piątek, 23 lipca 2010

i jeszcze jedno opowiadanie !!!=)

Bohaterowie.

Kasia Biel (15 l.) - tradycyjna polska zbuntowana nastolatka. Jej ulubione zajęcia to jazda na desce, rolkach, słuchanie Eminema i denerwowanie swojego strszego brata. Nie nawidzi ostrego rocka i plastikowych Barbie. Jej życie zmienia się kiedy razem z rodzicami przeprowadza się do Ameryki.Uważa że to najdurniejszy pomysł na jaki mogli wpaść.

Marta Elster (15 l.) - Polka, przeprowadziła się do Ameryki w wieku 7 lat. Najlepsza przyjaciółka Kasi. Poznały się zaraz po tym jak Kasia przeprowadziła się do USA. To ona pomogła się jej zaklimatyzować w nowym miejscu. Nie cierpi szkoły, z resztą jak każdy....mimo że nie uczy się najgorzej. Jej ulubiony wokalista to Justin Bieber. Poza tym lubi tańczyć i pisać pamiętnik.

Mel Wood (15 l.) - szkolny plastik. Myśli że jest fajna bo działa wszystkim na nerwy. Kocha Justina Biebera, chociaż nigdy nie widziała go na żywo. Rodzice obiecali jej bilet na jego koncert pod koniec roku szkolnego, a ona już szykuje swój niecny plan jak by go omotać....

Michel Armstrong (15 l.) - psiapsiółeczka Mel. Właściwie jej poddana. Również ma słabość do Biebera.Nie nawidzi Kasi i Marty, z niewiadomych powodów. W rzeczywistości to równa laska ale robi z siebie chodzącą laleczkę żeby przypodobać się Mel.

Eva Shifner (15 l.) kolejna poddana Mel.Kiedy jest w toważystwie swoich plastików jest nieznośna, ale gdy spotka się ją samą nie jest taka zła. Lubi pływać i słuchać muzyki Ushera. Nie ma nic do Kasi i Marty w przeciwnieństwie do Mel i Michel.

Justin Bieber (15 l.) - Kanadyjski piosenkarz. Stał się sławny dzięki filmikom na you tube.
Kocha swoich fanów. Jeździ po całym świecie by poznać jak najwięcej z nich. Ma jednak jeden problem...nie ma dziewczyny. Stara się ją znaleźć, ale za każdym razem gdy jest już blisko, zawsze coś spieprzy. Chyba ciąży nad nim jakaś klątwa.

Jaydon Wale (18 l.) - przyjaciel Marty i Kasi. Wrzuca filmiki na YT w których robi z siebie durnia (pozytywnie). Lubi się bawić muzą, jego kawałki również krążą po necie.

Kamil Biel (17 l.) - Brat Kasi. Ciągle się o coś z nią kłóci. Upierdliwa osobowość.

Kristen Bieber ( 33 l.) - mama Justina. Bardzo fajna kobieta.

Chris Balow (16 l.) - przyjaciel Justina. Często musi znościć jego załamania nerwowe. Bardzo cierpliwy i dosyć rozsądny jak na swój wiek chłopak.

Taylor Zimmie (17 l.) - Amerykański brat cioteczny Marty. Nieźle zakręcony, ale można na niego liczyć. Lubi jeździć na desce i rolkach.

Miss Zoe Parton (? l.) - Nauczycielka Matematyki.

- Kaśka ! Wstawaj już 7.15 ! Chcesz się spóźnić do nowej szkoły ??!! - obudził mnie krzyk mamy z dołu.
- No już idę. Spokojnie. - odpowiedziałam monotonnie.
Zwlekłam się z łóżka i pognałam do łazienki. Wcale mi się nie spieszyło do szkoły. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda... Dobrze, że chociaż jest tu Marta. Zjadłam, umyłam zęby...
O 7.30 byłam już gotowa do wyjścia. A do szkoły szło się ode mnie 10 minut , więc nie rozumiem po co się tak śpieszyłam. Bez sensu...
Nagle usłuszałam dzwonek do drzwi. Otwarłam:
- Cześć Kasia ! - powiedziała uradowana Marta.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Idziemy ?
- No idziemy, idziemy...
- A co ty taka przybita ??
- Nie, nic takiego....
- Taaa...już. Gadaj!
- No po prostu nie chce mi się iśc do tej budy.
- Eeee.Mi tez,ale bedzie spoko, czuje to.
- Obyś miała rację - odpowiedziałam, chociaż sama do końca w to nie wierzyłam.
Szkoła wydawała się w miarę przyjazna. Duży budynek w kolorze błękitu i pomarańczy, wielkie okna i kręcące się wokoło kilkaset dzieciaków i dorosłych...scena jak z High School Musical.
Weszłam do środka.
- Ty ! Musisz iść po plan... - Marta i jej olśnienie.
- Przecież już go mam ty spóźniony zapołonie.
- Aha. Sory.
- Spoko.
- Co masz 1-wsze ??
- Matematykę, a ty ?
- Ja też !
- No to idziemy.
Właściwie to dobrze, że mieliśmy razem tą lekcję ponieważ jej nienawidzę a poza tym będę przynajmniej wiedziała gdzie jest ta klasa.
Weszłyśmy do klasy. Wszyscy się na mnie spojrzeli jak bym miała małpę na głowie.
- Oooo ! Widzę, że mamy nową koleżankę ! Może powiesz nam coś o sobie. - nauczycielka
- Taaaa...No to jestem Kasia Biel. Mieszkałam w Polsce, ale moi rodzice mnie tu ze sobą przywieźli. Lubię Eminema. Ode mnie to tyle.
- Witamy Cię serdecznie. Możesz już usiąść.
- Dziękuję.
- A właściwie to mam dla was niespodziankę....- nauczycielka
- Jaką ??
- Jaką ??
- Jaką ??
- Już, już...otórz do naszej klasy oprócz Kasi, dojdzie jeszcze jeden uczeń.
- Ale niespodzianka....- strzelił focha jakich ziomek z klasy.
- Będzie nim...pewna sławna osoba.
Po klasie przeszły szmery, a potem zapadła grobowa cisza. Wszyscy byli ciekawi co za gwiazda będzie chodzić z nami do jednej szkoły.
- Ten człowiek to.... - przedłużała i denerwowała.
- No kto ?! - inni też się już wkurzali.
- Justin Bieber ! - zdziwka !!!!!!
- Co ??!!! - chłopaki
- Aaaaaaaaaaaaaaaa ! - dziewczyny.
Albo kogoś tu pogięło, albo to jakaś wielka ściema, albo ja mam zwidy. On ? Tutaj ? Ciekawe.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - Pani.
Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Justin. Nie lubię go....ileż można słuchać o tym jaki on jest fajny, śliczny i jeszcze coś innego. Ja tak miałam całe wakacje ! Marta i jej boskie teksty o Bieberze...mam już tego dosyć.
- Dzień Dobry - powiedział Pan Gwiazda
- Witam Cię serdecznie. Oto właśnie wasz nowy kolega Justin.
- Cześć, miło mi was poznać. - Pfff...miło ? Jasne.
- Frajer ! - krzyknął ktoś z tyłu.
- Sam jesteś frajer - krzyknął ktoś inny.
- Drogi Justinie mam nadzieję, że szkoła Ci się spodoba. - ta to ma fantazję....
- Też mam taką nadzieję - a ten wierzy w cuda xD
- Możesz już usiąść.
- Dziękuję.
Ruszył się i zmierzał w stronę krzesła...krzesła koło mnie ?!
Jezu...ja nie chcę.!. To nie koncert życzeń, więc musiał usiąść tu, gdzie nie powinien.
- Cześć ! Jestem Just...
- Justin Bieber - przerwałam mu - Wiem kim jesteś.
- Tak..ale ja nie wiem kim ty - ale mi pojechał...
- Sory, jestem Kasia. - odpowiedziałam
- Miło mi - oh....żebyś się nie spocił cwaniaczku.
- Taaa...mi też.
- Długo tu chodzisz ??
- Od dzisiaj.
- To dobrze.
- A to niby czemu ?? - zdziwka.
- Nie jestem jedynym nowym. - odpowiedział dumny z swojej spostrzegawczości.
- Aha, spoko.
Dżizas....już by skończył z tymi bezsensownymi pytaniami. GOŃ SIĘ !!
Lekcja minęła....dzięki Bogu. Mam nadzieję, że ten typek się ode mnie odwali.
- Kaśka ! Ty to widzisz ??! - podjarana do czerwoności Marta
- Co niby mam widzieć ? - nie zczaiłam
- Justin !!!!!! - pff.
- Aha. No widzę. - odpowiedziałam ze wzgardą
- Boże ! To jakiś sen !!! A ty czemu się nie cieszysz ??
- Z czego mam się cieszyć ? Że mamy w szkole pana gwiazdę ? No to hurraaaaa ! Lepiej ?
- Taa. Boże, ty z nim gadałaś...i co ??
- Co i co ? Ale macie wszyscy bańkę. Ponawijał,ponawijał i poszedł. Koniec gatki.
- Tylko ? Jak by ze mną usiadł t...
- Tak, wiem. To byś się na niego rzuciła i nie...nie będę mówić co jeszcze.
- No weźź, bez przesady.
Potem poszłyśmy na kolejne nudne lekcje. Okazało się że z Martą nie chodzę wspólnie tylko na geografie.Spoko. Ale jest mały problem....na wszystkie lekcje muszę łazić razem z szanownym panem Bieberem. Ja nie wiem...czy to jakaś klątwa ??!! Tak czy inaczej działa mi to na nerwy jak cholera. Po wszystkich skończonych lekcjach spotkałyśmy się z Martą przed szkołą.
- Elo ! Jak tam pierwszy dzień ? - Spytała Marta
- Spk. Jakoś leci.
- Cześć droga koleżanko ! - Bieber.
Coooo ??!! Jaki Bieber. Co on tu niby robi. Jaka koleżanko ?! Nie jestem twoją koleżanką !!
- Hej. - Odpowiedziałam z grzeczności.
- Może przedstawisz mi swoją koleżanke ?? - bezczelny typ !
- Taaa...To Marta,a to Jus...
- Justin Bieber, wiem, wiem. Miło Cię poznać - przerwała mi Marta i ochoczo wyciągnęła rękę do Biebera.
- Mi również. - odpowiedział.
Ojejciu. Zaraz się zsikam, tak tu słodko. Normalnie Bieber i fabryka słodyczy.Żal.
- Co u was ?? - Bieber
- Bardzo dobrze - nawet nie zdążyłam odpowiedzieć a już usłyszałam głos jakiejś dziewczyny za swoimi plecami.
Tak, jak myślałam, to Mel i jej niedorobione koleżaneczki Michel i Eva. Największe barbie w szkole. Do tej pory nie miałam okazji ich zobaczyć,ale Marta dużo mi o nich opowiadała. To zarazumiałe laski. Myślą że są fajne, ale nie są. Żal takich ludzi.
- Tak...ale my się chyba nie znamy ? - Bieber !
- Jestem Mel, a to jest Eva i Michel. - Mel.
- Miło Mi.
- Mi też. Nawet bardzo miło.
- Dobra, wy tu sobie gadajcie, a ja muszę spadać. Trochę mi się śpieszy. - ja.
- Już ?? Czemu ? - JB
- Yyyy...muszę iść na miasto.
- Aha...szkoda.
- No to pa. Marta chodź. - ja.
- Paaa - Marta
- Pa, do jutra. - JB.
Nie wiem, co on potem robił z tymi plastikami, ale spoko. Z resztą, co mnie to obchodzi. Niech se robi co chce. Mam to gdzieś.
- I co nadal uważasz, że Bieber to ciota ? - Marta.
- Tak. Nawet bardziej zaczynam w to wierzyć.
- Ehh...
- No co ??? Wcale nie muszę go lubić
- No wiem.
- No to narka.
- Paa.
Rozeszłyśmu się do domów. Wcale nie musiałam iść na miasto, ale nie chciało mi się stać z tymi pustakami i debilem. Kiedy zobaczyłam mój dom, na podjeździe stał jakiś nieznajomy samochód. Ciekawe kto to. Wchodząc do domu zdąrzyłam jeszcze potknąć się o krawężnik i zaliczyć glebę przed drzwiami. Pech jest ze mną zawsze. Otworzyłam i zobaczyłam że z moją mamą kawe pije....
...jakaś kobieta. Szczerze to nie mam zielonego ani nawet czerwonego pojęcia kto to jest.
- O cześć kochanie. Już wróciłaś.- mama
- Tak. - ja
- Oto nasza nowa sąsiadka pani Bieber.
Cooooooooooooo ???!!!!! Nieeeee !!!! Tylko nie to !!! Oni, koło nas!! Dlaczego ??!! Na de mną na pewno ciąży jakaś klątwa.
- D-D-Dzień dobry - powiedziałam w ostrym szkoku.
- Dzień dobry. - odpowiedziała.
- Coś się stało ?? - mama.
- Nie, skąd. Jestem trochę zmęczona, wiesz pierwszy dzień szkoły.
- Rozumiem, mój syn też pewnie przyjdzie w takim stanie. - Mrs. Bieber.
- Taa jasne. - powiedzałam pod nosem.
- Co ? - Sąsiadka.
- Yyy...pewnie tak. - powiedzialam
- A tak w ogole, to poznalas go ??
- Tak.
- Aha
- Pójdę już do siebie.
- Dobrze idź.
- Do widzenia. - ja
- Do widzenia. - Mrs. Bieber.
Jezuśku kochany. Nie cierpię go, a on na dodatek ma być moim sąsiadem. Jak to się stało,że nie zauważyłam tego wcześniej...nie zwracałam na to uwagi, a szkoda bo bym się jakoś nerwowo na to przygotowała. Gapa ze mnie i tyle. Nagle usłyszałam mój ukochany dzwonek telefonu. To Jaydon, spoko z nim można gadać.
- Elo ziomek. Co tam porabiasz ?? - Jaydon
- Płaszczę tyłek. A ty ? - ja
- Jak narazie też. Idziemy gdzieś ??
- Ok. Dzwoniłeś do Marty ?
- Tak. Powiedziała że może iść.
- No to spk. Kiedy ?
- Za 30 min, tam gdzie zawsze.
- Ok. Już się zbieram.
Trochę mi się nie chciało zbierać, ale dawno razem nie wychodziliśmy więc pójdę.
- Mamo, wychodzę.
- Już wszystko w porządku ??
- W najlepszym.
- Skoro tak, to możesz iść.
- Dzięki.
Założyłam buty, kurtkę, już miałam otwierać drzwi kiedy mama...
- Kasiu ?
- Słucham Cie mamo.
- A może syn pani Bieber poszedłby z tobą. W końcu on nikogo tu jeszcze nie zna.
A co ja jestem matka Teresa czy cos ??
- Ale ja ide z Jaydonem i Martą.
- No to co. - wyraźnie widzialam po minie mamy że nie moge go nie wziąść.
- A z resztą jak bedzie chciał to może iźść ze mna.
- To dobrze.
- A gdzie go znajde ?
- Pewnie siedzi w domu - P.Bieber
- Aha. W takim razie ide po niego.
- Dobrze - mama
- Pa - ja
- Pa - mama
- Pa - P.Bieber
Wyszlam. I co ? Że niby ja mam teraz po niego is ? I potem cały czas mieć go na głowie. Matko boska i wszyscy swięci. Dobra, wole pójść z nim niż potem dostać opier od starej że jestem niemiła.Niech wam będzie...ide.
PUK, PUK, PUK.
- Kto tam ?? - Bieber.
- Ja. Znaczy Kasia.
Otwarł drzwi.
- Hey, co ty tu robisz ??
- Przyszłam...po ciebie. Masz iść ze mną i moimi kumplami.
- Ja ??
- Tak ty. I nie mysl sobie że sama na to wpadlam, mama mi kazała tu przyjść, więc jestem.
- Nic nie kumam.
- No to w skrócie: twoja mama jest u mnie w domu z moja mama piją tam kawę od jakis 3 godzin, kiedy powiedzialam mojej, że ide z kumplami mama kazała mi przyjść po ciebie. Kumasz ??
- No teraz już tak.
- No....to idziesz ??
- Ide. Musze sie ubrać. Wejdź.
- Ok.
Weszłam.Inaczej wyobrażałam sobie dom najpopularniejszego nastolatka na świecie.
- Fajna chata. Ale jak na gwiazdę taka trochę....normalna.
- Nie chce robić z siebie gwiazdy.
- Taa, a ja jestem księdzem.
- No to widocznie jesteś, bo ja mówie poważnie.
- W takim razie co tutaj robisz ?? Po jaką cholere w ogóle chodzisz do szkoly, przecież nie musisz i dlaczego akurat tutaj ??
- Chodzę do szkoły bo wiem, że sławny wiecznie nie będę. Kiedyś ludzie przestaną mnie kochać a ja zostanę bez kasy i wykrztałcenia. Trzeba być realistą. A tutaj chodzę bo...z poprzedniej szkoły musiałem odejść.
- Dlaczego ? - zapytałam lekko zdziwiona
- Hm....nie wiem czy moge ci powiedzież.
- No weź. Prosze.
- No dobra. Właściwie to było tak : zakochałem sie w pewnej dziewczynie...Boże, jak ja nie cierpię o tym mówić.
- No mów... - zapowiadało sie ciekawie. Zakochał i Bieber....intrygujące.
- No ok. No i...no bo ja jestem nieśmiały, nie wiedzialem jak mam jej to powiedzieć. Ona wiedziała ,że ją kocham ale nic w tym celu nie zrobila. A ja się do czegoś takiego kompletnie nie nadaje. Potem ona na złość mi, zaczęła chodzić z innym chłopakiem. Ja nie mogłem wytrzymać tej całej chorej sytuacji i po prostu zniknąłem. Koniec opowieści.
Zapadła grobowa cisza...co mam mu powiedzieć. W ciagu kilku minut całkowicie zmieniłam zdanie na jego temat. Myslałam że to buc bez serca, ale sie mylilam. Byłam w szoku.
- Dalej ją kochasz ? - nie wiedziałam co powiedzieć więc pojechałam klasykiem,
- Już nie. Nie po tym co mi zrobila. Potraktowala mnie jak przedmiot. - odrzekł smutno
- Przykro mi.
- Nie ma czego. To nie twoja wina.
- Wiem, chciałam Cię pocieszyć.
- Hehe - zaśmiał się.
- Idziemy ?? - spytałam.
- Tak.
Wyszliśmy. Szliśmy w strone "tam gdzie zawsze" czyli starej stacji kolejowej.
Ciekawa jestem czy Jaydon sie nie wkurzy jak go zobaczy. Mam nadzieje że nie.
- A tak właściwie to dlaczego akurat tutaj ?? - spytałam, ciekawa odpowiedzi.
- A tak właściwie to nie wiem, tak po prostu. - odpowiedział
- Hehe. Czyli zupełny przypadek ?
- Tak by wychodziło.
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Już miałam wyciągać swój kiedy Justin powiedział, że to jego.
[Rozmowa telefoniczna]
Chris: Elo Justin.
Justin: No cześć. Co tam ?
C: Właśnie do Ciebie idę.
J: Co ? Ale mnie nie ma w domu.
C: Idę Cię pocieszyć a Ciebie nie ma w domu ??!! To gdzie ty jesteś ??
J: Idę z...koleżanką i jej kumplami gdzieś. Idziesz z nami ??
C:A mogę ??
J: Poczekaj spytam.
[Rozmowa...manualna]
- Mój kolega Chris, pyta czy może iść z nami ? - JB
- Spoko.
[Rozmowa telefoniczna]
J: Możesz.
C: Ok. A gdzie wy jesteście ??
J: My...koło mojego domu.
C: To zaczekajcie moment.
J: Spoko.
[R.Manualna.]
- Idzie, ale musimy zaczekać na niego moment. - JB
- Oki. - powiedziałam.
Usiedliśmy na krawężniku. Nikt się nie odzywał, ale ja nie mam zamiaru zaczynać rozmowy. Właściwie ciągle zastanawiałam się nad tym jak mylne może być dla nas pierwsze wrażenie. Niby ma takie wielkie znaczenie, a zazwyczaj to jedna wielka ściema. Fajnie, że wreszcie to zaczynam kumać.
- O czym myślisz ? - moje rozważania przerwał Justin.
- O sensie życia. - skłamałam.
- Głęboka myśl.
- Masz rację.
- Jak zwykle.
- Hehe, bardzo zabawne.
- O ! Idzie ! - zawrzeszczał szczęśliwy.
- Fajnie - odpowedziałam, chociaż nie wiedziałam co to za człowiek.
- Cześć wszystkim. - Chris.
- Elo. - JB
- Siemka. Kasia jestem
- Chris
- Miło mi.
- Mi też.
- Dobra, dobra idziemy. - JB.
Ruszyliśmy. Doszliśmy w 10 min. Tamci dwaj nawijali całą drogę o jakiś pierdołach, a ja tylko wpuszczałam i wypuszczałam uszami ich dialog. Doszliśmy.
- Cześć wszystkim. - ja
- Elo ziomek - Jaydon
- Hey - Marta
- Siema - ? nie wiem kto to?
- A my się chyba nie znamy ? - tekst skierowany z moich ust do uszu nieznajomego.
- Jestem Taylor - odpowiedział
- Kasia.
Kiedy reszta ludzi pozapoznawała się ze sobą okazało się że to spoko ludzie. Razem poszliśmy do skate parku. Jaydon, Taylor, Justin i Chris jeździli na deskach a ja i Marta na rolkach. Wracając do domu spotkaliśmy te barbie z naszej szkoły. Od razu się do Justina przyczepiły.
- Ooo Justin ! Jakiś ty piękny - Mel.
- Taa. Dzięki. - gdybyście widzieli jego minę jak to mówił.
- Boże Bieber z kim ty się bujasz w ogóle... - Michel
- O co ci chodzi ??- JB w szoku.
- No wiesz, zamiast chodzić z NIMI to mógłbyś chodzić np. z nami. My jesteśmy o wiele fajniejsze. - Eva
- No wiesz, wolę sam zdecydować - JB
- Masz coś do mnie szmato ??!! - ja.
- Tak mam. - Michel
- No to nie mój problem. Z resztą gówno mnie to obchodzi. Dla mnie zdanie ludzi twojego pokroju jest warte tyle co nic. A poza tym...spójż czasem na siebie pustaku - ja
- Weź. Jesteś żałosna, i ci wszyscy twoi koledzy też. - Mel
- Słuchaj maleńka, kobiet się nie bije. Ale przecież ty nie jesteś kobietą tylko barbie. Więc co mam Cię walnąć....a z resztą, dla takich to szkoda siły. - Jaydon
- Ojejciu, jak się boję. Jak byś mnie dotknął to mój stary by cię dorwał i by ci nogi z dupy powyrywał. - Mel.
- Boję się jak cholera....brrr. - Jaydon/Taylor
- Dobra ! Wystarczy ! Chodźcie. - JB
- Masz rację, z takimi to nawet lepiej nie stać. - Marta.
- No idźcie tchórze ! - Eva.
- Spadaj szmato - Chris.?
- Chris ogarnij się - JB.
- Okej, nie mogłem się powstrzymać. - Chris
- Idziemy. - Jaydon
- Justin ? - Mel
- Co ??!! - JB
- Idziesz z nimi ?
- Tak.
- To idź. JESZCZE TEGO POŻAŁUJESZ. SAM DO NAS WRÓCISZ. !
- Ale się boję.
- To się bój.
Poszliśmy. Po całym tym spotkaniu właściwie każdy z nas był pożądnie wkurzony.Rozeszliśmy się po domach. Ja wracałam z Justinem. Widać było po nim że był poddenerwowany.
- Justin, jakl myślisz o co jej chodziło z tym całym "Jeszcze tego pożałujesz" ??
- Nie mam pojęcia, ale ona mnie przeraża. Powiem Ci że nawet zaczynam się jej bać...
- Nie przejmuj się nią. Nic ci nie zrobi.
- Wiem, wiem. Jak coś to ty mnie obronisz.
- Jasne...- zaśmialiśmy się.
Chwila milczenia.
- Idę - Ja.
- Ja też - JB.
- Pa
- Pa do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz