzieć?! Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, nie chcę go znowu ranić. Poza tym ta rozmowa może go niepotrzebnie zdenerwować.
- nie, justin nie możemy! - powiedziałam załamana.
- jak to? - zapytał szeptem. widać było, że jest bardzo osłabiony. Spojrzałam mu w oczy.
- ah, justin! jak możemy być po tym wszystkim razem?! po tym jak zadałam Ci tyle bólu? po tym jak uwierzyłam Michaelowi?! przez te wszystkie kity i chwile spędzone z nim pokochałam go! - wybuchłam płaczem. - chciałabym Ci powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, chciałabym Ci powiedzieć, że Cię kocham, jak wiele dla mnie znaczysz, ale nie umiem! Ja Cię zraniłam, wiem to! I tego nie da się od tak naprawić, muszę zapłacić za swoje grzechy! - płakałam coraz bardziej.
- ale.. ale ja Ci wybaczam. - powiedział Bieber chcąc mnie dotknąć. Jednak był za słaby by wykonywac jakiekolwiek ruchy.
- ale ja sobie nie! nie potrafię! - w końcu na niego spojrzałam. nie wiedziałam czy to w jego oczach jest teraz wiecej bólu czy w moich więcej cierpienia. Tak bardzo chciałam go uszczęśliwić! - tak bardzo chcę Cię znowu pokochać, ale czy będę potrafiła? - patrzyłam mu w oczy z płaczem.
- Chanel, błagam Cię.. Nie rób mi tego. nie chcę Cię stracić. - szepnął ze łzami w oczach.
- oh, justin, wszystko zjebałam! wszystko! - krzyknęłam. - tak bardzo przepraszam. Już za późno by coś zmienić. By zmienić to, jak pokierowałam swoimi uczuciami. - szepnęłam i wybiegłam stamtąd.
- Chanel, proszę! - krzyknął Justin, ale nie słuchałam. Pobiegłam prosto do taksówki. Kiedy przyjechałam w miejsce gdzie byłam na wakacjach pobiegłam prosto do Caitlin.
- Cait, proszę, możemy porozmawiać? Jestem załamana. - powiedziałam.
- Wejdź.. - powiedziała. Weszłam i usiadłam obok niej. Ciągle jej ufałam i wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Miałam tylko nadzieję, że ona ciągle ma mnie za przyjaciółkę.. Opowiedziałam jej o całej "rozmowie" w szpitalu. - czyli już nic do niego nie czujesz? - zapytała..
- sama nie wiem, jedna część mnie mówi, że go kocha, ale druga część mówi, że zrobiłam za wiele złego by móc go kochać. Nie wiem co robić, pomóż. - szepnęłam. Caitlin przytuliła mnie.
- a co mówi Ci serce?
- serce pragnie wyleczyć się z Michaela i być blisko Justina.. bo ono go kocha i wie, że jest tym jedynym..
- zrób to, co karze Ci serce. dopóki spotkasz Justina miną 2 tygodnie. zastanów się dobrze. - cmoknęła mnie w czubek głowy.
- Dobrze. Spróbuję..
Tygodnie bez Justina mijały tak monotonnie, że nudziło mi się życie. Pragnęłam być ciągle blisko niego. Przemyślałam sobie wszystkie sprawy i wiedziałam już czego najbardziej żałuję. Żałuję tej nocy, w której straciłam dziewictwo (uu XD) z nieodpowiednią osobą. Siedziałam na ławce, podwinęłam nogi i zamknęłam oczy. Jak mogłam być taka naiwna? I taka głupia.. Zastanawiałam się ciągle skąd mam wiedzieć czy to naprawdę Justin jest moją miłością. Proste, że to on. Przy Michaelu nigdy nie poczułam się tak jak przy Justinie. Kiedy całowałam Michaela nie czułam nic, zwykłą pustkę, było tak.. zwykło. Kiedy moje wargi dotykały ust justina czułam "to coś", ufność, miłość i wiele innych rzeczy. Świat wirował i życie nabierało kolorów. Wszystko było takie .. inne niż zazwyczaj. Teraz kiedy wiatr rozdmuchiwał moje włosy czułam jak bardzo brakuje mi tutaj mojej miłości. Jego rąk, warg i wszystkiego co z nim związane. Kiedy pomyślałam o tym, że Justin może mi nie wybaczyć oczy mi się zaszkliły, popatrzyłam w dal. Jak mogłam nie docenić tego co dla mnie zrobił? Dla mnie prawie zginął, tak bardzo się poświęcił. A teraz? Teraz cierpi, bo nie umiem dopuścić do siebie myśli, że wszystko może być jak dawniej. Rzuciłam jakiś mały kamyczek do rzeki i westchnęłam kręcąc głową. Przeze mnie Justina mogło już tu nie być, mogłam go stracić na zawsze, a mimo to ciągle zachowuję się jak idiotka. Może to prawda co mówią? - im bardziej się kogoś kocha, tym bardziej irracjonalnie się postępuje.. - szepnełam do siebie, a z oka spłynęła mi łza. Otarłam ją wierzchem dłoni. - Kocham Cię. - szepnęłam. Wstałam z ławki i skierowałam się w stronę domku. Położyłam się na łóżku. Ktoś zapukał do drzwi. - Proszę. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Ktoś ustał przy oknie, ale nic nie mówił. Wstałam i odwróciłam się w stronę postaci. Stał tam Justin i patrzył w dal. Milczał. Widać było, że ma do mnie o coś żal, nie dziwiłam mu się. - Ju.. ju.. - nie mogłam wykrztusić z siebie nic więcej.
- Nie mam na co liczyć, prawda? - zapytał. - już nic do mnie nie czujesz? - patrzył w okno. Po policzku spłynęła mi łza.
- Nie, justin, to nie tak, ja.. - nie wiedziałam co dalej powiedzieć.
- Ciągle kochasz Michaela, zaufałaś mu.. - pokręcił głową. - już nigdy nie będzie tak jak kiedyś? To przez co przeszliśmy, to już nic nie znaczy? - kiedy to mówił z oczu płynęły mi łzy.
- Justin, proszę, posłuchaj.. - szepnęłam błagalnie.
- Wiem co przeszłaś z Michaelem. Nie musiał Ci mówić, że jesteś dla niego jedyną, nie musiał Ci mówić szczerze, że Cię kocha, prawda? Wystarczyło, że dał Ci to jedno, że spędziłaś z nim tą noc, na którą ja nie pozwoliłem. - zakrył na chwilę twarz dłonią. Po chwili znowu się odezwł, ale ciszej niż wcześniej. - Żałujesz tego, żałujesz, że z nim to zrobiłaś?
- Jasne, że żałuję..
- Właśnie dlatego nie chciałem do tego dopuścić, żebyś potem nie musiała cierpieć z tego powodu i żałować decyzji podjętej pod wpływem impulsu. Chciałem abyśmy to najpierw przemyśleli i chciałem.. Chciałem żebyśmy byli na zawsze razem, żebyś była szczęśliwa, ale to za mało prawda? To, że nienawidzę gdy cierpisz to za mało? To, że Cię kocham się nie liczy? - wciąż patrzył w jeden punkt.
- Nie, justin, to nie za mało, to się liczy.. - powiedziałam cicho. - przecież ja..
- przecież Ty mnie nie kochasz, to chciałaś powiedzieć? te wszystkie chwile, po prostu były i teraz masz to gdzieś, bo liczy się Michael, który Cię oszukał, a nie moja szczerość. W porządku, Chanel. Wiem co o tym wszystkim myślisz. Nie chcesz już mi ufać. chcesz żebym odszedł? - w końcu się do mnie odwrócił, w jego oczach był spokój i mnóstwo bólu.
- nie chcę żebyś odchodził, błagam, ja.. - mówiłam, ale on po prostu wyszedł. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. On nie może odejść, ja go kocham! jest dla mnie najważniejszy! Kilka godzin później wyszłam i zaczęłam szukać Justina. I znalazłam go.. Siedział z jakąś laską na ławce i obejmował ją. Po chwili zobaczyłam, że zaczyna ją całować. Przeszłam obok nich by zobaczyć kto to. Justin spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Ja też nic nie powiedziałam. Poszłam dalej i usiadłam na trawie przy brzegu rzeki. Czy już nic nie będzie? Czy to koniec tej histori? Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. Kiedy wstałam zobaczyłam Justina, szedł w moją stronę. Kiedy na niego popatrzyłam zrozumiałam ile dla mnie znaczy, a ja nie znaczę dla niego nic.. już nic, schrzaniłam to.. Pobiegłam w stronę domku Cait nie czekając aż Justin do mnie podejdzie.
- Caitlin, czy rozmawiałaś ostatnio z Justinem? - zapytałam.
- Tak.. tak rozmawiałam, mówił, że Ty.. - mówiła Cait.
- Że już nic dla niego nie znaczę?
- On myśli, że Ty go już nie kochasz.. - westchnęła.
- Ja go kocham, Cait.. Kocham go.. Kurwa mać! - krzyknęłam. - a on.. on już mnie nie chce. Nienawidzę tego życia, chcę umrzeć! - i wybiegłam z jej domku wpadając na Felixa. - przepraszam. - powiedziałam szybko i poszłam do siebie. Zaczęłam pisać list. Teraz już nic nie ma sensu..

***********************************
+ mam zły humor, więc tak sobie to wychodzi.
+ dziękuję za wszystko . <3
+ będzie pewnie ok. 30 rozdziałów. nie mam pomysłu na tego bloga, a i tak wydaje mi się denny. na prawdę. :|
+ może dzisiaj będzie na karrambie, ale nic nie obiecuję.
+ jak już wspominałam - mam zły humor. poza tym jestem zmęczona i cholernie źle się czuję. płaczę, płaczę, płaczę i końca nie widać. dupa, odechciewa mi się wszystkiego [tak, tak, WSZYSTKIEGO].
Kiedy skończyłam włożyłam list w kopertę i zaniosłam do Cait.
- Daj to proszę Justinowi, kiedy wróci.. - poprosiłam podając jej kopertę.
- Co to? - zapytała.
- To list. Możecie odczytać go razem, ale punktualnie za pół godziny. - powiedziałam spoglądając na zegarek.
- Dobrze.. - powiedziała po czym złapała mnie za rękę. - Chanel, ale Ty.. nie zrobisz nic głupiego, prawda? - zapytała. Wyrwałam jej szybko moją rękę i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szufladę, wszystko już przemyślałam, tak będzie najlepiej, na pewno. Bez niego i tak umiera moja dusza i serce.
- Wybacz, Justin, Kocham Cię.. - szepnęłam cicho i zbliżyłam żyletkę do ręki. Upadając patrzyłam na krew lejącą się z głębokiego rozcięcia. Nagle ujrzałam zwykłą ciemność, pustkę..

* oczami justina *

Przez ponad dwadzieścia minut szukałem Chanel, ale kiedy nigdzie jej nie było postanowiłem pogadać z Cait. Wszedłem do jej pokoju. Stała na środku z jakąś kopertą w ręku.
- Hej. - powiedziałem. - Co to?
- List od Chanel..
- Co? - nie rozumiałem.
- Kazała przeczytać go punktualnie.. - spojrzała na zegarek. - za kilka minut, ale skoro już jesteś.. Może chcesz go otworzyć? Ja jakoś nie potrafię. - powiedziała cicho. Wziąłem list do ręki i zacząłem czytać. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom!

Justin !
Wiem, że już nic dla Ciebie nie znaczę, a ta myśl tak bardzo boli.. nie potrafię żyć z tym, że tak bardzo Cię zraniłam. Już czuję jak moja dusza umiera bez Ciebie. Z każdą chwilą coraz więcej mojego serca jest przy Tobie, umrę. Umrę na pewno, bo jak można żyć bez serca? Nie można! Przepraszam za wszystko i obiecuję, że już nigdy więcej nie będziesz musiał na mnie patrzeć. Przysięgam, że kiedy czytasz ten list, mnie już nie ma na tym świecie. Wiedz tylko, że Cię kochałam, kocham i zawsze będę kochała. Bez względu na wszystko, Ty zawsze będziesz tym jedynym. Nie wiem dlaczego nie pozwoliłeś mi się wytłumaczyć, dlaczego przechodziłeś od razu do swoich przemówień. Widocznie dla mnie nie ma już miejsca w Twoim świecie, bo ja już się nie liczę. Popełniłam za dużo błędów, rozumiem. Nie mam do Ciebie żalu, jeśli mnie nienawidzisz. Bo ja sobie na to zasłużyłam. Wiedziałam, jeszcze przed amnezją, że to okaże się zwykłą fantazją, bo to zbyt piękne by było prawdziwe. Ty i ja? Zwykła szmata, chociaż jeśli wolisz, może być też "Dziwka", bo dla Ciebie jestem już tylko tym. Przykro mi, że tak jest, ale nie mogę Cię zmuszać do niczego. Nie da się zmusić człowieka do miłości. Ah, Justin. Jeśli mnie już nie będzie, postaraj się mi wybaczyć! Błagam Cię. Przepraszam za to, że tyle przeze mnie wycierpiałeś. Może gdybym nie była taką naiwną idiotką.. wszystko byłoby teraz dobrze i siedzielibyśmy przytuleni mówiąc o swoich uczuciach. Powodzenia z innymi laskami, jest ich tysiące i na pewno nie spieprzyłyby takiego pięknego związku..
Przepraszam też Ciebie, Caitlin. Pamiętaj, że zawsze będziesz moja najlepszą przyjaciółką. Przekażcie Felixowi, że również jest dla mnie ważny.
Często zastanawiałam się jak skończy się ta historia. Jaki koniec będzie miała ta bajka. Może nadszedł już czas na to? A oto napisy końcowe :
Żegnajcie. Będziecie na zawsze w moich sercach - Wasza Chanel ..

Opadłem na łóżku nie wiedząc co robić. Nie wiedząc co powiedzieć. Co ona chce zrobić? Muszę się z nią szybko zobaczyć. - Kurwa.. - zakląłem i zerwałem się z łóżka wybiegając migiem z pokoju. Za mną wybiegła Caitlin czytając list. Otworzyła szeroko oczy, w których było mnóstwo łez i przyśpieszyła. Wpadłem do pokoju Chanel jako pierwszy i.. czułem się jakby serce mi pękło. Chanel leżała w kałuży krwi, a pojedyncze krope jeszcze ciekły z jej nadgarstka. - Jasna cholera, co Ci?! - krzyknąłem. Podbiegłem i ukucnąłem przy niej. - Caitlin, dzwoń po karetkę! Chanel, Chanel, słyszysz mnie?! Błagam, nie odchodź.. Nie możesz mnie zostawić! - wrzeszczałem. - Chanel, przecież ja Cię kocham.. - na myśl, że ją stracę w oczach pojawiły mi się łzy. Kilka spłynęło po mojej twarzy. W innej sytuacji wstydziłbym się tego, ale Chanel.. Nie umiem bez niej żyć, ona nie może umrzeć! Kiedy przyjechała karetka wzięto ją na nosze i szybko pojechali do szpitala, jechałem z nimi wciąż trzymając Chanel za rekę. Czekałem jeden dzień, noc, a ona dalej się nie budziła. Lekarze mówili, że trzeba mieć nadzieję, ale ja ją powoli traciłem. Stracę ją, stracę.. Felix i Caitlin ciągle byli przy mnie. Caitlin przytulała mnie mówiąc, że będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. - szepnąłem. - nic . - Zakryłem twarz rękami ukrywając przed Cait i Felixem łzy..
Dopiero po trzech tygodniach, obudziła się we mnie nadzieja..

* oczami Chanel *

Nie wiedziałam co się ze mną stało. Pamiętałam tylko, że chciałamumrzeć, bardzo chciałam. Może jestem w niebie? Wszystko było takiebiałe, ale po chwili wiedziałam, że jestem w szpitalu. To nie niebo, tonie śmierć. Westchnęłam rozglądając się. Wszędzie było ciemno. Ręcemiałam poprzyczepiane do jakichś rurek. Skrzywiłam się widząc głębokierozcięcie na żyle. Miałam nadzieję, że mi się uda, że Justin nie będziejuż musiał na mnie patrzeć. Przymknęłam oczy myśląc, że może w tensposób po prostu zniknę. Jednak nie, znów mogłam je otworzyć. Poczułam,że ktoś dotyka mojej ręki. Spojrzałam na postać siedzącą blisko mnie.To był.. Justin! Siedział na krześle przy moim łóżku. Spał, więc niewiem jak jego ręka odnalazła moją. To, że był przy mnie bardzo mniezdziwiło. Chciał żebym odeszła! Odetchnęłam sobie cicho i smutno. Naglezauważyłam, że nade mną stoi jakiś lekarz.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho, żeby nie obudzić Justina.
- Chciałam zginąć, a leżę tutaj jak ostatnia idiotka poprzyczepiana dojakichś rurek! I pan pyta jak się czuję?! FUCK! - krzyknęłam cicho.Lekarz spojrzał na mnie, jakby miał do czyniena z jakąś wariatką. -dobrze. Nieźle się czuję, ale żałuję. Bardzo! Dlaczego.. kto.. dlaczegotu jestem i z panem rozmawiam? Dalczego nie umarłam? - jęknęłamodwracając wzrok.
- Jakaś dziewczyna z tym młodzieńcem przywiezli Cię tutaj. I bardzodobrze zrobili, miałaś ogromne szczęście. Brakowało Ci 5 minut. 5 minuti byłoby za późno. - mężczyzna pokręcił głową. Westchnęłam głębokopatrząc przez okno. - A ten chłopiec, kim on jest? Wiesz, że ciąglejest obok Ciebie? Kazaliśmy mu iść do domu, odpocząć, ale nie chciał,powiedział, że tu jest jego miejsce. Przy Tobie..
- Ile czasu tu był? Ile czasu byłam nieobecna? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Był tu ciągle. Przez całe trzy tygodnie. W ogóle nie odchodził odCiebie. Nie mam pojęcia jak tyle wytrzymał. Prawie nic nie jadł, nieruszał się z miejsca. Nie raz kiedy tu przychodziłem siedział wpatrującsię w Ciebie ze łzami w oczach. - pokręcił głową lekarz. Nic nieodpowiedziałam. Popatrzyłam na Justina, który otwierał powoli oczy. -zostawię Was samych - szepnął lekarz spoglądając na zegarek. Ja też takzrobiłam 03.43. Wow, niezły sobie znalazłam czas. Popatrzyłam znowu naJustina. Przeciągał się właśnie, po czym spojrzał na mnie. zniedowierzeniem.
- Chanel? - zapytał bardzo zdziwiony przecierając oczy. Pokiwałam głowąi prychnęłam cicho. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Chłopaknieśmiało dotknął mojej ręki. Wzdrygnęłam się. - Myślałem, że już się..- nie wiedział co dalej powiedzieć, w jego oczach.. W jego oczach kryłosię mnóstwo bólu i cierpienia. Dlaczego??
- myślałeś, że już się nie obudzę? Widzę, że sie zawiodłeś. Gdybyś mnietutaj nie przywiózł teraz byłabym gdzieś gdzie powinnam właśnie być. Iwszystko byłoby inaczej! Nie musiałbyś teraz na mnie patrzeć i myśleć,ile złego zrobiłam. - spojrzałam przez okno na ciemne niebo.
- Dlaczego to zrobiłaś? Wiesz jak się bałem? - powiedział cicho i zamknął oczy ignorując to co mówię.
- Przecież tego właśnie chciałeś.. - westchnęłam. - żebym zniknęła zTwego życia. Może nie w takim znaczeniu, ale bez Ciebie i tak umarłabyjakaś część mnie. Dusza i serce odeszłyby wraz z Tobą. Za dużo dla mnieznaczysz, żebym mogła żyć bez Ciebie. Może Ty jesteś wystarczającosilny aby po prostu ode mnie odejść, ale ja nie. Kocham Cię. Zawsze Ciękochałam i zawsze będę i to już się nie zmieni. Niestety, niektórzyludzie są za bardzo uczuciowi.. Eh, - nie patrzyłam na niego. Jednakkątem oka zauważyłam, że Justin otworzył oczy, już miał coś powiedzieć,ale ja mu przerwałam. - Myślisz, że dlaczego patrzę teraz w okno, a niena osobę, na której tak mi zależy? Przez to co Ci zrobiłam nie umiemnawet na Ciebie spojrzeć! I chcę żebyś wiedział, że źle o tym wszystkimmyślisz. Ja nie kocham Michaela, nigdy nie kochałam! Ja po prostu muzaufałam, bo myślałam, że jest taki wspaniały jak Ty. Uwierzyłam, że toon jest najważniejszy w moim życiu. - mówiłam głośno. - Bo byłamnaiwna, kierował mną tylko strach, nie wiesz jak to jest po amnezji, wgłowie masz pustkę, kierujesz się pierwszą myślą! I.. i jeszcze jedno,Justin. To co jest najważniejsze i co również zabolało. - zaczęłampłakać, mój głos był coraz cichszy. - Nie wskoczyłam mu do łóżka jakjakaś dziwka! Rozumiesz?! Byłam zbyt słaba żeby odmówić. Zbyt słaba,żeby poczuć co robię źle. Justin, do jasnej cholery, ja jestem tylkoczłowiekiem, ludzie popełniają błędy! Nigdy nie miałeś jakiejś chwilisłabości? Napewno też nieraz zrobiłeś coś czego potem załowałeś.. -ciągle patrzyłam w okno, a w oczach miałam łzy, które po jakimś czasiespływały mi po policzkach. Justin wiedział, że zadał mi ból. Niewiedział chyba jednak co ma odpowiedzieć na to wszystko. Tak bardzożałowałam, że już nie jest jak dawniej.. Do oczu same cisnęły mi sięłzy.
- Tak, ja też popełniam błędy. - powiedział bardzo cicho. - jednym znich jest to, że nie dopilnowałem Cię, że nie dałem Ci wtedy dojść dosłowa. Może gdybym wtedy pozwolił Ci powiedzieć.. - zakrył twarzdłońmi.
- Jeśli mnie nie kochasz, co zrozumiem.. Błagam, odejdź. Odejdź teraz,gdy jestem na tyle silna, by Ci na to pozwolić! Gdy kieruje mną rozum,co zaraz się skończy. Odejdź. - płakałam.
- Co? - zapytał zdziwiony i przejęty moimi słowami. Spojrzał na mnie.
- Nie chcę żebyś widział jak płaczę. Nie chcę abyś się obwiniał i czułzmuszony, do pustego pocieszania mnie. - powiedziałam cicho. Jednak tonie tego chciałam. Tak naprawdę pragnęłam tego, by został przy mnie.Już na zawsze. By obiecał, że będzie mi wierny i szepnął, że jestemjedyną.
- Zostaję przy Tobie, już Cię nie opuszczę. Pozwól mi na to, proszę. -powiedział tylko twardo ujmując moją dłoń w swoją. Zadrżałam.
- Juz nigdy nie będzie tak jak dawniej? - zapytałam szeptem, dławiąc się łzami.
- Nie wiem, Chanel. - powiedział patrząc się w ścianę. - myślisz, żeudałoby nam się zacząć.. od nowa? - zapytał cicho spuszczając wzrok. Wogóle, rozmowa była jakaś cicha. (:c XD)
- Wątpię, żebyś tego chciał. - westchnęłam, próbując zatrzymać łzy. -boże.. dlaczego musiałam wszystko zepsuć? Justin przepraszam,przepraszam Cię za to wszystko! - zamknęłam oczy, ale po chwili jeotworzyłam i dałam większości łez znów spłynąć po moich policzkach. -naprawdę nie chciałam żeby to tak wyszło, chciałam żebyśmy byli razemszczęśliwi.. - szepnęłam.
- Ja chcę tego dalej, ale.. - ścisnął moją rękę. - boję się, że Cięzranię, a tego bym nie przeżył.. - wsłuchałam się w jego słowa. "jachcę tego dalej, ja chcę tego dalej".. Łkając, cierpiąc i bijąc się zmyślami zasnęłam. Sama nie wiem kiedy.. i po co (XD)..
Powiedziałam Justinowi, żeby nie przychodził, że muszę sobie wszystko przemyśleć. Przez kilka tygodni tak myślałam, w końcu miałam dość i poprosiłam o wcześniejsze wypisanie mnie ze szpitala. O dziwo, zgodzili się. Pojechałam w tamto miejsce, gdzie wciąż byli Cait, Felix i Justin. Wpadłam do pokoju mojej przyjaciółki. Niestety, wybrałam zły moment leżała na łóżku z Felixem i całowali się..
- Sory. - zaczerwieniłam się drapiąc po głowie. - Nie wiesz gdzie jest Justin? - zapytałam.
- Poszedł się gdzieś przejść. - uśmiechnęła się Cait. - Już w lepszej formie ? - spytała mnie. Wzruszyłam ramionami.
- To nie będę przeszkadzać. - i wyszłam. Poszłam wzdłuż jakiejś uliczki kierując się w stronę rzeki. Kiedy tam doszłam, zobaczyłam jakiegoś chłopaka. To był Justin, nie widział mnie, bo siedział tyłem do mnie. - Hej. - powiedziałam nieśmiało idąc w jego stronę.
- Chanel.. Tak, cześć. - powiedział cicho patrząc na mnie. Usiadłam naprzeciwko niego. Patrzyliśmy się na siebie w milczeniu.
- .. tęskniłam za Tobą.. - powiedziałam spoglądając na niego.
- ja za Tobą też. - patrzył w bok. Westchnął cicho, a w jego oczach widoczny był żal i niepewność. - Chanel.. Czy Ty..
- Słucham?
- Czy Ty nadal mnie kochasz..? - zapytał powoli i cicho. Zastanowiłam się trochę nad odpowiedzią, ale powiedziałam tylko;
- a jak myślisz? - Justin popatrzył na mnie.
- nie wiem. - pokręcił głową patrząc uważnie w moje oczy. - powiedz mi.
- tak, Justin.. kocham Cię. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Chłopak uśmiechnął się lekko. W jego oczach pojawiła się radość pomieszana z niedowierzeniem. Starałam się uśmiechnąć, ale kiedy na niego patrzyłam łzy napływały mi do oczy. Tak bardzo brakowało mi tego wszystkiego, tego uśmiechu, czułego spojrzenia w oczy i jego przepełnionych radością tęczówek. Przybliżyłam jego twarz do swojej i zaczęłam go całować. Najpierw delikatnie, ale kiedy nie mogłam się już powstrzymać, pocałunek przerodził się w bardziej bardziej namiętny. Jednak chłopakowi to nie przeszkadzało, oboje tęskniliśmy za tym, oboje pragnęliśmy tego tak bardzo. Po tym wszystkim co przeszliśmy, chcieliśmy aby ta chwila trwała wiecznie. Aby już nikt nas nie rozdzielał, aby już nic nie mogło nam stanąć na drodze naszego związku. Justin objął mnie w pasie i całował bardziej poważnie przewracając się na plecy. Pewnie musieliśmy wyglądać dość dziwne leżąc na trawie połączeni w pocałunku. Jednak nie obchodziło nas to, czy ktoś na nas patrzy i czy komuś to się nie podoba. Byliśmy znowu razem, szczęśliwi, na zawsze. Bieber przycisnął mnie mocniej do siebie. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy. Justin chyba też to wyczuł, ponieważ otarł mi je swoimi dłońmi, nie przestając całować. Wplotłam mu rękę we włosy. Tak bardzo brakowało mi jego ust i tego uczucia, więc wykorzystywałam każdą sekundę tej chwili. Kiedy przestaliśmy się całować Justin wrócił do pozycji siedzącej, a ja usiadłam znów na przeciw niego. Chłopak chwycił moją dłoń i pogłaskał mnie po policzku.
- brakowało mi Ciebie. - powiedział cicho i przytulił mnie czule. - nie mogę uwierzyć, że znowu jesteś tylko moja..
- Mi Ciebie też. - z oka znów popłynęła mi łza. Ale nie smutku, tylko szczęścia. Już nigdy go nie opuszczę. Wiedziałam już, że kocham tylko jego. - Kocham Cię, wiesz? - wyszeptałam te słowa.
- Wiem. - zaśmiał się melodyjnie. - ja Ciebie też. I to bardziej niż sobie możesz wyobrazić.. - powiedział po czym pocałował mnie czule w usta. - tylko Ciebie potrzebuję. - wyszeptał w moje włosy. - już nigdy nie odchodź, Chanel. - wtuliłam się w niego po czym spojrzałam mu głęboko w oczy. Zatopiłam się w jego czekoladowych tęczówkach.
- Już nie odejdę.. już nigdy Cię nie opuszczę. - szepnęłam tylko, a pewnie niesamowite uczucie wypełniło całą moją osobę. Tak, to właśnie jest miłość. To uczucie, które przejmuje władze nad Twoim ciałem i sprawia, że chcesz być ciągle blisko. To fala pozytywnej energii, która wypełnia powietrze. To coś, co może przeżyć każdy i zawsze, ale tak na prawdę tylko raz. To ciągłe zaufanie nawet pomimo największych zranień. To chęć czucia kogoś obok, nawet jeśli miałoby to boleć. Miłością nie jest pocałunek, trzymanie za rękę, czy częste wyznania, które powoli stają się zwykłą pustką. Miłością jest uczucie nieopisane. To, które przeżywasz, ale wciąż nie wiesz jak określić, nawet przy pomocy największej ilości słów...
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ!!
Nareszcie. Nareszcie koniec cierpienia, łez, bólu. Wreszcie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Głos mi już nie zadrży, już nie pomyślę jak bardzo tęsknię, jak bardzo mi brakuje przyjaciół i.. jego. Justin - miłość mojego życia, teraz ciągle była przy mnie. Byliśmy niemal pewni, że już nic i nikt nas nie rozdzieli. Moim szczęściem mogłabym teraz obdarzyć chyba z pół świata. A może więcej? Jednak nie to jest teraz ważne, a to, że chyba każdy wie, że los lubi płatać figle. Niektórym takie, z których kiedyś będzie można śmiać się godzinami. Jednak innych spotyka coś zupełnie innego. Coś gorszego, co może powoli zacząć niszczyć psychikę, przyjaźń, miłość. Wszystko może się zniszczyć, lub naprawić w jednej chwili. W każdej minucie proszę Boga o to, aby nie niszczył mi już życia. Jednak nawet On czasem się buntuje. Tylko po co? By ranić? Koloryzować życie? Może to prawda, że jeden musi cierpieć, by ktoś inny był szczęśliwy? Powoli gubię się w tym wszystkim. Jakie plany ma dla mnie Bóg? Jaki szatan znów zmusi mnie do ranienia innych ludzi? Co w moim szczęściu zepsuje samo życie? Żałuję, że nie widzę przyszłości, że nie wiem jak chronić się przed złem, które zapewne mnie spotka. Odbywając spacer po wspomnieniach myślę nad tym, co jeszcze spotka moją osobę? No cóż, pożyjemy, zobaczymy..
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie długi czas. Patrzyliśmy się tylko na siebie jakbyśmy nie mogli uwierzyć, że w końcu jesteśmy razem. Po tych wszystkich problemach, w końcu szczęśliwi. Wiele osób nie byłoby gotowych na takie 'poświęcenie', ale ja.. ja wiedziałam, że on zawsze będzie tym jedynym.
- mogę Ci zadać pytanie? - odezwał się Justin.
- jasne. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- tylko zdjęcia.. przwyróciły Ci pamięć o mnie, Caitlin i Felixie? - pogłaskał mnie po policzku. Zacisnęłam usta w cienką linię. - rozumiem, nie chcesz o tym rozmawiać.. - pocałował mnie w czoło i przytulił mocniej.
- to nie tak. - westchnęłam. Poczułam na sobie wzrok Justina. - Caitlin i Felix, dużo mnie z nimi łączy, przypominali mi się co jakiś czas, ale wciąż nie byłam pewna dlaczego. Zdjęcia przypomniały mi większość. W przypadku miłości czyli Ciebie i.. i Michaela. - ostatnie imię wypowiedziałam prawie szeptem. W oczach pojawiły mi się łzy. - to było coś dziwnego. Opowiadał mi rzeczy, które dotyczyły Ciebie, więc powoli zaczynałam wierzyć, że jest taki jak Ty i.. pokochałam go. Jednak przed oczami, gdy.. go całowałam czy przytulałam ciągle miałam Ciebie. Nie rozumiałam tego, bo przecież byłeś osobą, której nienawidziłam. Po jakimś czasie, gdy myślałam o Tobie odczuwałam.. dziwne uczucie. Pamiętasz spotkanie na plaży? Odczuwałam ogromną pustkę, żal, tęsknotę, chociaż niby miałam wszystko. Kiedy przyszedłeś od razu czułam się lepiej. Nawet nie raz chciałam do Ciebie podejść i porozmawiać, bo Twój głos wydawał się taki szczery i znajomy. Może gdybym nie trzymała się tak kurczowo słów Michaela wszystko byłoby dobrze wcześniej. - po policzku spłynęło mi kilka łez. Justin głaskał mnie po ramieniu. - wydawało mi się, że jesteś beze mnie szczęśliwy, a ja czułam taką więź w stosunku do Ciebie, że nie chciałam tego psuć.. - westchnęłam. - głupia jestem. - mruknęłam z płaczem.
- ze mną było podobnie. - odezwał się chłopak. - Myślałem, że jesteś z nim szczęśliwa, a za bardzo Cię kocham, by pozwolić sobie to zepsuć. Nie chciałem żebyś cierpiała, chciałem byś była szczęśliwa nawet jeśli to miałoby sprawiać ból w moim przypadku.
- Teraz jestem szczęśliwa.. ponieważ jestem tu z Tobą. - popatrzyłam mu w oczy. - może lepiej będzie jeśli nie będziemy rogrzebywać wspomnień? Przecież teraz jest dobrze. - szepnęłam do Justina. Ten tylko pokiwał niepewnie głową. - co Cię gryzie, Justin? - zapytałam.
- Sam nie wiem, boję się, że znowu Cię stracę. - spojrzał na mnie z żalem. - ciągle przypomina mi się jak to było bez Ciebie. - westchnął smutno.
- Moja obecność Cię rani.. - stwierdziłam smutno. Uwolniłam się z jego uścisku i usiadłam trochę dalej od niego. - powiedz.. czy będzie dla Ciebie lepiej, jeśli nie będziesz czuł mojej obecności? - zapytałam poważnie. Bieber spojrzał na mnie.
- Proszę, tylko nie mów, że chcesz ode mnie odejść. - wstałam i spojrzałam na niego.
- Ale Justin, jeśli boli Cię to, co Ci zrobiłam.. czy to nie będzie najlepsze wyjście? - spytałam smutno. Tak bardzo tego nie chcę. Tak, Justin mówi, że też nie, ale przecież widać to w jego oczach, ranię go. Ranię go potwornie, ta myśl nie będzie mi dawała spokoju, jemu pewnie też. Więc po co to ciągnąć? Może lepiej cierpieć na odległość od ukochanej osoby? Może to sprawiałoby mniej bólu?
- ja.. - Just wbił wzrok w ziemię. - dla mnie to nigdy nie będzie najlepsze wyjście. - powiedział cicho.
- Justin, nie chcę Cię ranić. - powiedziałam. Bieber wstał.
- Jedyną rzeczą, która mogłaby mnie zranić jest ta, gdyby Cię tu nie było. - zacytował kawałek swojej piosenki chwytając moją dłoń.
- Ale wspomnienia będą bolały.. - westchnęłam. Justin zbliżył się do mnie i wplótł rękę w moje włosy.
- Nie myśl o tym, poradzę sobie. Kocham Cię i to jest najważniejsze. - powiedział. - wytrzymaliśmy tyle złego, tyle cierpienia. To nie mogło dziać się bez powodu. Jesteśmy sobie przeznaczeni. - Justin spojrzał mi głęboko w oczy.
- Tak.. wiem. - kiwnęłam głową. - ale..
- cii. - Bieber położył mi palec na ustach. - kocham Cię. - powtórzył i pocałował delikatnie. - i to jest teraz najważniejsze. - musnął mój policzek i ścisnął moją dłoń.
- Ja Ciebie też kocham i dlatego chcę, abyś był szczęśliwy. - spojrzałam mu w oczy.
- Będę wtedy, kiedy i Ty będziesz. - uśmiechnął się słodko. Wtuliłam się w niego biorąc głęboki wdech..
Kiedy się ściemniło poszliśmy do domków.
- Cześć. - przywitałam uśmiechem moją przyjaciółkę.
- Siema. - powiedziała wysilając się na uśmiech. Usiadłam szybko obok niej i objęłam ją ramieniem.
- Co się stało, Cait? - ta pokręciła przecząco głową.
- Nic takiego. - spojrzała na mnie smutno.
- Kogo mam zjechać? - tymi słowami wywołałam u niej uśmiech.
- nie trzeba, ale dziękuję. - zaśmiałyśmy się obie.
- Mów, co Cię gryzie? - przyjrzałam się jej badawczo.
- Wiesz.. prawie nie widuję się z Felixem. - westchnęła smutno.
- Dlaczego?
- Bo.. on nie ma dla mnie w ogóle czasu. - uśmiechnęła się krzywo.
- Wiesz może na ten temat coś więcej? - przyjaciółka pokiwała głową.
- Podobno dowiedział się, że mieszka tu gdzieś jakaś jego rodzina. - machnęła ręką. - ale sama nie wiem coś o tym myśleć. Niedawno widziałam jak dostał smsa od niejakiej Taylor. Przeczytałam go.
- On Cię zdradza?! - pisnęłam.
- Spokojnie, Chanel. - powiedziała Caitlin. Odetchnęłam sobie.
- kontynuuj.
- Więc w tym smsie dziewczyna prosiła o spotkanie. Właściwie pisali bardzo dużo. Felix twierdzi, że to jego siostra cioteczna i.. wierzę mu, ale ostatnio zapytałam kiedy pójdziemy na spacer, czy coś.. a on powiedział, że ma ważne spotkanie. Od dawna mnie nie pocałował, nie przytulił, jest taki sztywny. To nie to samo, co kiedyś. - Cait spojrzała na mnie smutno.
- Dowiem się o tym coś więcej, tak nie może być. I nie martw się. - uścisnęłam ją lekko.
- Eh, brakowało mi tego. - powiedziała tuląc mnie do siebie. Ze śmiechem pocałowałam ją we włosy, a następnie poszłam spać. Rano wstałam, ubrałam się i odbyłam poranną toaletę. Wyjrzałam przez okno myśląc, co mogę dzisiaj robić. Zauważyłam, że właśnie obok mojego domku przechodzi nie kto inny, jak Felix. Powoli wyszłam za nim.
- Chwila cwaniaczku. - powiedziałam, właściwie do siebie i poszłam śladami chłopaka. Ten udał się w stronę parku, a następnie usiadł na ławce. Patrząc w dal "przypadkiem" przeszłam obok niego. Mijając go odwróciłam wzrok. - Felix, cześć. - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam obok niego.
- O, Chaneeel. - "przywitał" się zdziwiony.
- Co tu robisz? Przyszedłeś sam?
- No ten.. - zarumienił się.
- Czekasz na kogoś?
- t.. tak. - zmieszał się chłopak.
- Na Caitlin? Wczoraj mówiła, że strasznie za Tobą tęskni. - chłopak westchnął z.. żalem? Oj, widzę, że chyba nie masz ochoty na rozmowę z "przyjaciółką". No cóż, tak długo nie mieliśmy kontaktu przez moją amnezję. - westchnęłam, a łzy zebrały się w moich oczach, kiedy wspomniałam kilka chwil. - ale spoko. No to na razie. - odchodząc obserwowałam uważnie jego reakcję. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, uniósł rękę, jakby chciał mnie zatrzymać, a potem po prostu westchnął głęboko patrząc czy aby na pewno już odchodzę. Kiedy zniknęłam chowając się za krzakiem, Felix wyciągnął telefon.
- Cześć kochanie. - zaśmiał się uroczo. Otworzyłam szerzej oczy. - tak, czekam na Ciebie w parku. - i rozłączył się. No ładnie, ładnie. Skrzywiłam się, po chwili obok Felixa pojawiła się jakaś blondwłosa piękność. Chłopak wstał i pocałował ją namiętnie. - Witaj, Taylor. - zamruczał. Co?! Czyli tak wygląda przywitanie z siostrą? Tak nie będzie, koleś. Jak mogłeś?! Porządnie wkurzona odeszłam stamtąd, po kilkunastu minutach zawróciłam się i zaszłam od drugiej strony. Kiedy chłopak ujrzał mnie szepnął coś blondynie na ucho, a ta odeszła. - to pa siostrzyczko! - uśmiechnął się do niej, a potem spojrzal na mnie. - O, Chanel, to znów Ty. - uśmiechnął się niepewnie.
- Przestań, widziałam wszystko! - warknęłam. - Siostrzyczko? - prychnęłam. - liżesz się na powitanie z siostrą?! - wrzasnęłam. W oczach chłopaka pojawił się strach.
- Powiesz Cait? - zapytał cicho. Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. - błagam, nie rób tego! Ja ją na prawdę kocham! - westchnął.
- Kochasz?! Więc dlaczego ją zdradzasz i bezczelnie okłamujesz?! Na jej miejscu już nigdy nie dałabym Ci szansy. - powiedziałam.
- skoro Ty ją dostałaś, to ja też powinienem! - burknął chłopak.
- Co? - nie rozumiałam.
- Niby kochasz Justina, a miziałaś się ciągle z tym Michaelem! Też bezczelnie go zdradziłaś i..
- Przecież to całkiem inna sytuacja! - wrzasnęłam, a w oczach zebrały mi się łzy.
- Pewna jesteś? - prychnął chłopak.
- Jak możesz?! Miałam amnezję i dobrze o tym wiesz! - po policzkach spływały mi łzy, jak może to w ogóle wspominać i to jeszcze w taki sposób? - Jak możesz poruszać ten temat i mówić takie bzdury? - zapytałam dławiąc się łzami. Przez moment poczułam ukłucia w sercu, następnie żal i smutek przeszyły moje ciało.
- Przepraszam, poniosło mnie. Po prostu nie chcę żebyś niszczyła mój związek! - położył mi na ramieniu rękę, ze smutkiem w oczach.
- Sam go niszczysz. I uwaga na przyszłość, znajdź inny haczyk! Taki, dzięki któremu na prawdę możesz mnie oskarżać! Nawet nie wiesz ile bólu mi sprawiłeś, przyjacielu. - płacząc odeszłam szybko od niego. Jak mógł to powiedzieć? Przecież nie miałam pojęcia co robię, przecież miałam amnezję, gdyby tylko wiedział.. Gdyby tylko wiedział jak się czuję.
- Przepraszam. - krzyczał za mną Felix.
- Nie przepraszaj mnie, tylko Caitlin! - krzyknęłam. Wróciłam na teren, gdzie znajdowały się nasze domki. Dlaczego to musi się tak ciągnąć? Te bolące wspomnienia, ból i smutek. To właśnie moment, w którym zdałam sobie sprawę, że to będzie za mną szło przez całe życie. Już nikt nigdy nie zapomni, jak raniłam. Wspomnienia nie odchodzą ot tak. Chociaż chcę wymazać z pamięci złe czyny, to ciągle za mną idzie. Już nigdy nie będę w pełni szczęśliwa. Zawsze będę czuła, że ranię, a przecież tego nie chcę! Nie chcę ranić, chcę kochać i być kochaną! Otarłam resztki łez i usiadłam na ławce. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, nie popełniłabym już tych błędów. Dlaczego to wszystko tak się toczy? Westchnęłam głośno. Teraz muszę jeszcze porozmawiać z Caitlin. Weszłam do domku, moja przyjaciółka siedziała i wgapiała się bez celu w ścianę. - Kochanie, przepraszam, ale muszę Ci coś powiedzieć. - westchnęłam patrząc w jej pełne żalu oczy.
- Tak? - usiadłam obok niej. Wzięłam głęboki oddech.
- Felix.. On Cię zdradza..
Wpatrywałam się długo w Caitlin, ta tylko kiwała powoli głową z dziwnym wyrazem twarzy. - mhm.. - mruknęła cicho. Westchnęłam głośno.
- Cait, ja mówię poważnie! - położyłam jej dłonie na ramionach. Przyjaciółka spojrzała na mnie.
- Dałabyś spokój. - burknęła cicho.
- Chwila.. Ty, ty mi nie wierzysz, prawda? - otworzyłam szerzej oczy. Przecież zawsze miała do mnie zaufanie, czy to się zmieniło?
- Chanel, ja mu ufam i to, że.. - zaczęła mówić, ale jej przerwałam.
- A mi nie? Mi nie ufasz?! - zapytałam trochę poddenerwowana. Caitlin zmierzyła mnie wzrokiem.
- no.. no ufam, ale.. czy między Tobą i Justem (dżastem) wszystko w porządku? - skrzywiłam się.
- o co Ci chodzi, Cait? - zapytałam prosto.
- No bo może Ty po prostu chcesz się na mnie odegrać? Nie wiem, no ale.. po prostu.. - mieszała się.
- Chyba sobie żartujesz. Caitlin, ja mówię prawdę! Przecież mi uf.. ufasz mi, tak? - spojrzałam na nią uważnie. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Ufam, ale to, że ktoś Ci nag..
- Nikt mi nic nie powiedzał! - krzyknęłam. - widziałam na własne oczy z tą.. z tą Taylor, jak się całowali! - warknęłam.
- Coś Ty, on by mi tego nie zrobił. - głos jej zadrżał.
- Caitlin, uwierz mi, potem bę..
- jestem szczęśliwa.. - zapewniała.
- potem będziesz tego żałować..
- więc nie psuj tego.. - dokończyła swoje zdanie cichym głosem wbijając wzrok w ziemię i podnosząc się z miejsca.
- Caitlin, Ty będziesz cierpieć. - w oczach zebrały mi się łzy, nie chcę żeby cierpiała, dlaczego ona mi nie wierzy? Przecież nigdy jej nie okłamałam. Moja przyjaciółka ustała przy drzwiach.
- on mi tego nie zrobił.. - szepnęła tylko i wyszła.
- Caitlin! - zawołałam, ale jej już nie było. Westchnęłam smutno łapiąc się za głowę. Być może potrzebuję dowodów? (..) Kolejne kilka dni minęło na próbach zdobycia dowodów. Jednak nie za bardzo mi się to udawało. Poza tym byłam tak zajęta Cait i Felixem, a raczej ich związkiem, że z Justinem spędząłam tylko kilka minut dziennie, przytulając lub całując się. Wykorzystywaliśmy jak najwięcej takich krótkich chwil, by tylko poczuć swój smak, lub dotyk. To było właśnie to, czego tak bardzo mi brakowało. Czasem kiedy żegnałam Justina słowami "muszę już iść", na jego twarz wstępował grymas, jednak zgadzał się na wszystko i pozwalał mi się opuszczać. Mimo to czułam się głupio, że tak zajmuję się nimi, zamiast spędzać czas z moim chłopakiem. Do tego niedługo koniec wakacji, koniec luzów i wielu wolnych chwil. Caitlin tylko czasem ze mną rozmawiała, wciąż mi nie wierzyła. Na marne próbowałam ją zaciągnąć tam, gdzie spotyka się Felix i Taylor, na marne pokazywałam zdjęcia, na które patrzyła i twierdziła, że to po prostu niemożliwe. Kiedy od niej odchodziłam widoczne były łzy w jej oczach. Felix wiedział, że Caitlin nie chce przyjąć do wiadomości jego zdrady, więc gdy przytulając moją przyjaciółkę, widział mnie, uśmiechał się tylko cwaniacko.
- Chanel.. - kiedy chciałam wyjść za Felixem, usłyszałam spokojny głos Justina. Odwróciłam się w jego stronę. Ten podszedł do mnie. - co się dzieje? - zapytał.
- o co Ci chodzi? - bezradnie układałam w głowie jakąś wymówkę.
- Przecież wiesz. - odpowiedział z cichym westchnięciem i usiadł na łóżku. - prawie w ogóle nie masz dla mnie czasu.. - popatrzył na podłogę. Ustałam na przeciw niego.
- Tak, wiem i.. przepraszam Cię, po prostu.. - Justin zawiesił na mnie swoje spojrzenie i wyraźnie oczekiwał chociaż krótkiej odpowiedzi. - próbuję uchronić Caitlin przed cierpieniem i na marne staram się jej przemówić do rozumu, bo związek jej i Felixa wisi na włosu. - powiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
- Tak zajęłaś się przyjaciółmi, że nie masz czasu dla chłopaka? - spytał smutnym głosem.
- Nie chciałam robić Ci przykrości. - powiedziałam ze skruchą. - mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zły i.. to nie doprowadzi do kłótni. - usłyszałam cichy śmiech Justina. Spojrzałam na niego, uśmiechał się delikatnie. Uniosłam kąciki ust ku górze. Justin przywołał mnie do siebie ruchem ręki i wskazał na swoje kolana. Usiadłam na nim (XD) i objęłam go jedną ręką za szyję. Chłopak objął mnie w pasie i spojrzał na mnie.
- Wiesz, za dużo przeszliśmy, abym teraz mógł wzbudzać kłótnię z takiego powodu. - oparłam swoje czoło o jego. - staraj się tylko zorganizować więcej czasu dla mnie, a im daj trochę odetchnąć, może akurat będzie dobrze?
- Jasne, dziękuję i przepraszam. - chłopak przewrócił się na plecy i tak oto znalazłam się na nim. Wplotłam rękę w jego włosy i wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki, zbliżyłam się do niego. - niedługo koniec wakacji. - westchnęłam cicho.
- musiałaś zepsuć tą piękną chwilę? - mruknął chłopak.
- ale mogę ją naprawić. - zaśmiałam się i pocałowałam go lekko.
- co dziś robimy? - zapytał uradowany Justin.
- sama nie wiem. - powiedziałam schodząc z niego i siadając obok. Bieber chwycił moją dłoń.
- może pójdziemy na plażę? Jakoś nie dane było nam się cieszyć słońcem i oceanem. - posłał mi delikatny uśmiech ściskając moje palce. Odwróciłam wzrok, bo zrobiło mi się cholernie wstyd. Znowu przypomniał mi się mój "wypadek". To przeze mnie nie dane nam było cieszyć się wakacjami. Dlaczego to musi tak za mną łazić? Westchnęłam cicho przymykając oczy. Po chwili poczułam czyjś dotyk na policzku więc otworzyłam oczy. Justin odwrócił moją twarz w jego stronę i popatrzył na mnie. - wszystko w porządku? - zapytał.
- t..tak, tylko.. przepraszam. - westchnęłam.
- za co? - przytulił mnie. - to ja przepraszam, nie chodziło mi o to, że.. no wiesz. - mruknął niechętnie.
- Kocham Cię, Justin. - spojrzałam mu w oczy.
- Ja Ciebie też, na zawsze. - pocałował mnie w czoło i razem poszliśmy spakować różne rzeczy na plażę. - może Caitlin i Felix pójdą z nami? - krzyknął Bieber.
- ehm. - podrapałam sie po głowie. - Caitlin pewnie tak, ale Felix.. pewnie dzisiaj też spotka się z tą zdzirą. - przymrużyłam oczy i zacisnęłam pięści na mojej torbie. Ktoś mnie objął, więc rozluźniłam się trochę, to był oczywiście Justin.
- na prawdę widziałaś go z inną? - zapytał. Pokiwałam głową.
- tak, ale Caitlin..
- ona Ci nie wierzy, tak? - podsunął.
- Tak, wiem, że go kocha, ale.. zawsze mi ufała. - Justin przyjrzał mi się badawczo.
- sądzę, że źle robi. Przecież jesteś jej przyjaciółką? Myślałem, że Wy, dziewczyny, stawiacie przyjaźń na pierwszym miejscu. - rzekł chłopak. Prychnęłam smutno.
- też tak myślałam..
- Wiesz, jeszcze nic nie jest pewne. Można jej to udowodnić. - uniosłam brwi do góry.
- Tylko żadnych podstępów. - chłopak zaśmiał się.
- Spokojnie, Chanel. Coś się wymyśli. - wyszczerzył się. Klepnęłam go lekko w ramię i razem wyszliśmy z domku. Caitlin akurat szła w naszą stronę.
- O, cześć Wam. - uśmiechnęła się.
- Idziesz z nami na plażę? Weź Felixa. - powiedział Justin. Przyjrzałam się mojej przyjaciółce. Uśmiechała się tylko.
- Jasne, zaraz tu z nim przyjdę. Zaczekacie na nas? - zapytała i nie czekając na twierdzącą odpowiedź pobiegła do swojego chłopaka.
- Tak nie może być. Wiem, że lepiej żeby była szczęśliwa, ale ona musi się dowiedzieć. Nie chcę tylko żeby potem tak bardzo cierpiała. - jęknęłam smutno.
- Nie martw się na zapas. A może akurat będzie dobrze? - Bieber pogłaskał mnie po ramieniu.
- Może. - uśmiechnęłam się niepewnie. - ale chyba sam wiesz, że.. ale jak Ty się czułeś, widząc mnie z Michaelem? - za[ytałam cichym i zachrypniętym głosem. Usłyszałam głośne westchnięcie. - przepraszam, nie odpowiadaj. - spojrzałam w jego oczy i cmoknęłam go lekko. - chciałabym cofnąć czas. - szepnęłam do siebie.
- coś mówiłaś? - zapytał Justin.
- Nie, nie. O, spójrz, idą. - złapałam Justina za rękę i wszscy razem poszliśmy na plażę. Kiedy już rozłożyliśmy wszystkei nasze rzeczy usiedliśmy na ciepłym piasku.
- Powinnaś częściej pokazywać się w bikini. - zamruczał Justin po czym zaśmiał się.
- Wariat. - uderzyłam go lekko w brzuch. Spojrzałam na Felixa. Trzymał Cait za rękę i uśmiechał się do niej. Ona patrzyła mu w oczy, aż w końcu złączyli się w pocałunku.
- Idziemy do wody. - rzucił nagle Felix i wstał razem z Caitlin.
- dojdziemy do Was. - powiedział Justin. Położyłam się na plecach i przymknęłam oczy. Justin objął mnie i kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że patrzy się na mnie z uśmiechem.
- A Tobie co tak wesoło? - zapytałam unosząc brwi do góry.
- z Tobą zawsze jestem szczęśliwy. - wyszczerzył się. Zaśmiałam się tylko. Zauważyłam, że jakieś dziewczyny pokazują na Biebera palcem i śmieją się słodko nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Jakieś laski Cię obczajają. - warknęłam wkurzona wstając. Justin zaczął się śmiać i również wstał. - co Cię tak bawi? - spytałam.
- Daj spokój, przecież wiesz, że jestem tylko Twój. Kocham Cię. - wyszczerzając swoje śnieżnobiałe zęby popatrzył na mnie z czułością.
- Nie ma dowodów. - również się zaśmiałam, ze swojej zazdrości.
- No to czekaj. - rozejrzał się dookoła po czym znowu spojrzał na mnie. - KOCHAM CIĘ CHANEL JAK NIKOGO INNEGO I NA ZAWSZE BĘDĘ TYLKO TWÓJ! KOCHAM, KOCHAM, KOCh..
- przestań. - śmiejąc się próbowałam mu zakryć usta ręką. Ten chwycił moją dłoń i odciągnął.
- już wierzysz? - zapytał.
- noo.. - podrapałam się po głowie, a ten.. zaczął śpiewać jak najgłośniej mógł O,O
- I always knew you were the best, The coolest girl I know, So prettier than all the..
- wierzę Ci, ale bądź już cicho! - wrzasnęłam próbując go przekrzyczeć i objęłam go za szyję. Chłopak objął mnie w talii.
- w razie czego mogę dać jeszcze małe show. - zaśmiał się i pocałował. Z tej wspaniałej chwili wyrwały nas wrzaski jakichś lasek.
- Słuchajcie, to Justin Bieber!!!! - wrzeszczały.
- No to powodzenia panie gwiazdo. - wyszczerzyłam się.
- ee, rozdam tylko parę autografów. - powiedział wystraszony bandą dziewczyn.
- Nie rozmawiaj z tymi ładnymi. - pogroziłam śmiejąc się i odeszłam od niego. - o, cześć, gdzie Felix? - zapytałam Caitlin.
- Poszedł w tamtą stronę. Fanki zaatakowały Justina? - zapytała ze śmiechem.
- Tak. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę, którą wskazała Cait. Felix właśnie zniknął w tłumie z jakąś blondynką. - ehm, Caitlin? Pójdziesz do tamtego skepiku? - zapytałam szybko.
- Jasne, co Ci potrzeba?
- Kup mi popcorn. - szybko coś wymyśliłam i podałam jej pieniądze. - tylko szybko, proszę. - pożegnałam ją uśmiechem. Caitlin pobiegła w tamtą stroną. Wiedziałam, że teraz go zobaczy, na pewno zobaczy. Westchnęłam tylko i udałam się w stronę wody. Nagle ktoś mnie objął. - cześć kotku. - zamruczał ktoś. Spojrzałam na ręce spoczywające na mojej talii. Mój oddech przyśpieszył, a oczy wypełniły się łzami. Nie, to nie może być prawda, błagam, to nie może być on.. Powoli odwróciłam się..
Na marne łudziłam się, że osoba, która mnie obejmowała nie będzie znienawidzonym przeze mnie chłopakiem. Przed sobą ujrzałam oczywiście twarz Michaela. Nie byłam wkurzona, przestraszona, czy smutna. W sumie to nie czułam nic. Zwykłą pustkę kiedy patrzyłóam w jego oczy. Zwykłą pustkę czując jego dotyk. Chociaż powinnam się bać, płakać lub ukazywać masę innych emocji, było wręcz przeciwnie. Jedyną rzeczą, o którą się w pewien sposób martwiłam było to, czego Michael ode mnie chce. Nie odzywałam się jednak. Jakaś siła zmuszała mnie do pozostania w tej ciszy. Wiedziałam, że to nie potrwa za długo. On nie wytrzyma. Nie wytrzyma i..
- to jeszcze nie koniec. - jego twarz również nie pokazywała żadynch emocji. Chociaż.. w jego oczach tańczyły iskry wściekłości
- tylko tyle? - wydusiłam z siebie. Wiem, że powinnam mówić coś innego. Sama nie wiem jeszcze co, ale czułam się jak drewania kukła, którą kieruje coś lub ktoś inny, a nie mój rozum, umysł.
- chciałem tylko żebyś uniknęła przykrych niespodzianek. - zbliżył się do mnie. Pchnęłam go lekko.
- czego oczekujesz? Burzy gniewu, wściekłości, czy łez? Nie dostaniesz tego, czego oczekujesz. Zapomnij. - warknęłam.
- dobrze wiesz, że znowu wszystko się zawali. I Ty i biedny Jus..
- słuchaj mnie. - mruknęłam zdenerwowana. - możeszs mnie wyzywać od szmat, ranić, a nawet zabić. Ale wara od Justina, jasne? I od moich przyjaciół. Do ich szczęścia się nie mieszaj, rozumiesz? - krzyknęłam. Michael prychnął.
- naiwna istoto, dobrze wiesz, że Twoje szczęście, jest też ich szczęściem. - pogłaskał mnie po policzku. - ale co ja tam wiem. Nie masz szans. - burknął na odchodne i odszedł ze śmiechem. Odwróciłam się do tyłu i złapałam twarz w dłonie. No tak, to było oczywiste. Coś musi się zjebać, żeby nie było za dobrze.Spojrzałam na nasze rzeczy. Chwila, a gdzie..
- gdzie są rzeczy Caitlin? - spytał Felix, który pojawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd.
- widocznie za bardzo się zawiodła. - powiedziałam zerkając na niego.
- co? - prychnął.
- mogłeś flirtować w ukryciu. Widziała Cię, niedawno. - powiedziałam prosto.
- Chanel, przecież to.. Jasna cholera! - krzyknął zbierając swoje rzeczy i pobiegł w stronę wyjścia z plaży. Tak, wszystko się wali, definitywnie. Westchnęłam siadając na piasku. Nagle przede mną zjawił się Justin.
- tutejsze fanki są niesamowite. - wyszczerzył się. Gdybym nie spotkała Michaela, udawawałabym zazdrość, a Justin ze śmiechem tłumaczyłby się. Spróbowałam się uśmiechnąć, ale mi nie wyszło. - co się stało? - zapytał. Wstałam i ustałam naprzeciw niego.
- widziałam go. - szepnęłam. Justin przyjrzał mi się. Nie zrozumiał. - widziałam Michaela. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- jesteś pewna, że to był on? Gdzie go widziałaś. - zapytał szybko.
- Justin.. - przymknęłam na chwilę oczy, po czym otworzyłam je patrząc na mojego chłopaka. - ja go spotkałam, rozmawiałam z nim. - powiedziałam cicho.
- co on..
- to oznacza tylko tyle, że ponownie wrócił by ranić. Rozumiesz? a ja.. ja nie chcę żebyś cierpiał, Justin. - złapałam jego policzki w dłonie.
- Ja się bardziej martwię o Ciebie. - szepnął smutno. - ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - powiedział niepewnie. Pokręciłam przecząco głową, a w oczach zebrały się łzy.
- Nie, Justin. Nic nie będzie dobrze. A przynajmniej nie w tej sytuacji. - powiedziałam szeptem. - on zrobi wszystko bym cierpiała. Wszystko. Nie pamiętasz akcji z amnezją? Jak daleko się posunął? Jak Cię zapomniałam i tym bardzo zraniłam? Jak myślałam, że jesteś nikim, chociaż Cię kochałam? - kilka łez popłynęło po policzkach.
- nic się nie stanie.. - próbował przekonać sam siebie.
- dobrze wiesz, że nie będzie dobrze. Że nasz związek znowu zostanie wystwawiony na pieprzoną próbę. - mówiłam. - więc proszę Cię.. jak możesz mówić, że nic się nie stanie? Skąd możesz wiedzieć, że Cię znowu nie skrzywdzę? Ah, Justin! - objęłam go za szyję i przytuliłam się do niego. Chłopak objął mnie mocno.
- Może i nie wiem, czy będzie dobrze, może i nie wiem czy nic się nie stanie, ale wiem, że przetrwamy wszystko. Bo się kochamy, Chanel. Ty kochasz mnie, a ja Ciebie. Tak? - odsunął mnie lekko od siebie.
- Jasne, że Cię kocham. I będę kochać zawsze, choćby nie wiem co się stało..
- Choćby nie wiem co się stało. - powtórzył Bieber i pocałował mnie namiętnie. Poczułam na sobie błysk fleszy.
- No nie. - mruknęłam.
- Jak moja fryzura? - Bieber udał zmartwienie. Zaśmiałam się tylko. Tak bardzo go kocham. Po kilkunastu minutach poszliśmy do domków. Justin chciał abyśmy jeszcze dzisiaj się spotkali. Zgodziłam się oczywiście. Wpadłam do domku po torebkę.
- wychodzę, wrócę za godzinę. - rzuciłam na odchodne, ale coś mnie powstrzymało od wyjścia. Napisałam tylko smsa do Justina, że nie wyjdę i się z nim nie spotkam. Nie mogłam po tym co zobaczyłam. Na łóżku, w stosie zużytych husteczek siedziała Caitlin. Po jej policzkach spływały łzy, które rozmazały jej już cały makijać. Wzięłam czystą husteczkę i otarłam połowę tuszu i łez. - Caitlin, co się stało? - zapytałam. Czy to to, o czym myślę?
- przecież wiesz. - mruknęła Cait, a z jej oczu wypłynęły kolejne łzy.
- Przykro mi. - powiedziałam i usiadłam obok niej. Przytuliłam ją do siebie i słuchałam jak szlocha. - nie martw się Caitlin, na prawdę będzie dobrze..
- Jak możesz teraz mnie przytulać i pocieszać? - zapytała płacząc.
- Jak to? - odsunęłam się od niej kawałek.
- Chanel, jesteśmy przyjaciółkami od kilkunastu lat, a ja Ci nie wierzyłam. Myślałam, że kłamiesz. Ty, moja najlepsza przyjaciółka. Zawsze mi pomagałaś, a ja po prostu olałam Twoje słowa. Przepraszam Cię, Chanel, przepraszam. - wtuliła się we mnie.
- Cii, już dobrze. Po prostu jesteś zakochana. Bardzo zakochana. Nie musisz mnie przepraszać. - gładziłam ją po włosach.
- Przepraszam. - powtórzyła. - Chanel.. - szepnęła.
- tak?
- Wciąż go kocham, nie chcę się rozstawać. - zaniosła się płaczem.
- To nie będzie koniecznie. Będzie dobrze, kochanie. - powiedziałam cicho tuląc ją do siebie. Cały wieczór spędziłam na pocieszaniu Caitlin i ogólnej rozmowie z nią. W nocy, kiedy już spała wyszłam na spacer. A nagle.. wszystko się po prostu skończyło, film się urwał. Tak po prostu zasnęłam? Na środku parku? Nieważne gdzie, sama nie wiem co się stało. Wiem tylko, że obudziłam się w starej, opuszczonej piwinicy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz